Przez ostatnie lata niszczono samorządy. Rozmowa z burmistrzem Dzierżoniowa Dariuszem Kucharskim
Jak wyglądała polityka wobec samorządów w ostatnich latach i ile stracili na tym mieszkańcy miasta? Rozmowa z burmistrzem Dzierżoniowa Dariuszem Kucharskim.
Jak nastrój po wyborach?
Zaskoczenie, ale przede wszystkim euforia. Nie ukrywam, że jestem członkiem Koalicji Obywatelskiej. Byłem pewien, że jeżeli ustalenia przedwyborcze zostaną dotrzymane, to faktycznie trzy partie, które myślały o stworzeniu jednej listy, a później współpracowały w trakcie kampanii wyborczej, zdobędą większość w parlamencie. Kluczowa jest większość sejmowa, ona wybiera rząd, podejmuje najważniejsze decyzje. Bardzo ucieszyłem się z tego wyniku, jestem zażenowany tym, że tyle czasu po wyborach nadal nie można sformułować większości rządowej. Odbywa się to kosztem budżetu krajowego i samorządowych, jest także coraz mniej czasu na wykorzystanie środków z KPO i Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Każdy tydzień, każdy dzień gra rolę, żeby to uporządkować i uruchomić.
Wśród włodarzy miast w Polsce wiele mówi się o tym, że w ostatnich latach finansowanie samorządów stało się scentralizowane, co ograniczyło autonomię władz samorządowych, a w konsekwencji utrudniało planowanie budżetów. Samorząd musiał opierać się na subwencjach, które były uznaniowe. Wśród postulowanych rozwiązań samorządowcy wskazują na zwiększenie udziału lokalnych budżetów w podatku PIT, kosztem subwencji z budżetu centralnego.
Zgadzam się z wszystkimi tymi tezami. Przyszedłem do samorządu z firmy produkcyjnej w 2006 roku, niemal osiemnaście lat temu. W zarządzaniu firmą liczy się wynik finansowy, redukcja kosztów, natomiast w samorządzie nie można kierować się jedynie tymi metodami. Po transformacji ustrojowej w latach 90. wprowadzenie samorządności było jednym z najlepszych posunięć. Uwolniliśmy się od centralizacji, kiedy komitet PZPR ustalał, co ma się dziać we Wrocławiu, Dzierżoniowie czy Pieszycach. Oczywiście byli przedstawiciele organów centralnych w terenie, czyli naczelnicy, którzy dostawali wskazówki w kwestii przewidywań centrali i pod to ustalali, co będzie się działo w naszych małych ojczyznach. Po zmianach samorządy musiały okrzepnąć, wprowadzić zasady zgodnie z uchwałami sejmowymi i rozporządzeniami ministerialnymi. Pierwsze lata były ciężkie, znam to z opowiadań najstarszych samorządowców. Po kilku latach wypracowano naprawdę świetne formuły działania: tworzenie budżetów, rozmowy z mieszkańcami. Kiedy zostałem wicestarostą, jako członek zarządu uczestniczyłem w tych działaniach. W pełni z tej wiedzy i doświadczenia skorzystałem po wyborze na burmistrza w 2014 roku. Normy były ustalone, władza przy tym nie kombinowała, wiedzieliśmy jaki jest odpis procentowy z PIT-u, z CIT-u dla samorządów. Tylko że kiedyś ten PIT był płacony przez większą grupę mieszkańców. Teraz nie płacą go osoby do 26. roku życia, zmieniły się też wartości odpisów podatkowych dla obywateli. Kiedyś były na poziomie 20-30%, teraz 12%. Gdyby nie zmiany zasad podatkowych, mielibyśmy na przyszły rok budżetowy od kilkunastu do dwudziestu milionów więcej z podatków centralnych. W takich warunkach trudniej jest tworzyć budżet, ponieważ wydatki i dochody bieżące są najważniejszym wskaźnikiem i musimy to zbilansować. Udaje nam się to poprzez oszczędności, jednak nie możemy w nieskończoność oszczędzać, bo nie będzie za chwilę na czym oszczędzać.
