„Na pocątku wsędy byli górole”... A w Polanicy-Zdroju najpierwszym kolędnikiem został Stanisław Karpiel-Bułecka [FOTO]

niedziela, 19.1.2025 14:16 1505 1

Wulgarne, prymitywne, zbyt hałaśliwe? Nic tak nie zakłamuje świata jak popularne odzywki. „Nie lubię chamstwa i góralskiej muzyki”... Tak mówi się ponoć w środowiskach inteligenckich, „wyższych sferach”, by odciąć się od tradycji. Ma rację Stanisław Karpiel-Bułecka, popularny Staszek z Gór, że łapie się na to za głowę. Przecież – jak twierdził znany filozof, ks. Józef Tischner (1931–2000) – „Na pocątku wsędy byli górole”!

Nikt chyba tak szczerze nie śpiewa kolęd jak oni, choć – i tu mamy kolejny stereotyp – tak przecież kochają „dudki”. Stanisław Karpiel-Bułecka przyjechał ze swoją kapelą 18 stycznia, by kolędy zaśpiewać z nami w przepięknym kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Polanicy-Zdroju. I właśnie nie z koncertem, jak to było anonsowane. Przecież kolędy znają wszyscy i wszyscy je śpiewali razem z artystami!

Zachęcał do tego i gość, i gospodarz, czyli ks. Wojciech Dąbrowski. Zwrócił on uwagę, że w Kościele na świecie kolędy śpiewa się do święta Chrztu Pańskiego, czyli do 12 stycznia. A w Polsce? Aż do 2 lutego, czyli święta Ofiarowania Pańskiego. Jak wywiódł jeden z mędrców, „Kościół , w mądrości swojej, nigdy się nie kłóci z lokalnymi zwyczajami”. Staszek z Gór zachęcał też do tańca, co uzgodnił z „jegomością”, czyli księdzem.

Święty Augustyn (354-430) miał powiedzieć: „Kto dobrze śpiewa – podwójnie się modli”. Stanisław Karpiel-Bułecka nieco obniżył ten próg: wystarczy śpiewać z góralami, nawet kiepsko, ale szczerze, by tym dwa razy się modlić. On sam wokalistą jest pierwszorzędnym, ale i gawędziarzem. Między pastorałkami i kolędami tłumaczył góralską tradycję. Wiecie choćby, dlaczego w Wigilię mężczyzna znika z domu?

To przecież oczywiste! Żeby żonie na „pazdur” nie nastąpić, czy jakoś tak... Bo w domu na święta ma być zgoda, lepiej więc kobiecie wcześniej zejść z oczu. I nie o żadną niechęć do prac domowych chodzi! My tutaj, na ziemi kłodzkiej, jesteśmy raczej „góralami niskopiennymi” [to określenie autorstwa Macieja Awiżenia], ale nie tylko ten obyczaj rodem spod samiuśkich Tatr jest nam nie tylko znany, ale też i bliski.

– Staszek nie jest prawdziwym góralem, bo nie przyjechał tu dla kasy... – tak go przedstawiał Michał Paszczyk, wzięty kabareciarz i stand-uper, gdy ten niemal 2 miesiące po powodzi wystąpił na koncercie charytatywnym w Nowej Rudzie. – Przyjechaliśmy tu,  żeby nie zapomnieli o tym miejscu... – mówił wówczas artysta [pisaliśmy o tym TUTAJ]. Teraz zaprosił go polanicki Teatr Zdrojowy, który obchodzi stulecie! [kot]

Przeczytaj komentarze (1)

Komentarze (1)

niedziela, 19.01.2025 21:02
Karpiel Pisecka.... Znany wodzirej Dworczyka i imprez Pisowskich.