Hanna Mazur z Dusznik-Zdroju to Iga Świątek polskich wrotek! Co startuje, to wygrywa. [FOTO]

czwartek, 18.8.2022 10:36 4984 4

Sukcesy w polskim sporcie nie są czymś, co by nam się przejadło. Nie ma po prostu ich tylu, żeby przeoczyć wspaniałe zwycięstwa naszej zawodniczki, które przygotowuje się po sąsiedzku. W Dusznikach-Zdroju!

W miniony w weekend w belgijskiej Ostendzie odbyły się zawody Pucharu Europy w jeździe szybkiej na wrotkach. W jego ramach odbył się Cadet Challenge – najważniejsze zawody w Europie dla kadetów i kadetek. Największą gwiazdą tych zawodów była Hanna Mazur z UKS Orlicy Duszniki-Zdrój, która w sześciu konkurencjach zdobyła sześć medali: pięć złotych i jeden brązowy! W pokonanym polu zostawiła niemal 70 zawodniczek. Wyjazd polskiej ekipy na te zawody koordynowała Agnieszka Ziemczonek, trenerka dusznickiego UKS Orlica. 

Co tych młodych ludzi ciągnie do sportu w czasach, gdy ok. 30 proc. uczniów regularnie na lekcje WF nie chodzi, przedstawiając zwolnienia lekarskie, a skala problemu jest tak duża, że zajął się nią nawet jeden z ministrów? Na torze wrotkarskim w Dusznikach-Zdroju spotkaliśmy się z Kornelią Woźniak, Hanną Mazur, Amelią Pańczyszyn [na zdjęciu od lewej], Aleksandrą Jabłońską, Antoniną Ostrowską i Nicoll Kamińską. Wszystkie trenują one w klubie Orlica. Wszystkie odnoszą sukcesy. A grzeczne dziewczynki to nie są...

Wcześniej przyglądaliśmy się ich treningowi. W towarzystwie rodziców, którzy przywożą je z całej okolicy, a nawet zza granicy, aż z czeskiego Náchodu. Zajęcia z grupą starszą prowadził  Witold Mazur, były polski łyżwiarz szybki, wielokrotny medalista Mistrzostw Polski, który – zatrudniony przez Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego – pełnił też funkcję trenera głównego szkolenia kobiet. Nikt zatem nie wątpi tu w jego profesjonalizm i nie dziwi się sukcesom. Choć wszystkich duma aż rozpiera.

W tym samym czasie Agnieszka Ziemczonek prowadziła zajęcia z grupą młodszych dzieci, tzw. Speed Kids. Skojarzenie z grami zręcznościowymi czy logicznymi dla dzieci nie jest przypadkowe. Widać, że młodziutcy zawodnicy nie tylko są skupieni i uważnie wykonują polecenia trenerki, ale też po prostu się bawią. Oni po prostu chcą tu być! – Dla naszej córki karą jest, jeśli nie może być na treningu – mówią rodzice dziewczynki, którzy przywożą ją na zajęcia z Kudowy-Zdroju i częściowo pokrywają koszty jej profesjonalnego wyposażenia.

Dlaczego zatem nie są to „grzeczne dziewczynki”. One dobrze wiedzą, czego chcą! Gdy pytam o szkołę, widzę grymasy na twarzach. Mimo niepoważnego jeszcze wieku, sport traktują jak najbardziej poważnie. – A nauczyciele tego nie rozumieją! – słyszę. Weekendy spędzają na zawodach, często muszą też opuszczać wcześniej lekcje, by na nie dotrzeć. A tu nie ma zmiłuj się... W poniedziałki na klasówkach nie mają żadnej taryfy ulgowej. Czy to dobrze? Może i tak. Ale nasza gwiazda, Hania Mazur, przestała chodzić do tradycyjnej szkoły.

– Mam szkołę w chmurze – mówi mi. Szybko orientuje się, że nie za bardzo rozumiem i tłumaczy: – Uczę się zdalnie, przez Internet. Sama szkoła jest w Warszawie. Opanowuję kolejne partie materiału i potem je zaliczam. Czy ma problemy w nauce. – Nie! Potwierdzamy to u jej mamy: rzeczywiście, radzi sobie. Podobnie jak i inne zawodniczki. Ale mają żal do tradycyjnej szkoły, że ich nie rozumie. Kto wie, może i słuszne. Podczas rozmowy ze mną używają pełnych zdań, posługują się poprawną polszczyzną, nie przekrzykują się. Uwaga! W trakcie naszej rozmowy komórkę wyciągnęła tylko jedna, i to na chwilę. Dyscyplina i luz jednocześnie. Rzeczywiście, jak nie w szkole.

