NOWA KSIĄŻKA. Zbigniew Piotrowicz: Sudety zasługują na legendę równą tej bieszczadzkiej

piątek, 5.8.2022 13:05 7226 13

Zbigniew Piotrowicz, rocznik 1958, wydał nową książkę o intrygującym tytule „Sudeckość”. Konia z rzędem temu, kto poda definicję tego terminu. Chyba, że przeczyta książkę! Jej oficjalna premiera w poniedziałek 8 sierpnia, ale doba.pl już dziś o niej opowie i zaprosi do Radochowa na spotkanie z autorem.

Gdyby chcieć tę książkę sprzedać młodym, którzy żyją w bańce mediów społecznościowych, koniecznie trzeba byłoby wspomnieć, że autor chwali się w niej, jak poznał Olgę Tokarczuk. Tak, tę pisarkę z dredami, która jeździ teraz po świecie i przywozi zewsząd coraz to nowe nagrody. On był wtedy zaraz po maturze, ona kilka lat młodsza. Co było potem? Hmm… Piotrowicz do dziś wspomina drobną dziewczynę z rozwichrzoną, krótką czupryną. I blask jej oczu.

Gdyby trafić na stateczne kuracjuszki, które idą właśnie na fajfy do „Piekiełka” czy „Kaprysu”, trzeba by spytać, czy wzruszają się jeszcze przy „pucio, pucio”. Piosenka o pannie Krysi i panu Mietku kojarzona jest z dancingami w Zakopanem, ale Wojciech Młynarski napisał ją w sudeckim Karpaczu, siedząc przy setce zimnej wódki. Co podkreśla w książce Piotrowicz, odkrywając przy tym prawdziwą historię romansu, którego nie było. Przygody czasu małej stabilizacji.

Książki tej nie warto jednak brać do ręki dla wiców, których jest zresztą pełna. Anegdoty czy żarty (bo jak inaczej traktować dziś choćby donosy składane przez sąsiadów na jej bohaterów?) towarzyszą nam podczas lektury niemal każdej strony. Zbigniew Piotrowicz, który przeniósł się z Poznania na wieś do Konradowa w 1985 r., opisuje swoje doświadczenia, które są wspólne dla wielu obywateli Sudetów. Gdy TU zamieszkał, miał 27 lat. Dziś oświadcza: „Okazało się, że to był mój najlepszy wybór w życiu”.

Piotrowicz to bez wątpienia nie tylko świadek historii ostatnich dziesięcioleci w naszym regionie, ale i jej jeden z najbardziej znaczących twórców. Bo czy wydarzyło się choćby w Lądku-Zdroju coś ważniejszego, niż Festiwal Górski, którego jest pomysłodawcą? Czego tu przed laty szukał? Co znalazł? „Miały być góry, miało być trudno, miało być pięknie, uczciwie, wyraźnie, mocno”. I było! 

Wówczas był zafascynowany znajomymi, którzy zdecydowali się zrezygnować z życia w mieście, z miejskich ambicji, niemalże gwarantowanych awansów zawodowych, a zdecydowali się kupić jakieś podupadające gospodarstwa i prowadzić zupełnie inny tryb życia: wolny i swobodny. Dziś wspomina: „Mieliśmy w głowach te same marzenia, te same wzruszenia, tą samą radość ze zmęczenia i tę samą satysfakcję z załatania dziury w dachu lub ciepłego pieca”.

Takich „wariatów” tu nie brakowało. Wymieńmy tylko kilkoro, bo w książce Piotrowicza są ich dziesiątki, może nawet setki: Kazimierz Hałajkiewicz z Wrzosówki, Jacek Kizny z Bielic, Andrzej Kwietniewski z Domaszkowa, właśnie Olga Tokarczuk z Krajanowa… Starsi z nich byli „osobami pozostającymi w zainteresowaniu organów”. Piotrowicz przytacza jeden z donosów: „Ob. Kizny Jacek podpiwszy sobie zaczął deklamować różne wiersze i śpiewać wredne piosenki związane z aktualną sytuacją”. A był wtedy marzec 1982 r. 

Opisywane przez Piotrowicza zjawisko nie dochowało się jednak żadnego mitu, jak choćby stymulowana przez PRL legenda o Bieszczadach. Ta wieloletnia praca „tłumaczenia gór” na polski, której dokonywali tu powojenni osadnicy, ich dzieci czy wnuki, ale i przybysze „skądś tam”, tacy właśnie jak autor książki. Podkreśla on, że Sudety przestały być poniemieckie, a stały się nasze, już w latach 70. i 80. XX wieku. I o tym też jest jego książka. Właśnie o sudeckości.

Dziś Zbigniew Piotrowicz znalazł swoje miejsce pod zboczami Cierniaka. Wybudował tam dom i przeniósł się z rodziną. Widzi stamtąd Śnieżnik, Czarną Górę i Krowiarki. Prowadzi małą winiarnię, a żona Natalia opiekuje się pobliską Jaskinią Radochowską. Jego książkę od poniedziałku można kupić w licznych księgarniach internetowych, ale co to za frajda?! Autor zaprasza w 6 sierpnia, w sobotę, do Winiarni Radochowskiej [Radochów 8d]. Od 17:30 będzie z nim można pogadać o sudeckości, dostać osobistą dedykację. Niespodzianki zapowiedziane! [kot]

Zbigniew Piotrowicz: Sudeckość, Wydawnictwo Stapis, Katowice 2022

PS. I zdanie z książki, które może być mottem dla każdego życiowego podróżnika, który rusza w drogę: „Wtedy patrzyłem na swoją ścieżkę i nie wiedziałem, co jest za jej pierwszym zakrętem”. Piotrowicz już wie: kolejny zakręt.

Przeczytaj komentarze (13)

Komentarze (13)

festiwalowiczka poniedziałek, 08.08.2022 09:53
ludzie! artykuł mówi o KSIĄŻCE! a wy tu pomyje...
Stanisław z Kłodzka piątek, 05.08.2022 13:22
Sudeckość ? Trochę to brzmi jak Niemcy Sudeccy. Pochodzenie polityczne...
piątek, 05.08.2022 15:54
a myślałem, że najdurniejsze rzeczy to ty już wcześniej napisałeś
piątek, 05.08.2022 13:24
a może jak Solidarność?
Figa piątek, 05.08.2022 13:32
Oj,oj Kłodzko jeszcze długo będzie się uwalniać od pustaków.....
Stanisław z Kłodzka piątek, 05.08.2022 15:04
O tak długo trzeba będzie sprzątać z pustaków z Lubie...
Leonid Breżniew piątek, 05.08.2022 15:51
Najlepiej będzie jak wystawicie Urszulę Madetko.
Stanisław z Kłodzka piątek, 05.08.2022 15:59
Pani Burmistrz Madetko to lewica. PiS nie podrodze z lewakami....
Jadźka piątek, 05.08.2022 16:51
Lech Rogalewski. Osmarkałam się ze śmiechu.
Stanisław z Kłodzka piątek, 05.08.2022 17:30
vel.Jadzika. .Zdziwisz się jak Pan Dyrektor Lech zostanie Burmistrzem oj...
piątek, 05.08.2022 18:00
Dyrektor parkingu do spraw malowania linii na asfalcie?
piątek, 05.08.2022 18:27
Zajrzyj na stronę UW ..wtedy ty będziesz malarzem kundelku...
piątek, 05.08.2022 16:47
Przecież PIS to same komuchy, sieroty po PRLu.