W zeszłym roku mówił Pan, że w wyniku polityki rządu stan finansów miasta został poważnie uszczuplony i 2023 rok jest ostatnim rokiem, kiedy miasto, choć nieobciążone kredytami, będzie mogło funkcjonować bez wielkich oszczędności, a jeżeli nic się nie zmieni, 2024 rok będzie o wiele trudniejszy.
To prawda, jednak właśnie w wyniku polityki uznaniowej, o której mowa, dwa miesiące temu dostaliśmy informację z Ministerstwa Finansów o przyznaniu subwencji wyrównawczej w wysokości 8 mln złotych, co daje nadwyżkę dochodów bieżących nad wydatkami przy tworzeniu budżetu przyszłorocznego. Ale nie o to chodzi, żeby czekać z niecierpliwością miesiąc czy dwa przed projektowaniem budżetu czy taka subwencja będzie wypłacona. Dodatkowo wspomniana utrata wpływów na poziomie około 20 mln złotych tworzą niepewność samorządu. Oczywiście są centralne systemy rządowe, które bez żadnych kryteriów przyznawane są gminom w zależności od czegoś tam, możemy się domyślić czego. Tylko że jedne gminy otrzymywały środki ponad te straty, natomiast inne gminy ich nie dostawały.
Podnoszono też kwestię tego, że władze centralne wspierały raczej gminy mniejsze, a także położone peryferyjnie kosztem gmin na prawach powiatu i gmin podmiejskich, a poza tym stworzono system klientystyczny, uznaniowy, według klucza politycznego. Tam gdzie rządził przedstawiciel władzy centralnej, tam subwencje były wyższe.
Dokładnie tak. Teoretycznie mógłbym powiedzieć teraz, kiedy liczę, że Polską będą rządzili ludzie z mojej opcji politycznej, żeby pozostawić ten system, pewnie minister z PO będzie bardziej przychylny takim gminom jak Dzierżoniów, ale nikt normalnie myślący tak do tego nie podchodzi. Trzeba raz na zawsze skończyć z klientyzmem. Dlaczego ktoś, kto przypodoba się władzy ma być traktowany na preferencyjnych warunkach?
Mając demokratyczny mandat do rządzenia w swoim rejonie.
W całym cywilizowanym świecie, w Europie, forma dyspozycji środkami jest transparentna, organizuje się konkursy z określonymi kryteriami, punktacją, oczywiście subiektywizm zostanie w komisjach, ale nie na zasadzie, że po nieotrzymaniu finansowania na konkretny cel opisany we wniosku wiedząc, że włodarze z sąsiednich gmin dostali, pytam premiera czy ministra o uzasadnienie i okazuje się, że nie ma żadnych kryteriów, wyjaśnienia, nie ma systemu odwoławczego. To absolutnie niedopuszczalna forma korupcji politycznej. Na to nigdy się nie zgodzę, bez względu na fakt, jaka opcja będzie przy władzy. Oczekuję, że wrócimy do normalnego funkcjonowania sprzed ośmiu, dziesięciu lat. Po co zabierać samorządom pieniądze z PIT-ów do Warszawy i dystrybuować potem w formie Polskiego Ładu czy innych programów lub funduszy? Przecież my jako wspólnota samorządowa, mieszkańcy Dzierżoniowa, wiemy, że chcemy zrobić remont basenu, drogi, przeznaczyć środki na edukację czy ochronę społeczną, a na dobrą sprawę teraz sprowadzono nas do roli dysponenta środków warszawskich. Ktoś nam z góry narzuca, co mamy robić.
Oczekuje Pan, że samorząd ponownie stanie się partnerem dla rządu, by sprawnie rządzić i móc odpowiadać na oczekiwania mieszkańców.