Jest jeszcze jedno, co zaskakuje. Gdy pytam je, jak trafiły na tor wrotkarski, wszystkie właściwie mówią, że przyprowadziły je tam mamy. One miały wtedy po 3-4 lata. I żadna z nich po przeszło dziesięciu latach treningu tego nie żałuje (Hania Mazur właściwie nie miała wyjścia: oboje jej rodzice są trenerami). Ba, widać, że się dobrze bawią i są im wdzięczne. W tej chwili trenerki, pani Kasia i pani Dorota,  prowadzą najmłodszą grupę dzieci, które jeszcze się bawią, a z nich będzie się wybierać te z charakterem i predyspozycjami, by mogły zostać wyczynowcami. To siedemdziesięcioro dzieci! Czy może zatem dziwić, że UKS Orlica od lat odnosi sukcesy?

Dziewczyny tylko raz są zakłopotane. Nie, nie wtedy, gdy pytam, jakiej muzyki słuchają. Wiadomo, wszystkiego co „nowe”... Próbuję je sprowokować i pytam, co mogłyby powiedzieć złego o swej liderce Hani Mazur. Są zdziwione, bo niby co? Mają wymyślać?! Wreszcie Kornelia, która na zawodach czy obozach treningowych dzieli z Hanią pokój, mówi: – Strasznie krzyczy, gdy gra na komputerze! To jest relaks mistrza. Bo Hania zawsze chce wygrywać. Widać po niej niedosyt, gdy pytam o ten brąz w Ostendzie.

– Mogłam mieć sześć złotych! Ale... zaspałam! – mówi z żalem. Obudziła się 10 minut przed startem. Nie zdążyła z solidną rozgrzewką. – A w eliminacjach miałam lepszy czas, niż zwyciężczyni finału – nie kryje żalu. Podobnie jak jej mama, trenerka. Nie widać tu jednak jakiejś niezdrowej presji, ale zwyczajny żal, że stać ją było na jeszcze więcej. – Wie Pan, jak sobie pomyślę, że pięć razy byłam najlepsza w Europie... W Europie! – mówi Hania. I promienieje. Mistrzyni! Widać, że ma wsparcie u swoich koleżanek. Mówią frazesy o tym, że są jak jedna rodzina, ale widać co innego: to łobuzy są! I po prostu się lubią. Nie zwracają uwagi na poobcierane kolana.

Ta historia może jednak nie mieć szczęśliwego finału. O tym, że zawodnicy UKS Orlica mogą stracić miejsce do trenowania, słyszę najpierw od rodziców. Gmina sprzedaje ich tor Centralnemu Ośrodkowi Sportu. Co to może oznaczać? Przede wszystkim, że za korzystanie z niego klub będzie musiał płacić. Teraz zajęcia odbywają się bezpłatnie, do tego, o każdej porze, która im pasuje. Burmistrz co prawda zapewnia, że dołoży do tego z gminnej kasy, ale – jak na razie – samorząd przeznacza na wrotki mniej niż kiedyś.

Żal jest tym większy, że tor, choć miejski, powstał z dotacji, na którą zapracował UKS Orlica. Warunkiem jej uzyskania przez gminę, był fakt, że klub działa więcej niż 10 lat i „dostarczał” zawodników do kadr narodowych. A to wypracowali jego trenerzy i rodzice, nie gmina. Pani Agnieszka nie załamuje jednak rąk. Nie ma na to czasu! Kończą się wakacje, a ona zabiera młodych sportowców na obóz do Opola. W Dusznikach trenuje zaś grupa z Tomaszowa Mazowieckiego. [kot]

 

 

Przeczytaj komentarze (4)

Komentarze (4)

Odpowiadasz na komentarz:
aaa
czwartek, 01.01.1970 01:00
Nie ta klasa, nie ta kasa. Ale pomarzyc mozna....
poldek53@interia.pl sobota, 20.08.2022 19:55
A może t e nastolatki skupiły by sie na ...
sobota, 20.08.2022 19:30
Brawa dla Hani i jej trenerów.
aaa czwartek, 18.08.2022 11:41
Nie ta klasa, nie ta kasa. Ale pomarzyc mozna....
czwartek, 18.08.2022 11:46
dobrze zrozumiałem? nie ta KASA?