HISTORIA JAKIEJ NIE ZNACIE. Czy niemiecka lesbijka godna jest tego, by ją wspominać w polskim Lądku-Zdroju?

sobota, 13.4.2024 16:57 14538 5

Margarethe Siems (1879-1952) była uwielbiana niczym obecne gwiazdy pop. Dziś jej dom w Lądku-Zdroju popada w ruinę, a mieszkańcy kurortu nawet nie wiedzą, który to. Czy warto pamiętać tę operową divę wygnaną stąd przez naszych dziadków? Zmarła 13 kwietnia 1952 roku.

Śpiewaczkę przypomniał oficjalny profil Muzeum Miejskiego Wrocław i wymienił ją wśród 30 Dolnoślązaczek. Gwiazda urodziła się bowiem 30 grudnia 1879 roku w Breslau [dziś: Wrocław], a w Bad Landeck [dziś: Lądek-Zdrój] miała – jak to określają wrocławscy muzealnicy – „wiejski dom”. Dom ów, wcale nie wiejski, przetrwał do dziś, a lądczanie pytają na forach: – Który to?  Bo „kto to” raczej się nie pyta. Muzeum Miejskie Wrocław napisało przecież: „wyautowana lesbijka”.

Na historię Margarethe Siems zwrócił nam uwagę kilka lat temu Borysław Zatoka, radny powiatowy, u którego na ścianie zobaczyliśmy stare zdjęcie artystki, niemal sąsiadki [miała ona dom przy dzisiejszej ulicy Miłej pod numerem 3]. Wiedział, że oryginalnych arii w jej wykonaniu można posłuchać w serwisie YouTube. Jeszcze młodszym zwróćmy uwagę, że są one dostępne na serwisach Spotify czy Deezer. Obok przebojów Beyoncé czy samego Zenka Martyniuka... Posłuchajmy jej arii z 1903 roku:

Margarethe od najmłodszych lat pobierała lekcje gry na skrzypcach i fortepianie. Śpiewu zaczęła się uczyć dopiero, gdy miała 15 lat. Okazała się na tyle obiecującą adeptką, że zgodziła się ją przyjąć w Dreźnie słynna w owym czasie węgierska sopranistka Aglaja Orgeni. Po 3 latach studiów, trafiła do Neues Deutsches Theatre w Pradze. Jej pierwszą rolą była królowa Marguerite w „Hugonotach” Giacomo Meyerbeera. Praska prasa tak oceniła występ: „Fenomen wokalny”.

Gdy po latach opuszczała Pragę, jej fani oszaleli. „Prager Tagblatt” z września 1908 roku opisywał owacje po występie, ale i tłumy na ulicach, które wiwatowały na cześć swojej gwiazdy. A w garderobie złożono dla niej prezenty: „wspaniałą bransoletę, kilka cennych pierścionków, srebrną tacę, serwis z likierami, srebrny jardinier, wspaniały haftowany złotem pompadour, wspaniałą lampę i wiele innych”. Przede wszystkim jednak została zasypana kwiatami.

Artystka długo nie mogła przedostać się do samochodu przez tłum młodych wielbicieli. Gdy już dotarła do hotelu, musiała z balkonu długo prosić fanów, by się rozeszli. Przeniosła się do Semperoper w Dreźnie i tam stała się naprawdę sławna. Z myślą o jej możliwościach wokalnych swoje opery komponować miał Richard Strauss. W sumie zaśpiewała blisko 50 partii. Występowała na operowych scenach Berlina, Wiednia, Mediolanu, Londynu czy Petersburga oraz... Bad Landeck.

Tu akompaniował jej lądczanin Georg Hartmann (1887-1954), a śpiewała w „Luisensaal” w Domu Zdrojowym. Tu kupiła dom i mieszkała w nim na stałe, a śpiewu uczyła we wrocławskim konserwatorium. 27 listopada 1946 roku dostała godzinę na opuszczenie „Landhaus Siems” przy Miłej. Straciła wszystko, w tym dedykowane jej partytury Straussa. Wróciła do Drezna. Tam wdała się w romans życia, straciła adoptowaną córkę. Zmarła w 1952 roku. Jej grobem do dziś opiekuje się miasto.

A w Lądku-Zdroju? Gdy kilka lat temu austriacki znawca opery, Peter Sommeregger, odwiedził kurort w poszukiwaniu śladów po słynnej do dziś śpiewaczce, odnotował, że jej dom stoi opuszczony, częściowo zrujnowany i liczy na nowego właściciela, którego czekają jednak spore inwestycje. Stwierdził też wówczas, że nasze miasto ze swoim zdrowym powietrzem i kąpielami radonowymi mogło być niemal sto lat temu dobrym miejscem na emeryturę gwiazdy, ale „wypadło z czasu”.

Wyjaśniał współczesnym czytelnikom, że kiedyś goszczono tu koronowane głowy, ale dziś jest cieniem dawnej świetności. „O eleganckiej, zamożnej publiczności miejsce to może tylko pomarzyć” – napisał po powrocie do Austrii. A samą książkę i jej bohaterkę wiedeński wydawca zachwalał tak: „Jej życie prywatne odzwierciedla odwagę silnej kobiety, która świadoma swoich lesbijskich skłonności, zrezygnowała z burżuazyjnej egzystencji i odważyła się przeciwstawić NSDAP”.

 Wcześniej wydawca książki Petera Sommereggera „Wir Künstler sind andere Naturen. Das Leben der Sächsischen Hofopernsängerin Margarethe Siems”, która ukazała się w 2016 roku, oczywiście wspomina, że była to wyjątkowa śpiewaczka. Nie ze względu na orientację seksualną, ale wielki talent i pracowitość. Czy warto dziś o niej pamiętać, w rocznicę jej śmierci? Przypomnieli ją kilka lat temu społecznicy z Lądeckiego Towarzystwa Historyczno-Eksploracyjnego. Władz miasta to nie zainteresowało. [kot]

Zdjęcia archiwalne: operalounge.de.
Przeczytaj komentarze (5)

Komentarze (5)

D wtorek, 16.04.2024 15:10
Odpowiadając na pytanie z nagłówka - nie jest
east is east wtorek, 16.04.2024 11:48
Takiej PUSTYNI INTELEKTUALNEJ jak dolnośląskie mieścinki i wiochy zasiedlone przez...
Bielawianin poniedziałek, 15.04.2024 17:21
Kto wymyśla takie tytuły? To sławna jest dlatego że była...
xz sobota, 13.04.2024 19:39
Mogła zostać w Lądku.
chory system sobota, 13.04.2024 19:28
Państwo ma na Renowację Kośćielnych Kapliczek a nie zajmie śię...