Pierwsze „Kłodzkie Lwy”, czyli nagrody burmistrza. Może chcecie się pokłócić o laureatów czy poziom gali? [FOTO}

czwartek, 16.5.2024 20:58 2452 0

„Nazywamy się Celestyna i Mikołaj Nowiccy. Jesteśmy młodym małżeństwem pasjonatów” – tak przedstawiają się w internecie laureaci „Kłodzkiego Lwa” w kategorii „Przedsiębiorczość”. I gdy zobaczyliśmy ich na scenie Kłodzkiego Ośrodka Kultury na gali wręczenia nagród  Burmistrza Kłodzka, która odbyła się 16 maja, zrozumieliśmy: takie nagrody są potrzebne. Właśnie TAKIE!

Pierwsze zdjęcie nie jest najlepszej jakości, ale widać na nim wszystko. Zachwyconych i wpatrzonych w siebie młodych ludzi, którzy z Kłodzkiem związali swoje życie i biznes, burmistrza Michała Piszko, który cieszy się, że ich docenił i chyba nawet jest z tego dumny oraz coś jeszcze... „Czek” na 700 złotych, bo na tyle w naszej walucie wyceniona została nagroda. Nie o pieniądze opiera się jednak to wyróżnienie, ale o prestiż.

Celestyna i Mikołaj Nowiccy prowadzą „Zagajnik”. To coś znacznie więcej niż tylko sklep z roślinami tropikalnymi i egzotycznymi, które sprowadzają z całego świata. Zresztą ich aranżacje są fascynujące. Widzieliśmy je choćby w tak nieoczywistych miejscach, jak kłodzki „Chrobry” czy galeria pARTer. Zostały one przez nich bajkowo odmienione. Powtarzamy: to coś znacznie więcej niż tylko sklep, to znak.

Pani Celestyna ze sceny KOK powiedziała, że gdy 5 lat temu zaczynała w Kłodzku, nie była pewna, czy to dobry wybór... Teraz już [chyba] wie: bardzo dobry. Także dla ich biznesu. Czy nie potrzeba nam takiego znaku? Zastrzyku optymizmu, że Kłodzko to może być fantastyczne miejsce do życia. „Wystarczy” mieć pasję i pomysł. I z tego powodu ten „Kłodzki Lew” jest dla nas najważniejszy, choć i pozostałych 5 jest wspaniałych.

Michał Piszko od kilku lat myślał o „swoich”, burmistrzowskich nagrodach. Do tegorocznej, pierwszej edycji, zgłoszono blisko 40 kandydatów. Dużo? Mało? Sami bylibyśmy w stanie od ręki wymienić drugie tyle osób wartych w Kłodzku wyróżnienia! Co to znaczy? Że nie brakuje tu interesujących ludzi, którzy wpływają na nasze życie i mają niepospolite osiągnięcia. Tak odczytaliśmy sens tych nagród. Celnie?

Zatem po kolei... Gala rozpoczęła się w samo południe, co nie jest zwykłą porą, jak na takie uroczystości. Gdy w sali widowiskowej KOK zaczęły gasnąć światła, publiczność sama umilkła. – Oho, jak w teatrze... – pomyśleliśmy z aprobatą [choć później tego żałowaliśmy!]. Za chwilę było jeszcze lepiej! Najpierw ostry gitarowy riff, a potem z ciemności wyłonił się Roho Konar. Zagrał tak, że niech mu Pan Bóg wynagrodzi!

Dołączyła do niego Agata Bilińska, partnerka z kapitalnej Szkoły Artystycznej Open Vocal i... powiało grozą! Wokalistka zaczęła czytać wiersz Anny Zelenay (1925-70), naszej kłodzkiej dumy przywoływanej niemal przy każdej okazji. Pani Agata zinterpretowała go jednak tak interesująco, jak po chwili zaczęła śpiewać. Mamy taki duet [Agata Bilińska i Roho Konar] i nie wahajmy się go częściej używać!

Potem wszedł na scenę nasz ulubiony konferansjer, Wojciech Heliński {Tak, tak... Pisaliśmy już kiedyś: chcesz mieć udaną imprezę, niech ją poprowadzi pan Wojciech!], ale... Tego dnia nie usłyszeliśmy od niego niemal żadnego żartu. Oszołomiły nas natomiast filmy prezentujące Kłodzko i nominowanych do nagród. „Szkoda, że państwo tego nie widzą!” – chcieliśmy rzec za Bohdanem Tomaszewskim (1921-2015).

