Olga Tokarczuk promuje ziemię kłodzką na świecie. Tym razem zainteresowała nią Francuzów, czytelników prestiżowego tygodnika
Czytaliście już wywiad z naszą noblistką, Olgą Tokarczuk, w najnowszym numerze renomowanego francuskiego tygodnika „L’Obs”, niektórym może znanym lepiej jako „Le Nouvel Observateur”? Jeśli nie, to opowiemy wam, co pisarka mówi tam o ziemi kłodzkiej. I z jaką reakcją to się spotyka.
Okazją do rozmowy było francuskie wydanie zbioru opowiadań Olgi Tokarczuk „Gra na wielu bębenkach”, który czytany jest w Polsce od przeszło 20 lat. Didier Jacob, znany francuski dziennikarz, który z byle kim nie rozmawia, zadaje noblistce pytanie: „Chętnie czerpiesz z historii Polski, zwłaszcza Dolnego Śląska, na którym mieszkasz. Czy to położenie geograficzne jest dla Ciebie ważne?”. I co słyszy w odpowiedzi?
„Tak, ten region jest dla mnie stałym źródłem inspiracji. Historyczny Dolny Śląsk i ziemia kłodzka przeszły po II wojnie światowej niezwykle dramatyczne przemiany. Z obszarem zbliżonym do Holandii, doświadczył przesiedleń ludności na dużą skalę. Kilka milionów niemieckich mieszkańców zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów, a zgodnie z umowami jałtańskimi i poczdamskimi osiedlili się tam inni, przesiedleńcy ze wschodu lub skądinąd. To tam osiedlali się np. Polacy, którzy „reemigrowali” z Francji czy Niemiec, a którzy w okresie międzywojennym wyjechali do pracy w kopalniach węgla północnej Francji czy w Zagłębiu Ruhry. Żydzi, którzy przeżyli wojnę po drugiej stronie Uralu, również znaleźli na jakiś czas nowe miejsce zamieszkania w regionie. Po 1948 roku osiedliły się tu ofiary greckiej wojny domowej. Bezpośrednio po drugiej wojnie światowej był to prawdziwy kulturowy tygiel, w którym w bólu narodziło się nowe społeczeństwo”.
Didier Jacob reaguje z podziwem: „Taki kraj jest dla pisarza tyleż wyzwaniem, co darem”. No proszę... Z Francji lepiej widać to, co dla nas nie jest już tak oczywiste? Ziemia kłodzka to „dar”! Nie tylko dla pisarzy przecież. A odesłanie do tej rozmowy jest wszędzie we „francuskim” internecie!
Olga Tokarczuk francuskim czytelnikom zwraca też uwagę na swych mistrzów. Obok Katherine Mansfield czy Julio Cortázara, stawia Jarosława Iwaszkiewicza i jego „Brzezinę” czy Stanisława Lema i „Solaris”. Także jednak rosyjskich pisarzy: Mikołaja Gogola i Antona Czechowa. Warto zwrócić uwagę, że nie pada ani jedno słowo o polityce. Są ważniejsze tematy. Choć redakcja tygodnika „L’Obs”, którego nakład przekracza pół miliona egzemplarzy i nadal ukazuje się „na papierze”, przytacza opinię Tokarczuk o wojnie w Ukrainie [zwraca przy tym uwagę, że jej korzenie są zarówno ukraińskie, jak i polskie]: „Polacy podzielają z Ukraińcami poczucie zagrożenia, jakie Rosja stanowi dla wolnego świata”.
Z zazdrością przyjdzie odnotować, że francuskie wydanie zbioru „Gra na wielu bębenkach” [„Jeu sur tambours et tambourins”] bogatsze jest o trzy teksty od polskiego oryginału. Są one – jak mówi sama Tokarczuk – „jednymi z pierwszych, które napisałam”. A przecież, co podkreśla z kolei nasz wydawca, „Gra na wielu bębenkach” to: „Najgłośniejszy i najszerzej komentowany tom opowiadań ostatnich dekad. Bogactwo tematów i maestria krótkiej formy. Za zasłoną codzienności autorka dostrzega zawsze coś, co burzy porządek i wyrywa z rutyny”.
Nie dlatego jednak chyba we Francji za to dzieło trzeba zapłacić 23,50 euro. U nas – w promocji – 46,67 zł. Tam lepiej zarabiają, ale i bardziej cenią literaturę. Korzystajmy zatem z okazji, że u nas jest tak tanio! Francuski wydawca reklamuje bowiem ten zbiór opowiadań, który ukazał się tam 2 lutego, właśnie tak: „Wizjonerski, gdy został opublikowany w 2001 roku, zbiór opowiadań Olgi Tokarczuk nie stracił nic z tego, czym wówczas zachwycał ani z aktualności”. [kot]
O Oldze Tokarczuk pisaliśmy na portalu doba.pl. m.in. TUTAJ. Warto sięgnąć po ten tekst i dziś.
Przeczytaj komentarze (21)
Komentarze (21)
A teraz dobo usuwaj bo mam inny pogląd niż oficjalna propaganda.
A teraz dobo usuwaj komentarz bo nie jest zgodny z oficjalną
narracją.