Borys „załatwił” Stojków! Wiadomo, że to on stoi za pomysłem budowy suchego zbiornika między Stroniem a Lądkiem

dzisiaj, 6 godz temu 1563 0

Oto nowy wróg publiczny numer jeden: Borysław Zatoka, były radny powiatowy. Zdetonował bombę w Lądku-Zdroju na samym końcu spotkania z Wodami Polskimi, choć lont tlił się już wcześniej. To on wymyślił, by wysiedlić wieś Stójków pod suchy zbiornik! Został zdemaskowany w środę, 12 marca. Wariat?! Dla nas to bohater. I – co nie jest absolutnie obelgą – współczesny pozytywista.

Kto jest ważniejszy: około 100 mieszkańców Stójkowa czy kilka tysięcy, prawie 5, mieszkańców Lądka-Zdroju? Trudna odpowiedź... Mieszkańcy maleńkiego Stójkowa zostali ciężko doświadczeni przez wrześniową powódź. A ci z Lądka-Zdroju? Wszyscy wiedzą, że nie mniej, ale jest ich więcej i – podobnie jak stójkowianie – nie pierwszy, ale oby ostatni raz. Borysław Zatoka odważył się, by zaproponować rozwiązanie.

Nie było to paplanie, jakiego wiele słyszymy na spotkaniach poświęconych „Programowi redukcji ryzyka powodziowego w zlewni Nysy Kłodzkiej” prezentowanemu przez Wody Polskie. Opisywaliśmy to nie raz. Dotąd na ziemi kłodzkiej znaliśmy się na piłce nożnej, medycynie i wszystkim, czym się nie zajmujemy. Teraz okazało się, że najlepiej wiemy, jak zapobiec powodziom. Czy Borysław Zatoka nie jest taki sam?

Po pierwsze wpadł na pomysł nie 5 minut przed spotkaniem, ale jeszcze w listopadzie. Po drugie, znalazł sojuszników, którzy nie tylko go wsparli, ale i zweryfikowali jego koncepcję. Pierwszym był autorytet w naszej okolicy, czyli prof. Wojciech Ciężkowski, lądczanin, naukowiec z Politechniki Wrocławskiej. Drugim dr Krzysztof Radzicki z Politechniki Krakowskiej, ekspert od „budowli piętrzących”. Obaj byli na spotkaniu.

Zainteresował tematem prof. Janusza Zaleskiego, który jest szefem projektu mającego przygotować program „redukcji ryzyka powodziowego”, a ten przekazał go swoim współpracownikom. I... pomysł Borysława Zatoki pojawił się w opracowaniu Wód Polskich. Dlaczego nazywamy autora bohaterem? Bo zamiast – tak „po naszemu” – usiąść i narzekać, czekać, aż manna z nieba zacznie nam spadać, zaczął pracować głową.

Czy to dobry pomysł? W skrócie polega on na tym, by sztolnią przeprowadzić nadmiar wody z Białej Lądeckiej ze Starego Gierałtowa do Stójkowa, omijając tym samym zalanie Stronia Śląskiego, wybudować suchy zbiornik w Stójkowie, co – przy licznych kłopotach: koniecznością przekonania mieszkańców i znalezienia im godnego miejsca do życia, wymyślenia, co z koleją i DW392 – ratować będzie Lądek-Zdrój.

Tak Borys „załatwił” Stojków, jak określił to Andrzej Dylewski z Radochowa, gdzie w jednym z wariantów też miałby powstać suchy zbiornik, a wieś to pod względem ludności podobna do Stójkowa. Dlaczego zatem wybrać Stójków? Bo zbiornik tam ratuje Lądek-Zdrój. – A dlaczego my mamy być zmasakrowani, skoro Stójków się nie zgadza? – takie pytanie, zdaniem prof. Wojciecha Ciężkowskiego, mogą stawiać lądczanie.

Kto podejmie decyzję, czy pomysł będzie realizowany? Wiceprezes Wód Polskich Mateusz Balcerowicz powtórzył w Lądku-Zdroju, że do końca marca będą zbierane uwagi, w kwietniu odbędzie się kolejna tura spotkań informacyjnych, po których jego instytucja przekaże rekomendacje rządzącym. Jeśli ci je zaakceptują, do końca 2026 roku powinien powstać projekt, a – po uzyskaniu finansowania – w 2027 roku ruszy budowa.

– Moją intencją jest poszukiwania takiego rozwiązania, które będzie ratować Lądek – nie kryje Borysław Zatoka. Bo to Lądek-Zdrój, stare i piękne uzdrowisko, jeśli nie będzie w takim stopniu jak teraz zagrożone powodzią, stanie się centrum przyciągającym w nasze strony turystów. Bez Lądka nie będziemy się rozwijać, to pewne. – Nie zostaniecie sami – Zatoka zapewnia mieszkańców Stójkowa. Co oni na to? Nie ufają.

– Stoimy za naszymi mieszkańcami – deklarował rozpoczynając spotkanie burmistrz Tomasz Nowicki. W imieniu swoim i radnych. Trudno jednak długo siedzieć okrakiem na barykadzie. Burmistrz mówił też, całkiem słusznie, że w związku z planami budowy suchych zbiorników inaczej wygląda perspektywa mieszkańców Kłodzka: – Tak, budujcie, to nas obroni, inaczej nasza: – Nas to dotyka bezpośrednio. Ale trzeba wybrać.

Na razie można przyznać, że nasi samorządowcy się uczą. Pierwsza część spotkania z Wodami Polskimi była czytelna chyba dla wszystkich, bo zebrali pytania od mieszkańców, a potem – w ich imieniu – zadawał je przewodniczący rady miejskiej Sebastian Łukasiewicz. Krótkie pytania, krótkie odpowiedzi. – Które domy w Stójkowie zostaną wysiedlone? – Na razie lokalizacja zbiorników jest bardzo orientacyjna. I następne...

Potem było gorzej, co nie znaczy, że nieważnie. Maria Łukaszewska z lądeckiego pensjonatu Willa Marianna, mówiła: – Jesteśmy pogodzeni z tym, że będziemy się musieli wyprowadzić. Popieramy zbiorniki, bo Polska już więcej nas nie będzie ratować... I spytała prof. Zaleskiego: – Odbudowywałby się pan na naszym miejscu, wieszał firanki czy wynajął mieszkanie? Ten odparł: – Odbudowywałbym! Trzeba jakoś żyć.

Inna pani zwróciła uwagę, że jedną z najtrudniejszych kwestii jest stan zawieszenia. Święte słowa! Wspomniany już mieszkaniec Radochowa mówił: – Niech mnie wysiedlą, mam dość, zalało mnie już trzy razy! No ale Borys „załatwił” Stojków, a nie Radochów... A co będzie z tymi, którzy nie będą chcieli opuścić swoich domów? – Dotąd nikogo siłą nie wyprowadzaliśmy. W Raciborzu czekaliśmy 7 lat – odpowiedział prof. Zaleski.

Ważne pytanie Wodom Polskim zadała Paulina Bagińska, której chyba nikomu nie trzeba przedstawiać: – Skąd państwo będziecie widzieli, jaki jest wynik konsultacji społecznych? Odpowiedział wiceprezes Mateusz Balcerowicz: – Wyniki konsultacji nigdy nie są „mierzalne”. Nie będzie żadnego głosowania. Rekomendacje zostaną przedstawiane decydentom. Warto o tym pamiętać. Po coś mamy przecież rząd. [kot]

Zdjęcia: Bogumiła Mikita-Gułaj i doba.pl

Dodaj komentarz

Komentarze (0)