Do Lądka-Zdroju zawitał laureat nagrody Nobla. Poznał nas z nim Kuba Kęsy. Dziś są już razem we Wrocławiu [FOTO]

poniedziałek, 3.4.2023 09:45 2481 2

Nie, nie chodzi tym razem o Lecha Wałęsę. To Bob Dylan, który 1 kwietnia odwiedził „Coffee Ride” w Lądku-Zdroju. Nie był to żaden prima aprilis. Jego ulubione piosenki przywiózł tu Kuba Kęsy. Niektóre z nich zaśpiewał razem z publicznością. Przestańcie zatem powtarzać, że nic się tu nie dzieje.

Kim jest Bob Dylan? To jak najbardziej zasadne pytanie, skoro na koncert jego piosenek nie wybrał się żaden z nastolatków, choćby uczniów miejscowego liceum. Literacka nagroda Nobla, którą poeta folku i rocka otrzymał w 2016, widać nie jest wystarczającym dla nich magnesem. Nic to, że można o nim przeczytać, że to „ikona sceny muzycznej” i „już na zawsze zapisał się w światowej historii, tworząc piosenki nucone przez pokolenia”. Widocznie nie przez to pokolenie.

Może zatem Kuba Kęsy powinien zgromadzić przed sceną piszczące nastolatki? Kiedyś tam zawędrował bardzo wysoko w telewizyjnym talenszoł „Idol”. Wielkiej kariery na scenie jednak nie zrobił [jeszcze], choć śpiewa świetnie – gdy mu powiedzieliśmy, że lepiej niż Dylan, nie zaprzeczył... – i na gitarze też gra naprawdę nieźle. To „wspaniały bluesman, bard, tekściarz i wokalista”. Tak go przedstawia prestiżowy wrocławski klub „Vertigo”, w którym Kęsy wystąpi 3 kwietnia.

I rzeczywiście. Trochę się obawialiśmy tego koncertu, jak się okazało – niesłusznie. Co może bowiem „zrobić” z piosenkami Mistrza młody ciągle artysta? Uwaga: na szczęście nic nie zrobił! Grał na gitarze elektrycznej i śpiewał – już pisaliśmy: lepiej niż sam Dylan – bez żadnych udziwnień czy przerysowań. Po prostu z szacunkiem dla twórcy i publiczności. Kęsy sporo mówił, czym umilał nam konieczność przerw między utworami na przestrajanie gitary, zawsze jednak o Dylanie i jego piosenkach, a nie o sobie.

Ciekawy był już sam wybór utworów. Kęsy oświadczył, że jego ulubioną piosenką Dylana – choć zastrzegł, że „w tej chwili” – jest „Corrina, Corrina”, która przecież nie rozpala publiczności i nie jest „coverowana” przez setki wykonawców na całym świecie. Zakończył też dość trudnym „It's Alright, Ma” [choć mamy wrażenie, że tu artysta nas nieco oszukał i nie odśpiewał wszystkich, kilkunastu zwrotek]. Były też oczywiście „Knockin' On Heaven's Door”, „Blowin' In The Wind” czy „Like A Rolling Stone”

Po koncercie spytaliśmy Kubę Kęsego, kiedy doczekamy się jego autorskich utworów. I chyba jednak nie szybko. Odpowiedział, że dopiero wtedy, gdy będzie przekonany, że są naprawdę dobre. Po Dylanie podejdzie może do piosenek Johnny'ego Casha. No, jeśli będzie własną twórczość porównywał do dzieł tej miary artystów, to rzeczywiście może uznać, że jest niewiele warta. Chętnie byśmy jednak sami to ocenili. Może na koncercie? Może z zespołem?

Tych, dla których na lądecki dworzec kolejowy było za daleko, zapraszamy na wieczór do Wrocławia. Jest jeszcze ponoć kilka wolnych miejsc przy stolikach. Tam się przecież tyle dzieje... [kot]

Przeczytaj komentarze (2)

Komentarze (2)

nie dla oszustów poniedziałek, 03.04.2023 13:01
niego Bob Dylan jak z koziej itd to raz...
Bogobojowy poniedziałek, 03.04.2023 12:12
Ale żałośnie klickbaitowy tytuł.... Doba idzie w ślady dziadowskiego WP...