Demokracja po kłodzku. Każdy mógł „nawrzucać” ministrowi i posłom. W starostwie im się upiekło, ale były jaja
W Kłodzku spotkali się posłowie „Komisji Nadzwyczajne do spraw działań przeciwpowodziowych i usuwania skutków powodzi z roku 2024”. Właśnie tu chcieli wysłuchać, co na temat działań związanych z odbudową ma do powiedzenia minister Marcin Kierwiński. Czy usłyszeliśmy coś nowego? Raczej nie, ale 17 grudnia z sali Starostwa Powiatowego powiało ostrożnym optymizmem.
Po tym „urzędowym” wstępie opiszemy, co my widzieliśmy i skąd bierze się ten optymizm. Nie z tu i ówdzie postawionych przez wojsko wspólnie z powiatem – i gotowych niemal do użytku – tymczasowych przepraw mostowych, poprowadzonych w czterech miejscach przez nasze rzeczki. Bardziej z deklaracji przewodniczącego komisji Mirosława Suchonia z Polski 2050: – To nie jest debata polityczna, tu rozmawiamy o problemach ludzi... Takiej samokrytyki ze strony bądź co bądź polityka trudno było się spodziewać.
Od samego ministra, który koordynować ma wydawanie miliardów na odbudowę, nie usłyszeliśmy wiele nowego. No, może rozważania, kiedy będzie światłowód w Bielicach... I jeszcze, że chciałby, by na wiosnę wszędzie u nas był wielki plac budowy. Z tego wzruszenia goście usłyszeli od starosty Małgorzaty Jędrzejczyk-Skrzypczyk, i to dwukrotnie: – Witam serdecznie wysoką radę! W odpowiedzi i ona, i licznie zgromadzeni burmistrzowie i wójtowie usłyszeli od ministra: – Bardzo dziękuję samorządowcom.
Ci znowu nie pozostawali dłużni. Jan Bednarczyk, burmistrz Radkowa, mówił, że nigdy nie było takiej pomocy od rządu. Zbigniew Tur, wójt Gminy Kłodzko, wspomniał, że problemów już nie ma, choć po spotkaniu długo rozmawiał z ministrem. „Nasza współpraca z Rządem wzorcowa! Dziękujemy!” – oceniła potem starostwa. Tylko przewodniczący Rady Powiatu Kłodzkiego, Zbigniew Łopusiewicz, nie włączył się do tego chóru i zadał ministrowi pytanie, na które odpowiedź powinien znać każdy pracownik OPS.
– Jak będą rozliczane zasiłki remontowe? – pytał doświadczony samorządowiec. Pewne jest, że podstawą do tego będą faktury, ale co konkretnie kryje się pod pojęciem „i inne dopuszczone przez prawo formy”? Minister Kierwiński wspomniał tu o paragonach, ale też, że MSWiA przewiduje tu część na tzw. pracę własną, czyli bez żadnych faktur czy nawet paragonów. Nie przywiązujcie się jednak Państwo do tej interpretacji. Kiedy będą precyzyjne instrukcje dla urzędników? Na razie ich nie ma.
Rząd szykuje zatem kolejny armagedon: najpierw był z przyznawaniem, a teraz będzie z rozliczaniem zasiłków. W każdym OPS nieprecyzyjne przepisy będą interpretowane inaczej, a powodzianie będą wzywani do zwracania pieniędzy. Wtedy ministrowie, zamiast wcześniej uprościć procedury, znowu mogą zrzucać winę na „opieszałość” i brak odwagi lokalnych urzędników. Skończy się dziękowanie samorządowcom. A jeśli będzie trzeba, głowę da Anna Żabska, tak teraz chwalona wojewoda dolnośląska.
Minister i towarzysząca mu ministra Magdalena Roguska może jednak na czas zareagują. Podobnie jak Michał Jaros, sekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju i Technologii, który w Kłodzku usłyszał, że pożyczka do 5 milionów na przeniesieni działalności gospodarczej z terenów zalewowych, jest oprocentowana i – jak twierdzi Barbara Glińska, przedsiębiorczyni z zalanej części Kłodzka – oddać trzeba będzie więcej niż się dostało. – Skąd mam przez 10 lat co miesiąc brać na to 60 tys. złotych? – pytała posłów.