Właśnie tak. Takie były elementy programu Koalicji Obywatelskiej oprócz kwestii dotyczących kobiet, równouprawnienia, praworządności, edukacji. Samorząd był jedną z głównych dziedzin z obietnicą szybkich reform i liczę na wsparcie w tym zakresie samorządowców, którzy otrzymali mandat poselski. Oni na pewno mają tę wiedzę i przełożą ją na dyskusję w komisjach i na obradach sejmu, ale także będą słuchali nas, samorządowców. Te zmiany nie będą kosztowne, ale sprawią, że decyzyjność wróci na poziom powiatów, gmin i województw.
Kolejnym problemem jest też tzw. luka oświatowa, kwota którą samorządy muszą dopłacać do utrzymywania szkół. Luka oświatowa się zwiększa. Wśród propozycji pojawiło się także zniesienie kompetencji kuratorów oświaty w zakresie obsadzania stanowisk dyrektorów szkół i zastąpienie kuratorów ciałem kolegialnym złożonym z przedstawicieli rodziców, samorządu, nauczycieli, ministerstwa edukacji.
Otrzymujemy subwencję oświatową i dotację na poziomie około 31 mln złotych, a dopłacamy co roku do oświaty 14-15 mln z budżetu samorządowego, z naszych dochodów bieżących, chociażby z podatków od nieruchomości. Według konstytucji za oświatę odpowiada państwo. Wszystkie koszty dotyczące funkcjonowania edukacji powinny być przekazywane w subwencjach z budżetu państwa gminom oraz szkołom i przedszkolom niepublicznym. Gmina jako podmiot prowadzący musi zapewnić obiekty, zaopatrzenie w media, zadbać o sprawy techniczne. Obecnie po zapowiedzi podwyżek dla nauczycieli, jeszcze przez rząd obecnie funkcjonujący, przekazywana nam subwencja oświatowa nie pokrywa nawet minimum, czyli wynagrodzeń nauczycieli, nie mówiąc już o zakupie pomocy edukacyjnych czy zajęciach dodatkowych. Władze centralne nie liczą się z zapisem w konstytucji. W kwestii kuratorów oświaty, kuriozum polega na tym, że choć burmistrz odpowiada za wszystkie aspekty funkcjonowania szkół i przedszkoli w gminie, także sprawozdania finansowe, to według obecnych przepisów kurator może narzucić, kto będzie dyrektorem szkoły. To kolejny przejaw centralizmu.
Czy w ostatnich latach były zadania bez środków, czyli takie sytuacje, kiedy na barki samorządów przekazano zadania, które de facto powinny być rządowe, bez odpowiedniego finansowania?
Dzierżoniów otrzymał w ubiegłym roku od rządu środki na węgiel, ale organizacja transportu odbywała się już kosztem gminy i pracowników OPS-u. Podobnie było z pomocą dla uchodźców z Ukrainy. Wydawanie dowodów osobistych też jest deficytowe, mamy na to dotację 500 tys. złotych, a tak naprawdę kosztuje nas to 800 tysięcy. W kwestii paszportów, o które się ubiegaliśmy, państwo finansuje połowę etatu dwóch pracownic. Czyli każda ma opłacone po ¼ przez wojewodę, a ¾ jest płacone przez miasto, do tego dochodzą koszty obsługi administracyjnej i materiały. Ale zrobiliśmy to świadomie, żeby ułatwić życie mieszkańcom. W praktyce wygląda to w ten sposób, że przychodzi rozporządzenie ministra, samorząd ma załatwić problem, a co do finansów dogadamy się później. A później przychodzić dekret o podziale środków na cały kraj, i nie ma analizy, czy są to środki wystarczające.
Aby zwiększyć sprawczość samorządów postuluje się zmniejszenie kompetencji wojewodów, by zamiast rozstrzygnięć nadzorczych dać możliwość zaskarżania uchwał do sadów administracyjnych.
