Koniec buntu w gminie Lądek-Zdrój? Czy radni na złość burmistrzowi nie odmrożą uszu mieszkańcom? [AKTUALIZACJA 4]

Rada Miejska Lądka-Zdroju nie przyjęła budżetu gminy na rok 2024 w wersji zaproponowanej przez burmistrza Romana Kaczmarczyka. O buncie radnych pisaliśmy 1 grudnia. Na sesji w czwartek, 28 grudnia, przybrał on nowy wymiar. Czy przepadną milionowe dotacje, które obiecał burmistrz? AKTUALIZACJA 3. Na wniosek burmistrza, 8 stycznia, radni będą ponownie głosować.

– Czara goryczy się przelała – mówiła nam radna Dorota Łakucewicz, krytyczna wobec burmistrza Kaczmarczyka. – Wszystko można jednak naprawić – dodaje. Co na to sam burmistrz? Obstaje przy swoim, ale – jak nam się wydaje – nie dąży do konfrontacji z radnymi.

AKTUALIZACJA 3. Według naszej wiedzy, burmistrz przekonał radnych, którzy się wcześniej wstrzymali i może teraz liczyć na 8 głosów. Nie zmienił jednak ani na jotę projektu budżetu, co nam potwierdził. W czwartek, 4 stycznia, ma się spotkać z radnymi połączonych komisji.

Jak doszło do takiej krytycznej sytuacji? Radni chcieli, by burmistrz w projekcie budżetu uwzględnił ich uwagi, które miały się przyczynić do ograniczenia deficytu gminy w tym wykreślić np. jedną z inwestycji, na której zależało burmistrzowi, czyli budowę nowego żłobka.

Taki jest powód oficjalny, ale w tej gminie już od dawna tak mało osób nie może się dogadać dla dobra tak wielu mieszkańców. Według radcy prawnego urzędu, radni nie mogą wnosić poprawek do projektu budżetu wnoszonego przez burmistrza. „Budżet to JA” – tak uważa on sam.

Burmistrz jednak twierdzi, że to nie tak. – Na budowę żłobka mamy 1,62 miliona złotych i promesę na kolejne środki do 100 proc. Więc jaki deficyt? – przekazał naszej redakcji. Do tego pyta, jak inaczej zapobiec wyludnianiu miasta, które jest od lat faktem?

Radna Łakucewicz oświadczyła, że to nieprawda i miała przygotowane oświadczenie, a właściwie streszczenia wyroków Naczelnego Sądu Administracyjnego. Do tego radni zgłaszali swoje uwagi podczas prac komisji, a burmistrz – jak twierdzi radna – nie uwzględnił ani jednej.

O co np. chodziło? Jeszcze w listopadzie o kilkadziesiąt tysięcy na ogrodzenie basenu, który spłonął kilka lat temu. Radna proponowała, by teren otoczyć tabliczkami „zakaz wstępu”, a pozostałe środki dać choćby na remont schodów przy ulicy Ogrodowej, które od lat czekają na naprawę.

Do żadnej dyskusji ani w tej, ani w innych sprawach burmistrz jednak nie dopuścił. Sprawa o większym kalibrze to plan budowy nowego żłobka. Niektórzy radni byli wobec tego sceptyczni, ale wniosku nie poddano pod głosowanie na komisji. A po co np. gminie pół miliona na promocję?

W sprawie żłobka uzyskaliśmy komentarz burmistrza. – To dobro naszych dzieci! – ocenił. I ich rodziców... Burmistrz podkreśla, że nie dla wszystkich dzieci jest miejsce w istniejącej już placówce, a ich rodzice pracują. Mówiła o tym radnym dyrektor Danuta Wójtowicz-Robak.

I właśnie brak rozmowy, ciągłe powtarzanie przez burmistrza słowa JA, a nie MY, tak drażni radnych. Nawet Dorotę Łakucewicz, która uważa, że burmistrz od miesięcy nie widział znaków wieszczących kryzys. Choćby referendum o jego odwołanie, któremu akurat ona była przeciwna.

Jedno jest pewne: brak budżetu uchwalonego przez radnych do 31 stycznia spowoduje, że burmistrz nie może prowadzić nowych inwestycji, a gmina kończyć będzie jedynie rozpoczęte zadania. A co na przykład z remontem Domu Zdrojowego, który od lat stoi w ruinie? O tym za chwilę.

Mimo to rada w sprawie projektu przedłożonego przez burmistrza głosowała 28 grudnia następująco: 5 głosów „za”, 5 głosów „przeciw”, 4 radnych wstrzymało się od głosu, a jedna osoba była nieobecna. Projekt nie zyskał zatem wymaganej większości głosów. Co teraz? Lądek umrze!

Jest jednak pewne „ale”. Jeśli burmistrz ponownie nie podda pod głosowanie projektu budżetu albo rada go nie przyjmie, rzeczywiście może tak być. Burmistrz opowiadał radnym, że „otrzymaliśmy” pieniądze na remont Domu Zdrojowego, ale… w projekcie budżetu nie ma tego śladu.

To na razie wnioski o dotacje, które z dużym prawdopodobieństwem zostaną przyznane. Gmina musi mieć jednak środki na tzw. wkład własny. Czy je ma? I burmistrz, i radni powołują się na tę samą opinię Regionalnej Izby Obrachunkowej, ale wyciągają zupełnie inne wnioski.

Burmistrz Kaczmarczyk twierdzi, że wraz ze spadkiem wydatków gminy na energię – tak ma być w związku z planami rozbudowy elektrowni słonecznej – gminę stać będzie na inwestycje, w tym remont Domu Zdrojowego, a na ten cel będą dotacje pokrywające większość wydatków.

Uzdrowisko ma czekać eldorado! Radni twierdzą, że gmina za bardzo się zadłuży, skoro na przykład w projekcie budżetu brak obiecanego remontu ulicy Fabrycznej, bo – jak usłyszeli radni – gmina nie ma pieniędzy na właśnie ów wkład własny.

Czego oczekuje radna Dorota Łakucewicz? Zebrania w najbliższych dniach radnych i dyskusji na temat ich propozycji. Radna uważa, że z inicjatywą taką powinna wystąpić szefowa rady, Małgorzata Bednarek i burmistrz. – Wszystko można naprawić, ale trzeba rozmawiać – dodaje.

My zwracamy uwagę, że za los mieszkańców gminy odpowiedzialni są i burmistrz, i radni, a wielkie ego czy urażone ambicje którejkolwiek ze stron ich nie obchodzą. Drodzy Państwo, szkoda Lądka...

AKTUALIZACJA. Ostatecznie na sesji nadzwyczajnej, 8 stycznia, lądeccy radni przyjęli projekt budżetów stosunkiem głosów 9:3. Burmistrza nie było na posiedzeniu rady. [kot]