Co trzeba mieć w głowie, by rzucić wygodne życie i wybrać się rowerem do Afryki?! Usłyszeliśmy to w Radochowie

sobota, 3.6.2023 12:53 3472 2

Rafał Jurkowlaniec [rocznik 1967] był dziennikarzem, politykiem, nawet wojewodą dolnośląskim. W przeddzień Światowego Dnia Roweru, 2 czerwca, przyjechał do Winiarni Radochowskiej, by opowiedzieć nam jednak nie o swoich dawnych przewagach, ale o wielkiej pasji: wyprawach na dwóch kółkach. A konkretnie? Jak rowerem przejechać... Afrykę!

Samotna podróż po Afryce nie była pierwszą taką wyprawą Jurkowlańca. Dotąd najdłuższą jego eskapadą była ta po USA: 2 miesiące i przejechanych 6587 kilometrów. Od Nowego Jorku do Astorii w stanie Oregon nad Pacyfikiem. Ba, nawet do córki pojechał z Wrocławia do Londynu na rowerze! Dla „rozgrzewki” jeździ choćby do Włoch... Dlaczego? Bo to lubi.

Te 30 dni na rowerze kompletnie zmieniło moje postrzeganie Afryki. Jest piękna, tajemnicza i egzotyczna, ale też groźna i nie wybacza błędów. Jeżeli nie lubisz wychodzić ze strefy komfortu i boisz się mocnych wrażeń, to nigdy tu nie przyjeżdżaj. Ale jeśli fascynuje Cię świat zupełnie inny niż nasz i masz w sobie odrobinę szaleństwa, to musisz tego spróbować.

Tak Rafał Jurkowlaniec pisał 3 marca na mecie w Bandżulu, stolicy Gambii, skąd dotarł z hiszpańskiej Malagi. O tej swojej „odrobinie szaleństwa” opowiadał w Winiarni Radochowskiej, którą prowadzi Zbigniew Piotrowicz [rocznik 1958], który z kolei upodobał sobie wspinaczki górskie. Nic dziwnego, że słuchaliśmy tego z rozdziawionymi gębami. Kobiety – z podziwem, mężczyźni – raczej z zazdrością.

Jurkowlaniec przekonywał jednak, że niesłusznie patrzymy na niego jak na herosa. Po pierwsze pasja rowerowa nie jest dla wybranych, nie trzeba mieć jakoś szczególnie zasobnego portfela. Sam lot z Wrocławia do Malagi to jedynie 300 złotych. Powrót z Afryki już droższy, bo 2 tys. zł. Utrzymanie na miejscu? Tańsze niż w Polsce. Sprzęt? Wystarczy kilkuletni, solidny rower, a nie jakaś „nówka sztuka”.

Nie trzeba też jakoś specjalnie się przygotowywać. On sam nie jeździ codziennie na rowerze. W zimie raczej biega. I nie są to też jakieś zabójcze  treningi. Pół godziny, godzina, byle regularnie. Takie przygotowanie wystarczyło, by Jurkowlaniec na pustyni w Mauretanii przejechał na rowerze 251 kilometrów jednego dnia! I to nie po naszych singletrackach, które go specjalnie nie fascynują. Ale... co kto lubi. Byleby się ruszać.

Rafał Jurkowlaniec zdradził, co przy długich wyprawach jest najważniejsze i bywa najtrudniejsze: akceptacja dla takich szaleństw rodziny. Gdy pojechał do USA, zostawił dom na 2 miesiące. Do Afryki, gdzie wpadł w burzę piaskową i pedałował przez tereny objęte wojną – na miesiąc. I podkreśla, że kompromisy są niezbędne. Czeka zatem ze swoją wymarzoną wyprawą do Australii.

W walentynki, gdy był w podróży po Afryce, jego żona w mediach społecznościowych napisała jednak: „Kochajmy swoich wariatów, póki nie zdziadzieją”... Zobaczcie w naszej galerii zdjęcia z prywatnego archiwum Rafała Jurkowlańca. On nie „dziadzieje”. [kot]

Przeczytaj komentarze (2)

Komentarze (2)

Tygrysek niedziela, 04.06.2023 09:27
A starostka jedzie czy mu rząd pieniędzy nie dał?
Adam sobota, 03.06.2023 21:40
Niestety rowerzyści to odklejona patola,tylko blokują ruch na drogach