To też dziwne, że jako samorząd lokalny z Radą Miasta upoważnioną do podejmowania uchwał nieraz w kuriozalnych sytuacjach nadzór prawny ingerował i trzeba było zmienić zapisy uchwały, w innym razie wojewoda uchylał daną uchwałę. Tymczasem wojewoda nie jest sądem, jest organem wykonawczym, rządowym i tutaj raczej sąd administracyjny powinien mieć takie możliwości.
Jakie sprawy w ostatnim czasie leżące w gestii instytucji rządowych były odbierane przez mieszkańców jako niedopełnienie obowiązków przez samorząd?
Chociażby problem regulacji rzeki Piławy będący w gestii odpowiedzialności Wód Polskich, które odpowiadają za cieki wodne. Występujemy regularnie do Wód Polskich, wystosowaliśmy kilka pism, ale zawsze jest odpowiedź, że będzie to robione w miarę posiadanych środków, tymczasem rzeka zarasta coraz bardziej. Przez ostatnie dwa lata Wody Polskie przekazały po 70 tysięcy na czyszczenie tej rzeki, ale to zaledwie kropla w morzu potrzeb. Kilka razy spotkałem się z zarzutem, że burmistrz nie pilnuje rzeki, bo zarasta, niestety nie jest to nasza kompetencja, ale jednostki rządowej jaką są Wody Polskie.
Podobnie kwestia problemu z odorem w Dzierżoniowie czy składowiska odpadów przy ul. Kilińskiego. Jeśli mam jako burmistrz możliwości prawne, techniczne, finansowe, żeby usunąć jakąś uciążliwość w mieście, robimy to niezwłocznie, jednak w przypadku rzeki, odoru, składowiska nie mam takich możliwości prawnych, musiałbym mieć rozporządzenia ustawowe, albo rozporządzenia, żeby wydawać pieniądze publiczne na taki cel. Mogę naciskać odpowiednie instytucje, proponować spotkania, rozwiązania, ale nie zawsze przynosi to oczekiwany skutek. A tak naprawdę wszystko co dzieje się w mieście kojarzone jest przez mieszkańców z burmistrzami i samorządem. Mało kto też wie, że dana droga na terenie gminy jest drogą wojewódzką. Zarzuca mi się, dlaczego nie ma jeszcze remontu ul. Kilińskiego, to jest ostatnia z najważniejszych dróg wymagających remontu, ale to jest droga wojewódzka. Koszty odpadów z kolei wynikają z przepisów prawa, my powołaliśmy ZGPD 7, które w naszym imieniu ma prawo zorganizować przetarg publiczny, zgłaszają się zainteresowane podmioty, składają oferty i nie mamy innego wpływu, chyba żebyśmy stworzyli gminny zakład gospodarki odpadami. Na tę cenę mają wpływ koszty transportu, paliwa, a także opłaty środowiskowe, które muszą płacić przedsiębiorcy marszałkowi czy to do Ministerstwa Środowiska.
W kwestii niezależności samorządowej, jeżeli chodzi o podatek od nieruchomości, mówi się o reformie, która dawałby władzom samorządowym większą swobodę w ustalaniu stawek podatku od nieruchomości w zależności o lokalizacji nieruchomości czy jej przeznaczenia.
W tej chwili mamy ustalone przez ministra finansów maksymalne stawki w różnych dziedzinach, podatek na lokal z przeznaczeniem na działalność gospodarczą, lokal mieszkalny, nieruchomość niezabudowaną, nieruchomość rolniczą, czy podatek od nieruchomości przy działalności dotyczącej ochrony zdrowia. Podatek wzrośnie o 8 procent. Na pewno nie widzę możliwości ani potrzeby w mieście, aby te stawki podatku windować do maksimum, jeśli już powinny się zmienić w stosunku do dzisiejszych stawek o stopień inflacji, żeby pokrywać koszty wzrostu cen i usług. Nie mam sygnałów od mieszkańców, że są drastycznie wysokie. Wszyscy rozumiemy, że to danina, z której później załatwiamy potrzeby społeczne, mieszkaniowe, lokalne. Najwyższe podatki płacą wielkopowierzchniowe obiekty handlowe.
