Czy brakuje związków zawodowych? A może strajków? Kandydat Nowej Lewicy chce je ułatwić. Daje wędkę zamiast ryby
W wielkim worku obietnic, z którego politycy przed wyborami wyciągają coraz to nowe błyskotki, znaleźliśmy w końcu coś niebanalnego. Maciej Szlinder z Nowej Lewicy przyjechał do Kłodzka, by zaproponować wyborcom układ: ja pomogę wam zrzeszać się w związkach zawodowych, a wy potem wywalczycie sobie resztę. Choćby strajkiem.
Niemal w przeddzień „miesięcznicy” Dnia Solidarności, który co roku przypada 31 sierpnia w rocznicę porozumień kończących wielkie strajki pracownicze, to dość zaskakująca propozycja. Jak to? Dziś, po przeszło 40 latach, mamy znowu strajkować? O co? Przeciwko komu? Z kim? Maciej Szlinder daje zaskakująco proste odpowiedzi na te pytania. I zaskakuje tym rzeczywiście: w XXI wieku istnieje jeszcze lewica socjalna.
Konferencję prasową zorganizował we wtorek, 26 września, przed siedzibą „Solidarności” na kłodzkim rynku. I zwrócił uwagę na prostą zależność: im związki zawodowe są mocniejsze, tym płace wyższe. I odwrotnie. W Polsce związki zawodowe zrzeszają jedynie 11 proc. pracowników, w Szwecji – przeszło 70 proc. Czym to skutkuje? Udział płac w naszym PKB jest na jednym z najniższych poziomów w Europie.
– To wyzysk – nie ma wątpliwości dr Szlinder. Proponuje zatem zachęty dotyczące zrzeszania się w związkach zawodowych, m.in. możliwość odpisywania składek na nie od podatków, oraz nową ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, która skróci drogę do legalnego strajku. To dość zaskakujące postulaty, skoro nawet kandydaci z listy lewicy mówią raczej o wspieraniu przedsiębiorców.
Szlinder także w Kłodzku podkreślał: – Jestem po stronie pracowników! Co to oznacza na przykład w związku z zapowiedzianą likwidacją kłodzkiej fabryki ABB? Polityk odpowiada, że właśnie rolą związków zawodowych jest dopilnowanie, by proces ten odbywał się w zgodzie z prawem i pracownicy nie zostali sami w starciu z wynajętą przez pracodawcę firmą mającą przeprowadzić ich zwolnienia.
Dlaczego rozpisujemy się tyle o – wydawać by się mogło – dość egzotycznych propozycjach? Ha! Maciej Szlinder proponuje nawet więcej: skrócenie czasu pracy do 35 godzin w tygodniu i 1,5 tys. złotych miesięcznie dla każdego w tzw. dochodzie podstawowym. Przecież od lat słyszymy, że solą tej ziemi są przedsiębiorcy, a ci, którzy u nich pracują, powinni im być wdzięczni, że mogą coś zarobić. Co Wy na to? [kot]
Przeczytaj komentarze (11)
Komentarze (11)