Jak daliśmy się zrobić w wielkie „B z kropką”, czyli w balona? Kandydaci na prezydenta boją się naszych stron

6 Zobacz galerię

Wielki balon, kandydatka na chorągiewkach i bańki mydlane... To były znaki, których nie rozpoznaliśmy. Magdalena Biejat, kandydatka w zbliżających wyborach prezydenckich, ruszyła na podbój Kłodzka. W sobotę, 5 kwietnia, agencja reklamowa rozbiła jej miasteczko u zbiegu ulic Spółdzielczej i Przyjaciół Dzieci. Ktoś z was tam się wybrał?

Nadmuchany balon... Samej kandydatki nie było, co mogły sugerować kolportowane w mediach społecznościowych plakaty. Musimy się zgodzić: nigdzie na nich nie było napisane, że Magdalena Biejat zaszczyci kłodzczan swoją obecnością. Nigdzie jednak nie ma informacji, że spotkamy się tam nie z nią, ale kilkorgiem jej niewydarzonych akolitów, którzy schowają się pod namiotem i tam będą czekać na potencjalnych wyborców.

Jedna z najmądrzejszych kobiet w Kłodzku zwróciła nam uwagę: – Kandydat na chorągiewce?! Fakt, nie kojarzy się to specjalnie ze stabilnością poglądów, którą Magdalena Biejat chwali się w telewizji. Tam można od niej usłyszeć nawet interesujące rzeczy. Cóż, skoro Kłodzko – poza spektakularnym wiecem Sławomira Mentzena [pisaliśmy o tym TUTAJ], kandydaci omijają szerokim łukiem... Kogoś może przegapiliśmy?

I tak mamy telewizyjne tournée, a marzenia o prezydenturze kandydatów pękną jak mydlane bańki przedstawicielki lewicy. Słowo „lewica” piszemy z małej litery, bo nie wiemy, czy dalej reprezentuje ona partię, do której przeszła z Razem, by kandydować. Zieleń jako kolor dominujący? Dotąd kojarzyła się ona z PSL czy Zielonymi [choć teraz to inny odcień]. A twardych mężczyzn rodem z PZPR u jej boku nie widać. [kot]

PS Do narracji nie pasował nam inny atrybut: wata cukrowa, do rozdawania której odwiedzającym miasteczko przymierzali się organizatorzy [że niby cukier krzepi?]. Tych też jednak nie widzieliśmy. Ale punkt w kampanii wyborczej został odhaczony, a my daliśmy się zrobić w balona.