– Pomoc rządu dla przedsiębiorców to są jaja – oceniła Barbara Glińska i dała posłom 10 kurzych jaj, jak podkreśliła, z „wysokiej grzędy”. Minister Jaros mówił jednak o „tarczy” dla biznesu na terenach popowodziowych, choć oficjalnie tak się ona nie nazywa. Jak jest naprawdę? To przedsiębiorcy ocenią sami. Podobnie jak członkowie wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych, którzy nie mają za co remontować części wspólnych budynków, które zniszczyła powódź. Minister Kierwiński powtarza, że pomoc na to jest.
Na ciekawą rzecz zwrócił uwagę posłom radny powiatowy Krzysztof Rusinek. Otóż ten były nadleśniczy powiedział, że Lasy Państwowe już za rządów obecnej koalicji, zrezygnowały ze zdecydowanej większości projektów dotyczących małej retencji, a wycinka drzew zdecydowanie przyspieszyła. Ministrowi Kierwińskiemu, politycznemu wyjadaczowi, który w niejednym starciu słownym brał już udział, łatwo to jednak przyszło zagadać. Pretekst był ten sam: Rusinek jest z PiS, czyli remake historii „Wina Tuska”.
Ministrowi Kierwińskiemu nie przeszkodziło to jednak powiedzieć kilka ciepłych słów o pośle PiS Ireneuszu Zysce. Ten wcześniej opowiedział o spotkaniu w Lądku-Zdroju zorganizowanym przez burmistrza Tomasza Nowickiego [pisaliśmy o nim TUTAJ]. Padły tam deklaracje poważnych ekspertów o możliwości odbudowy naszych stron jako „powodzioodpornych”. Marcin Kierwiński podziękował i zadeklarował poszeszenie grona osób, które mają swoją wiedzą wesprzeć administrację w odbudowie. Można? Można!
Były też inne konkrety. Pod koniec stycznia do konsultacji społecznych powinien trafić projekt systemu ochrony przeciwpowodziowej i wtedy będzie się rozstrzygać, co z tzw. czerwonymi strefami. Sama ewentualna budowa zbiorników retencyjnych potrwa nie krócej niż 10 lat. Od czwartku ma być też infolinia o pomocy dla przedsiębiorców. Wynajmujący mieszkania spodziewać się też mogą pomocy dla siebie. I... Kto wie, ale mogą przyspieszyć prace nad S8 do Kłodzka! Obiecanki cacanki?
Minister Kierwiński powiedział, że „zrobi wszystko”, żeby m.in. to był ów plus z ogłoszonego przez premiera Donalda Tuska programu „Odbudowa+”. Przynajmniej my to tak zrozumieliśmy. A każdy i ministrowi, i posłom mógł zadawać pytania. Marcin Kierwiński nie chowa się przed ludźmi. I posłowie mogli dowiedzieć się czegoś o życiu. Grzegorz Sienkiewicz, dyrektor wydziału zarządzania kryzysowego starostwa, mógł wytłumaczyć Krzysztofowi Tudujowi z Konfederacji, jak działa system łączności.
W spotkaniu sejmowej komisji w Kłodzku uczestniczyli m.in. senator Agnieszka Kołacz-Leszczyńska i marszałek województwa Paweł Gancarz. Zabrakło jednak politycznych celebrytów, którzy są jej członkami. Nie przyjechali m.in. Paweł Kukiz, Janusz Kowalski z PiS czy Witold Zembaczyński z PO. „Jajecznicy” zatem nie było, mimo że po sali krążyły jaja. Sprawdziła się za to maksyma: „Nie ważne, co wiesz, ale kogo znasz”. Wielu z naszych samorządowców już przyswoiło tę lekcję. [kot]
Komentarze (39)
Należy być konsekwentnym w swoje ocenie towarzysze POpaprańcy.
Tego w historii naszego powiatu jeszcze nie było.
Tematów i problemów do rozwiązania jest dużo, ale z takim wspraciem widać że jest światełko w tunelu