ZACZYTANI... Agnieszka Szpila "Bardo"

piątek, 7.9.2018 10:24 3214 0

Badania wskazują, że 63% Polaków nie czyta książek. Bądź kimś wyjątkowym, dołącz do tych, którzy czytają! Sięgnij po książkę rekomendowaną przez ząbkowickie koło Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich. Dzisiaj lekturę poleca  Elżbieta M. Horowska.

 

Agnieszka Szpila, Bardo, Warszawa 2018 Foksal

 

Jadąc szosą nr 8 między Bardem a Kłodzkiem jeszcze niedawno dało się zauważyć dwa bilbordy o tajemniczej treści. Oba stawiały dziwne pytania: „Czy dziecko Polki i Araba może być białe?”; „Czy świnka morska może być polską patriotką?”. W gruncie rzeczy są to nietypowe reklamy dzisiaj rekomendowanej powieści.

Agnieszka Szpila zaistniała – jak do tej pory – jedną wydaną książką pt. „Łebki od Szpilki”. Tamta była swoistą formą terapii w trudnym macierzyństwie. Autorka ma dwie niepełnosprawne córki, bliźniaczki. Ta może być także trudną formą terapii ale już dla nas, Polek i Polaków, mieszkańców kraju między Odrą a Bugiem.

Książka równie dobrze jak „Bardo” mogłaby mieć tytuł z innym miejscem kultu maryjnego: Wambierzyce, Sulistrowiczki, Sobótka, że wymienią tylko kościoły pątnicze na Dolnym Śląsku.

Z tym Bardem, które mamy na myśli powieść A.Szpili nie ma wiele wspólnego. Owszem jest tu kościół z figurką Matki Boskiej Strażniczki Wiary. Prawdą jest też to, że miasto leży nad Nysą Kłodzką. Ale już nawet sama rzeka płynie w kierunku północnym (najogólniej), a nie odwrotnie, jak autorka sugeruje na stronie 20. Tę część książki czyta się jak najlepszą klechdę, baśń, tyle, że dla dorosłych, bowiem nasycona jest  erotyką, chwilami ocierającą się o pornografię. W Bardzie, dziś zdominowanym przez religię katolicką i zakony katolickie, we wspólnocie miasta żyli właśnie katolicy, ale i protestanci i Żydzi. Daleka (w czasie) wnuczka jednego z wyznawców Jahwe jest jedną z bohaterek współcześnie dziejącej się fabuły „Barda”.

Na pozór każdy z następnych krótkich rozdziałów opowiada realistyczną historię głównych postaci powieści. Każda z tych osób jest niezwykle wyrazista, jednoznaczna, bez wątpienia – przerysowana. To w gruncie rzeczy karykatury naszego społeczeństwa, typy, których polubić, akceptować - nie sposób. Robi się, mówiąc kolokwialnie, śmieszno i straszno. Chyba jedyną prawą, uczciwą i wierzącą w to, co robi postacią jest siostra Małgorzata, wspomniana już późna żydowska wnuczka. Poza nią inni to ludzie skrzywieni, zafiksowani na jakąś myśl (nie chcę używać pięknego słowa – idea). Taki Zdzisław z Żyrardowa choćby. Oczywiście Polak-patriota pełną gębą i z gębą pełną frazesów. Po powrocie z wycieczki do Egiptu zajął się bardzo intratnym handelkiem kołdrami Mojżesza. Robionymi z wełny tych owiec, które wypasał jeszcze biblijny Mojżesz! Trzeba większego absurdu i przykładu podwójnej moralności? Smaczku dodaje fakt, że w czasie wyjazdu córka tej bogobojnej rodziny zaszła w ciążę z Arabem! Zhańbiła rodzinę! Ale już handel oszukańczymi kołdrami z podobnymi Arabami jest do zaakceptowania. Zdzisław z żoną jadą do Barda, gdzie będą się modlić przed figurką MB o to, żeby dziecko się urodziło białe, albo martwe! A już czary goryczy przelewa pogląd Zdzisława na temat osławionej królowej porno Teresy Orlowski (młodsi niech sprawdzą w necie – kto zacz). Otóż Zdzisław uważa, że to jej należał się medal Orła Białego „bo  nikt tak nie rozsławił Polski” (s. 45). Powtórzę – w książce „Bardo” jest śmieszno i straszno. Autorka chlasta na prawo i lewo. Bez zająknięcia punktuje nasze wady narodowe. A może jednak grzechy?

Książka jest w wyrazie nie tylko dramatyczna. Zabawna również bywa. „Warkot silnika niczym u psa Pawłowa wyzwolił w pasażerach uczucie nieprawdopodobnego wręcz głodu, stąd też w autokarze natychmiast rozległ się szelest papieru śniadaniowego i świst odkręcanych nakrętek od termosów z herbatą. Kiełbasiany zapach zmieszał się szybko z siarkowodorem jajeczek na twardo i ogórkami kiszonymi zawiniętymi w sreberko…” (s. 189).

Na powieść można spojrzeć, i czytać ją, dwojako. Jeśli poważnie podejść do poruszonych tematów, jest przerażająca w wymowie. Obnażająca najgorsze cechy narodowe. Jeśli czytać ją jako jeszcze jedną lekturę, w paru miejscach nawet można się uśmiechnąć. Autorce nie brakuje poczucia humoru. Szybko dodaję – czarnego humoru.

W każdym razie – bardzo polecam „Bardo”. Książka na pewno wywoła ogromne emocje. I refleksję. U mnie bardzo smutną, co do kondycji Polaków, konstatację. Odwołując się do wieszcza, brzmi to mniej więcej tak: jesteśmy wielkim narodem, ale żadnym społeczeństwem (C.K.Norwid).

 Elżbieta M. Horowska

Książkę wypożyczają Biblioteki Publiczne w Ząbkowicach (ratusz) oraz w Kamieńcu Ząbk., szukaj jej także w swojej bibliotece.

 

Rekomendacji następnej książki szukajcie na Doba.pl za dwa tygodnie!

 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)