Czy pień płonący na cmentarzu w Dusznikach-Zdroju to jakiś znak? Tak, to symbol ludzkiej głupoty... [FOTO]
Do tej absurdalnej sytuacji doszło w sobotę, 17 grudnia. Po godzinie 16:00 w remizie OSP Duszniki-Zdrój rozległ się alarm: pali się na cmentarzu komunalnym! Przy źródle ognia byliśmy pierwsi, przed strażakami.
Z pozoru nie wyglądało to groźnie. Młody mężczyzna zauważył, że na cmentarzu pali się spróchniały pień po ściętym już dawno drzewie. Próbował sam ugasić ogień śniegiem, ale bezskutecznie. Zadzwonił więc po straż pożarną. Ta przybyła po kilku minutach.
I tu czyhało pierwsze niebezpieczeństwo: od wejścia na cmentarz do źródła ognia było kilkadziesiąt metrów pod górę, zaśnieżonymi i oblodzonymi schodami. Interweniujący strażacy mogli po prostu ucierpieć w tych trudnych warunkach. Czy nie mogli zatem zlekceważyć tej sprawy? Nie. Źródła otwartego ognia, nad którym nikt nie czuwa, nie wolno im zostawić.
Sprawna akcja gaszenia trwała kilka minut, z czego najwięcej zajęło rozwinięcie długiego węża na wodę. Czy ogień mógł „sam” się pojawić? W żadnej mierze. Nie o tej porze roku, nie przy takiej wilgotności powietrza. Tu nie było zatem przypadku. Musiał ktoś go więc podłożyć. Jak nazwać takiego delikwenta? Mędrcem z pewnością nie jest. [kot]
Przeczytaj komentarze (20)
Komentarze (20)