Czy w związku z polityką rządu były jakieś duże oszczędności miasta czy niezrealizowane zadania inwestycyjne?
Jeżeli chodzi o inwestycje, to była ostatnia dziedzina, gdzie chcieliśmy oszczędzać. W reakcji na pandemię, wojnę w Ukrainie, zapaść gospodarczą, wzrost inflacji zaproponowałem stworzenie programu oszczędności dla miasta. Powołałem zespół, który przez kilka tygodni pracował nad możliwościami oszczędzania, między innymi na zużyciu energii elektrycznej - ograniczyliśmy oświetlenie w sposób rozsądny, na materiałach eksploatacyjne w urzędzie i w jednostkach organizacyjnych. Dzięki temu udało się zaoszczędzić kilkanaście procent w wydatkach bieżących.
Dzierżoniów czeka na środki z KPO?
Mamy przypisane 80 mln i zamierzam to wykorzystać. Czekają inwestycje: modernizacja basenu krytego i odkrytego, wybudowanie Przedszkola Publicznego nr 7 po wyburzeniu starego budynku, remont ul. Nowowiejskiej, likwidacja pieców węglowych na odnawialne źródła energii. Obecnie sytuacja finansowa jest stabilna, choć nie idealna. Choć są gminy w naszym terenie, gdzie samorząd może nie mieć pieniędzy na inwestycje unijne, bo nie ma na wkład własny, w rezultacie środki wykorzystane zostaną przez gminy bogatsze czy bardziej zaradne.
Modernizacja basenu krytego obejmie budowę części rekreacyjnej?
Takie są plany. Jesteśmy już właścicielami terenu za basenem należącego wcześniej do spółdzielni Rolnik. Pierwszy etap prac zakładałby remont zabytkowego basenu, drugi dobudowanie części rekreacyjnej, koszt około 40 mln, co byłoby realne przy 70 procentach dofinansowania.
Czego oczekuje Pan od nowych parlamentarzystów z naszego terenu?
Rzetelnej współpracy na zasadach partnerskich. Nie oczekuję, żeby załatwiali coś dla mnie w Warszawie czy Urzędzie Wojewódzkim. Jestem tego radykalnym przeciwnikiem. Oczywiście można lobbować na rzecz swoich spraw, ale na sprawiedliwych zasadach, a nie tylko dla wybrańców. Liczę na współpracę z Markiem Chmielewskim, który został członkiem Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej, więc będzie miał możliwość rekomendowania rozwiązań i proponowania uchwał. Ale także z Sylwią Bielawską, byłą wiceprezydent Wałbrzycha. Będę starał się współpracować ze wszystkimi parlamentarzystami z tego terenu. Najważniejsze, by zmienić podejście do samorządu. Pamiętam jak osiem lat temu, kiedy rozpoczęło się rozdawanie pieniędzy bez konkursów, wszyscy w samorządach burzyliśmy się, walczyliśmy, że tak nie może być. Natomiast po ośmiu latach stało się to prawie rutyną i większość samorządowców uznała, że tak chyba musi być. Przykładem jest ustawa o zamówieniach publicznych, która obowiązuje nas wszystkich - nie możemy wydać złotówki ze środków publicznych bez zamówienia publicznego. To samo powinno obowiązywać władze centralne, ani złotówka nie powinna być wydawana na zasadach koleżeństwa, tylko w konkursach z jasnymi kryteriami i z możliwością odwołania.
Aneta Pudło-Kuriata
Przeczytaj komentarze (79)
Komentarze (79)