Prokuratura ściga byłego wiceministra z Kłodzka za kupno płynu do spryskiwaczy. Ten twierdzi, że jest „kasowany”
Bartłomiej Ciążyński zastępcą Adama Bodnara w Ministerstwie Sprawiedliwości był niewiele ponad miesiąc. Do dymisji ten polityk Lewicy i prawnik z wykształcenia podał się, gdy okazało się, że na wakacje pojechał służbowym samochodem, do czego miał prawo, ale za paliwo płacił służbową kartą, a to już nadużycie. Teraz prokuratura postawiła mu formalne zarzuty.
Jak poinformowały „Fakty” TVP3 Wrocław, pochodzący z Kłodzka polityk usłyszał zarzuty przekroczenia uprawnień i oszustwa. Chodzić ma o ośmiokrotne tankowanie samochodu do celów prywatnych i zakup płynu do spryskiwaczy. Bartłomiej Ciążyński nie przyznał się do winy. „Mam konstytucyjne prawo się bronić” – przekazał w mediach społecznościowych.
O sprawie szerzej pisaliśmy w sierpniu TUTAJ. Polityk część prywatnych wydatków w drodze na wakacje pokrył służbową kartą Polskiego Ośrodka Rozwoju Technologii, gdzie był wtedy zatrudniony. Płacił nią m.in. na stacji paliw w naszym Międzylesiu. „Poniosłem ogromne konsekwencje tego mojego błędu” – podkreśla prawnik i zwraca uwagę na ważny fakt.
„Spadła na mnie i bliskich niewyobrażalna fala hejtu i gróźb, mogę – bez żadnej przesady – powiedzieć, że mamy do czynienia z infamią, a mówiąc bardziej po dzisiejszemu tzw. kulturą cancelingu (kasowania). Mierzę się z tym każdego dnia, w każdym aspekcie życia” – napisał w specjalnym oświadczeniu. Poprosił też o publikację w mediach jego pełnego imienia i nazwiska oraz wizerunku. [kot]
Komentarze (18)