Lechia Dzierżoniów: niesamowicie ważne zwycięstwo ze Śląskiem
To nie był mecz ani o trzy, ani nawet o przysłowiowe sześć punktów. Wygrana w sobotnim meczu dawała mentalną przewagę nad rywalem, świadomość tego, że postawiony przed sobą cel uda się zrealizować. Dzięki złotemu golowi będącego ostatnio w wyśmienitej formie Damiana Niedojada, to Lechici zgarnęli z boiska komplet punktów. Byli przy tym zespołem bardzo zdeterminowanym, grającym dobrą piłkę i zasłużenie inkasującym trzy oczka.
Waga pojedynku była bardzo ciężka. Przegranemu widmo pożegnania się z III ligą mocno zaczynałoby patrzeć w oczy. Dlatego też obawialiśmy się spotkania ze Śląskiem II Wrocław. W dodatku nie wystąpił mocny punkt defensywy - Paweł Słonecki, a Piotr Pietkiewicz przystąpił do meczu z bardzo bolesną kontuzją barku (z boiska schodził w temblaku).
Od samego początku kibice zgromadzeni na stadionie w Dzierżoniowie oglądali szybki mecz. Pierwszą bardzo groźną i chyba najgroźniejszą w całym meczu sytuację mieli przyjezdni. Młodzieżowy reprezentant Polski - Maciej Pałaszewski - uderzył chytrze z 7 metra w światło bramki, ale Malec w tylko sobie wiadomy sposób, instynktownie obronił to uderzenie. Dziesięć minut później poważna odpowiedź Lechii. Pietkiewicz podaje do Buryły, a ten idealnie wykłada na przedpole Niedojadowi. Damian przy asyście obrońcy wślizgiem próbuje szczęścia, jednak słowacki bramkarz rezerw Śląska popisuje się również nie lada refleksem. Na boisku dzieje się sporo, a sam mecz ma bardzo dynamiczny charakter. Choć sytuacji stricte bramkowych nie ma za wiele, to zgromadzeni widzowie mogą czuć się usatysfakcjonowani poziomem.
W 38 minucie Łuczak stanął przed szansą wyprowadzenia Śląska na prowadzenie, Malec źle ocenił lot piłki,a najlepszy strzelec gości decyduje się na strzał, tuż obok spojenia bramki. Uff. Dwie minuty później sytuacja, która wywołała wiele kontrowersji i ogromne oburzenie zarówno na boisku, jak i trybunach. Niedojad będąc w polu karnym wykonuje zwód i stara się minąć obrońcę. Piłka trafia ewidentnie w rękę przeciwnika, jednak Damian rozpędem zabiera się z nią i mając przed sobą Kamenara, decyduje się na potężną bombę, która niestety przelatuje nad poprzeczką. Wielu domagało się rzutu karnego, jednak arbiter pozostał niewzruszony i nakazał grę od bramki. Do końca pierwszej połowy bramki nie padły, choć mieliśmy po jednej akcji z obu stron, jednak pewnie zachowali się bramkarze.
Tuż po rozpoczęciu gry mogliśmy mieć fantastyczne humory. Indywidualna akcja Borowego, który przełożył sobie piłkę na prawą nogę i z woleja uderzył w kierunku prawego okienka bramki, gdy wszyscy oczekiwali futbolówki w siatce, ta przeleciała tuż obok spojenia. Lechici zdecydowanie mocniej ruszyli do przodu. Wszak remis nic im nie dawał, musieli się nieco odkryć. Goście za to grali mocno asekuracyjnie, sporo też faulowali ruchliwych zawodników Lechii. Klarownych sytuacji w naszym wykonaniu jednak brakowało. Potrzebowaliśmy tej kropki nad "i", bowiem graliśmy lepiej do rezerw Śląska i gol nam się należał. W końcu mogliśmy unieść ręce w geście radości. Kapitalnie w środku pola zachował się Paszkowski, który najpierw założył rywalowi "siatkę", a później idealnym kilkunastometrowym podaniem po ziemi obsłużył wychodzącego na pozycję Niedojada. Ten w pełnym biegu nie zastanawiał się długo i mając przed sobą jedynie słowackiego golkipera, trafił do sitki, ku uciesze kolegów i zgromadzonych kibiców. Stracony gol nieco rozsierdził przyjezdnych, którzy przystąpili do odrabiania strat. Bardzo uważnie grał jednak nasz blok defensywny, który kilka razy złapał wojskowych na pozycji spalonej. Dzierżoniowianie po chwili przestoju i odpoczynku, ponownie przenieśli ciężar gry na połowę rywali. Było to bardzo mądre posunięcie, bowiem z minuty na minutę mecz się zaostrzał i pomiędzy zawodnikami dochodziło do zgrzytów. I szkoda byłoby dostać rzut wolny w okolicach pola karnego. W 90 minucie stała się rzecz niesłychana. Po jednej z akcji gości coś do powiedzenia mieli sobie Barski z rywalem, rozpoczęła się szamotanina, momentalnie w polu karnym zameldowały się obie drużyny i doszło do rękoczynów. Sędzia Kacper Hołojda szybko jednak uporał się z tym niecodziennym wydarzeniem, a tuż po nim wskazał winnych. Boisko opuścił nasz bramkarz Łukasz Malec, który za swoje krewkie zachowanie ujrzał od razu czerwoną kartkę, po chwili za drugą żółtą w tym meczu wyleciał też gracz Śląska. W doliczonym czasie pielęgnujemy już każdą sekundę, jednak arbiter nie kończy spotkania. Śląsk próbuje rzucić wszystko na jedną szalę, ale Lechici trzymają się spójnie, tak, jak przez cały mecz. W końcu jest! Po 99 minutach dzisiejszego meczu słyszymy końcowy gwizdek. A to oznacza tylko jedno! Trzy punkty zostają w Dzierżoniowie! Brawo drużyna! "Trójkolorowi" mocno zapracowali na tą wygraną.
Malec - Paszkowski, Buryło, Kowalczyk, Barski, Korkuś, Szydziak (90' Michalski), Tomaszewski, Pietkiewicz (85' Tomkiewicz), Borowy, Niedojad
Kamenár - Repski, Poprawa, Wiech, Zieliński, Kohut, Pałaszewski, Cieśla (63' Stempin), Matusik (26' Bergier), Łuczak (73' Kubacki), Łyszczarz
Źródło: Lechia Dzierżoniów
Komentarze (18)