Pożegnanie SYLWESTRA CHĘCIŃSKIEGO, absolwenta I Liceum Ogólnokształcącego w Dzierżoniowie

piątek, 10.12.2021 15:45 6063

Artyści nie odchodzą na zawsze. Pozostawiają swoim spadkobiercom to, co było w ich życiu najważniejsze – własne dokonania, spuściznę utrwaloną w słowie, muzyce, obrazie czy filmie oraz siebie  – prywatnego, nieoficjalnego i często bardzo bliskiego.

Sylwester Chęciński - zdjęcie z obchodów 70-lecia szkoły

Kim był dla wielu i kim był dla każdego z nas z osobna twórca „Historii żółtej ciżemki” i „Samych swoich”? „Wielkiego Szu” i „Rozmów kontrolowanych”? Twórca, który w każdym kolejnym dziele pragnął osiągnąć coraz wyższy poziom filmowej sztuki? Każdy widz i ten, kto Go spotkał na swojej drodze odpowie sobie sam.

Urodził się 21 maja 1930 roku na Lubelszczyźnie w Suścu. W 1950 r. ukończył I Liceum Ogólnokształcące w Dzierżoniowie („matura według mojej matki była furtką do lepszego świata"), a w 1956 r. Wydział Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi (Żartobliwie: „Początek? W liceum zajmowałem się organizowaniem biletów dla całej szkoły na spektakle i filmy”).

To w słynnej łódzkiej filmówce spotkał innego absolwenta Liceum – Zbigniewa Cybulskiego, któremu zaproponował udział w dyplomowej etiudzie filmowej. Związek z ziemiami zachodnimi powojennej Polski znajdzie potem wyraz między innymi w słynnej trylogii filmowej o Kargulu i Pawlaku. Współpracował ze znakomitymi ludźmi kultury: Markiem Kondratem (Historia żółtej ciżemki), Janem Nowickim (Wielki Szu), Stanisławem Tymem (Rozmowy kontrolowane), Władysławem Hańczą i Anną Dymną (Sami swoi…), Zbigniewem Zamachowskim i Kingą Preis (Przybyli ułani). Nagradzany, oglądany, okrzyknięty najwybitniejszym twórcą powojennej komedii polskiej, życzliwy i skromny, podczas wielkich celebr uciekający od tłumu do tych, którzy zapewniali mu komfort pozostawania zwyczajnym kolegą, przyjacielem i znajomym.

Dla nas pozostanie przyjacielem I Liceum: zawsze obecnym na zjazdach absolwentów, chętnie rozmawiającym o pozafilmowych sprawach, cieszącym się na okolicznościowe spotkania i przegadującym długie godziny z kolegami z klasy – Wackiem Niedziółką czy Wojtkiem Jaruzelskim. Cieszącym się informacjami wydobywanymi z licealnego archiwum na temat swojej edukacyjnej przeszłości: jak choćby tą wydobytą z archiwum a przywołaną podczas zorganizowanego przez nas w 2010 r. benefisu, że na maturze ustnej z języka angielskiego miał zinterpretować poemat A. E. Poe „Kruk”, albo tą o braku jednej narty, co uniemożliwiało mu dołączenie do narciarskiego biegu pozostałych uczniów… Podczas benefisu towarzyszył mu Jan Nowicki, kultowy Szu z kinowego hitu. Owo spotkanie było bezprecedensowe w historii szkolnej auli. Były okolicznościowe limeryki, repertuar śpiewany z Piwnicy pod Baranami, odpowiednia do profesji Gościa scenografia, rozmowy z widownią…

Sześć lat temu byłyśmy na uroczystości jubileuszowej z okazji Jego 85 urodzin. Jubileusz, który zgromadził sporą część filmowego świata – aktorów, scenarzystów, współpracowników – odbył się we wrocławskim Dolnośląskim Centrum Filmowym. „Okropnie nie cierpię jubileuszy” – powiedział wtedy bohater dnia. A potem, w kuluarach, rozmawialiśmy o kolejnym zjeździe absolwentów I LO, przekreślonym niestety przez pandemię… A równo rok temu – o długim czekaniu na scenariusz, z którym warto byłoby się zmierzyć.

Niedawno na pytanie jednej z dziennikarek, co jest w życiu najważniejsze, odpowiedział: „Ład w człowieku”. Gdy rozmawiamy dziś o spotkaniach z Nim, znajdujemy ten ład w każdym Jego wspominanym geście i słowie. I to ten pożądany „ład w człowieku” pozwala nam żegnać Go dzisiaj z łagodną wyrozumiałością i pogodnym smutkiem. Bo choć odszedł, pozostawił swoje dzieła i zwyczajną ludzką serdeczność dla drugiego człowieka.

 Grażyna Bajsarowicz i Janina Weretka-Piechowiak