Kłodzka „Gitariada” nabiera rozpędu... Zaczęło się cudnie, a przed nami koncerty wielkich gwiazd. I to niemal darmo!

środa, 12.4.2023 22:00 1633 0

Duet Diez Cuerdas, czyli Karolina Kocyła na wiolonczeli i Kamil Bućko na gitarze, rozpoczął tegoroczny Kłodzki Festiwal Muzyczny Gitariada”. Tę fascynującą imprezę 24 raz prowadzi już Witold Kozakowski, gitarzysta i pedagog. I to właśnie dzięki niemu obcujemy z wielką sztuką, ale nie musimy się wstydzić, że nie wszystko z niej rozumiemy. Po to jest właśnie Kozakowski, żeby nam ją tłumaczyć!

Pierwszy koncert, który odbył się w przepięknej kaplicy św. Onufrego w Stroniu Śląskim, nie wymagał wielkiego wysiłku. Któż nie zna brazylijskiego kompozytora Hectora Villi-Lobosa (1887-1959) i jego cyklu „Bachianas Brasileiras”, którego fragment zagrali młodzi muzycy z Wrocławia? Oczywiście, żartujemy... Autor tego tekstu pierwszy raz usłyszał o tym muzycznym wagabundzie, właśnie od Witolda Kozakowskiego, który z sobie przypisaną lekkością prowadził koncert i wprowadzał nas w tajniki jego części.

Dlaczego zapamiętaliśmy właśnie tego kompozytora? Może dlatego, że i my Brazylię kojarzymy z ekspresyjną sambą, a tu usłyszeliśmy utwór refleksyjny, wręcz smutny? A może dlatego, że wbrew charakterowi festiwalu, wydawało nam się, że na plan pierwszy wysunęła się wiolonczela? „Prześliczna wio, wiolo, wiolonczelistka, la-la-la” – jak śpiewali niegdyś Skaldowie... Tak, w Stroniu Śląskim to była ona. Namawiamy Państwa, by nie bać się takich skojarzeń. Kozakowski pokazuje nam świat prawdziwych artystów, a my nie bójmy się po nim po swojemu przechadzać.

Inna część koncertu wydawałaby się znajoma każdemu z nas. Fragment części drugiej „Concierto de Aranjuez” hiszpańskiego kompozytora Joaquína Rodrigi (1901-99) słyszeliśmy kiedyś wszyscy, choć nie wszyscy byśmy potrafili nazwać to „po imieniu”. Szczerze? Ta cudna kompozycja przez popkulturę sprowadzona została do banału. Ale podczas jej grania zwróciliśmy uwagę na muzyków... Dzięki Kozakowskiemu wiedzieliśmy już, że „diez cuerdas” to po hiszpańsku „dziesięć strun”: 6 gitary i 4 wiolonczeli. Ten duet tego jednak nie dzielił. Widać było, że oni lubią i chcą ze sobą grać. Właśnie razem.

Karolina Kocyła i Kamil Bućko to nieomalże absolwenci Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu. Lada dzień zostaną magistrami sztuki. Nieśmiało zatem spytaliśmy pana Kamila, czego słucha na co dzień, jakiś Villi-Lobosów czy innych Rodrigów? Zaczął ostrożnie, że lubi muzykę dawną, ale potem dodał: – Wychowałem się na... Guns N' Roses! Na dowód podwinął rękaw i pokazał charakterystyczny dla amerykańskich rockerów tatuaż. No, pomyśleliśmy sobie, skoro fan Slasha czy Izzy'ego Stradlina gra klasykę, to coś w niej musi być... Z pewnością „Gitariada” nie jest to wydarzenie [tylko] dla starych pierników!

I właśnie taki jest ten festiwal. To nie jest impreza dla kręgu wtajemniczonych, ale dla wszystkich, którym jeszcze chce się żyć i poznawać nowe rzeczy. Witold Kozakowski powtarza, że jego impreza opiera się na trzech filarach: pokazuje gwiazdy, promuje młodych artystów i wspiera talenty z ziemi kłodzkiej. Wystarczy zajrzeć do jej programu [TUTAJ]. Trudno o większe gwiazdy polskiej gitary klasycznej, niż Krzysztof Meisinger, Erlendis Quartet [jak mówił Kozakowski, to niegdysiejsi laureaci kłodzkiej „Gitariady”] czy Janusz Strobel. 20 złotych za bilet? Grzech nie skorzystać.

Jest jeszcze jeden powód, by uczestniczyć w festiwalu. Kaplicę św. Onufrego w Stroniu Śląskim już widzieliśmy, ale czy wszyscy znają kłodzką Aulę im. Arnoszta z Pardubic, czy kościół ojców jezuitów? O kawiarni „Pan Kawka” nie wspominając... To ważne i niezwykle ciekawe miejsca w naszym regionie i – mamy takie wrażenie – niekoniecznie znane jego mieszkańcom. Kłodzki Festiwal Muzyczny „Gitariada” daje nam szansę, by zwrócić na nie uwagę. A że impreza wspierana jest przez burmistrza miasta i starostę powiatowego, możemy ją traktować jak swoją, czyż nie? [kot]

PS Witold Kozakowski myśli już o jubileuszowej, 25. „Gitariadzie”, która będzie za rok. Ma być to wydarzenie, o którym głośno będzie nie tylko w kraju. Kozakowski uśmiechał się już w tej sprawie w Stroniu Śląskim do Zbigniewa Łopusiewicza, przewodniczącego Rady Powiatu Kłodzkiego. O co chodzi? Oczywiście, o pieniądze... Ale to dopiero za rok. Teraz Łopusiewicz nie mógł sobie podarować udziału w koncercie. Bądźmy jak Łopusiewicz: nie przegapmy okazji obcowania z prawdziwymi gwiazdami już w tym tygodniu.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)