Jest jednak szansa, że zobaczycie! Tomasz Lasek, dyrektor KOK, obiecał nam, że pojawią się „w sieci”. Obaj doszliśmy do przekonania, że mogą świetnie promować miasto. Co na nich jest? Nic specjalnego... Po prostu Kłodzko i uśmiechnięci kłodzczanie. Do tego w odcieniach szarości... Uwierzcie nam: takie jest to miasto i jego mieszkańcy. Przeinteresujący! Może czasem warto na to spojrzeć z boku, by uwierzyć?

Pierwszą kategorią, w której wręczono statuetkę „Kłodzkiego Lwa”, była „Kultura”. I tu bez zaskoczeń, burmistrz nie popisał się ekstrawagancją. Ale jak miał to zrobić, skoro do nagrody zgłoszono samą Katarzynę Mąkę-Żelazko, pedagożkę, która prowadzi Kłodzki Chór Kameralny Concerto Glacensis? Ona sama przypomniała, że w Kłodzku działa już 30 lat... Jakoś jesteśmy przekonani, że jeszcze nie raz nas zaskoczy.

Druga kategoria – „Edukacja” – nabrała specjalnego znaczenia po słowach zastępcy burmistrza, Sebastiana Nowaka. – Nie byłoby innych kategorii, gdyby nie ta! – powiedział zdecydowanie ten niegdyś dyrektor szkoły. Słusznie! Tu nagroda nas zaskoczyła, bo otrzymała ją Agnieszka Ryszka z Zespołu Szkół Społecznych [nie „burmistrzowskich”!]. A ona powiedziała: – Dziękuję tym, którzy znoszą mój ciężki charakter.

„Sport” miał zdecydowanego faworyta. Był nim Henryk Szydłowski, trener pływaczek [narzekał, że pływaków ma jak na lekarstwo]. I  „Kłodzkiego Lwa” otrzymał właśnie on, twórca HS Team Kłodzko. Dziękując, wymienił wszystkich najważniejszych w swoim życiu. Zaczął od... burmistrza, potem wspomniał o żonie, zawodnikach, którzy z nim wytrzymują i ich rodzicach. Jak zwykle: najmniej mówił o sobie.

Większym zaskoczeniem była nagroda w kategorii „Turystyka”. Otrzymali ją właściciele Restauracji i Hotelu „Korona”. Ha! Spróbujcie w porze lunchu czy obiadu znaleźć tam stolik... To rzeczywiście kapitalna reklama Kłodzka, bo samochody, które stają na parkingu, mają na rejestracjach literki z całego kraju i okolic. Dla nas ta nagroda to kolejny znak: w turystyce trzeba doceniać konkrety, a nie tylko tylko piękne hasła.

Ostatni „Kłodzki Lew” w kategorii „Społecznik” to oczywista oczywistość. Tu burmistrz Piszko nie odmówił sobie przyjemności, by samemu ją zaanonsować. – Łamie stereotypy, wulkan energii... Elżbieta Karkulewska! – powiedział, a na widowni zapanował entuzjazm. To Klub Seniora, któremu pani Elżbieta przewodzi. Są wszędzie w mieście! – Mamy się zamknąć w domach? – pytała przewrotnie laureatka.

A dlaczego żałowaliśmy, że na początku imprezy zapadła cisza? Bo z każdą chwilą robiło się coraz bardziej... tanecznie! Od tematu z filmów o Agencie 007, czyli Jamesie Bondzie w tle, przez „The Best” znaną z repertuaru Tiny Turner i temat ze „Stawki większej niż życie”, aż po „Gdybyś była jeżem” naszej Kapeli Bożków. – Kłodzkie Oskary... – zażartował Wojciech Heliński. – Ale to trochę tak jest! – dodał zaraz.

Potem był przepyszny bankiet, czy raczej bankiecik. Godzina była wczesnopopołudniowa, trudno było zatem o raut. I podsłuchaliśmy małą kłótnię między Lucyną Piwowarską-Dmytrów z KOK a Marcinem Klimaszewskim, dyrektorem „Chrobrego”. – To nasze dzieci! – mówiła pani Lucyna. – Nie, moje! – zarzekał się pan Marcin. Czyje by one nie były, dobrze, że się pojawiły na „dorosłej” imprezie. I to nie w rolach widzów!

Żeby te nagrody burmistrza miały sens, muszą wzbudzać emocje. Nie zawiść, ale dyskusję. Choć można [trzeba?] się o nie nawet i pokłócić, to nie można być obojętnym. Jak mówił Michał Piszko, ma nadzieję, że „Kłodzkie Lwy” będą wręczać jego następczynie i następcy. Pierwszy krok został zrobiony: niebanalni laureaci, którzy dużo dobrego robią w swoim mieście. Ambitna, choć nie sztywna gala... Kto ma inne zdanie? [kot]

PS Wszystkich nominowanych, nazwiska członków komisji, która wyłoniła laureatów oraz kto był naszą nastoletnią faworytką – znajdziecie TUTAJ.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)