Szmaciarze w Dusznikach-Zdroju! Nowa historia z Muzeum Papiernictwa, którą warto poznać. A potem... posmakować czekolady
Nikogo nie chcemy obrazić. Muzeum Papiernictwa w Dusznikach-Zdroju ma nowa wystawę, na której możemy zobaczyć, jak w tamtejszym młynie robiono papier ze szmat. Papier przedniej jakości, „wiecznotrwały”, który trwa całe stulecia. Zachęcamy, żeby się tam wybrać w piątek, 7 lipca, a my zdradzimy „sztuczki”, by Wam to osłodzić. Dosłownie!
W przeddzień otwarcia wystawy „O papierze, który zyskał miano wiecznotrwałego” oprowadzili nas po niej kuratorzy: Karolina Dyjas i Marcin Wyszyński. To para kustoszy dusznickiego muzeum, którą poznaliśmy przy okazji innej prezentacji: o czeskich i polskich pieniądzach [przeczytajcie o tej historii TUTAJ]. Tym razem ich emocje przerosły jednak nawet te, które wywołują szelest banknotów.
Może ktoś z Państwa pamięta jeszcze ludzi, którzy wchodzili na nasze podwórka i krzyczeli: „Szmaty, zbieram szmaty!”. Ta tradycja miała setki lat i „szmaciarz” to był zawód, a nie wyzwisko. Choć o szmat można było się nawet pobić! Każdy młyn papierniczy miał rewir do ich zbierania, a właściciele dusznickiego rywalizowali o szmaty m.in. z tymi z Goszcza. I nie tylko argumenty zgodne z prawem szły w ruch.
Recykling, czyli proces przetwarzania odpadów, to nie jest wynalazek naszych czasów. Już od wieków wręcz bito się, by móc przerobić stare szmaty na papier. I był to opłacalny interes, choć zdobywano je nawet 100 kilometrów od papierni. Nie o tym chcemy jednak pisać, ale pokazać, czego dowiemy się tylko na miejscu, w Muzeum Papiernictwa. Otóż tutejsi badacze odtworzyli część „linii produkcyjnej” z XVIII wieku!
Otwarciu wystawy będzie towarzyszyć pokazowa próba odtworzenia procesu czerpania papieru z historycznych surowców. To będzie eksperyment, w którym będziemy mogli uczestniczyć. Najpierw więc szmaty potniemy, potem będziemy z nich „czerpać”, a w efekcie ukaże nam się doskonały papier. Jak ten, który na wystawie zobaczymy w wielkim powiększeniu.
Ależ ten szmaciany papier nadal żyje i ileż opowiada o historii Dusznik-Zdroju... Może dlatego, że klej do jego wytwarzania robiony był z kości, a woda używana była tu najwyższej jakości? A może dlatego, że papierników obowiązywały w pracy jasne reguły? Na przykład śniadanie, obiad i kolację [w pracy!] musieli jeść przy stołach, a jedzenia nie mogli wynosić do domów.
Twórcy wystawy zadbali, by każdy z nas mógł zostać szmaciarzem, a przynajmniej mieć niepowtarzalną zdjęcie jako tenże. Zastosowali bardzo prosty zabieg znany z wiejskich czy miejskich festynów. Przekonacie się o tym na miejscu. I choć wystawę „O papierze, który zyskał miano wiecznotrwałego” można będzie zwiedzać do 22 października, zachęcamy, by wziąć udział w jej wernisażu [szczegóły TUTAJ]. Dlaczego?
Przede wszystkim oprowadzą nas po niej kustosze Karolina Dyjas i Marcin Wyszyński. A zrobią to z pasją, której później nie zastąpi najlepszy nawet film. Otrzymam też kolejny kapitalny katalog wystawy autorstwa Krzysztofa Jankowskiego. Takie rzeczy wypada i warto mieć w swojej biblioteczce. To papierowa sztuka edytorska na najwyższym poziomie. I wreszcie o tych słodkościach...
Przy Muzeum Papiernictwa nie jest łatwo zaparkować auto, mamy zatem dla Państwa „sztuczkę”, jak uniknąć stresu. Przede wszystkim nie skręcajcie z DK8 w ulicę Sprzymierzonych, w stronę Zdroju, ale na światłach w Sudecką, a tam na parkingu miejskim nie powinno być problemu. Potem spacerkiem do rynku i ulicą Kłodzką do muzeum. Po drodze, na płocie na Kłodzkiej, zwiedzicie inną wystawę [pisaliśmy o niej TUTAJ].
A w drodze powrotnej można sobie osłodzić życie! Na urokliwej uliczce Mickiewicza jest manufaktura czekolady CalaMania [widać ją z rynku gdy się wchodzi od Kłodzkiej]. Tam Szymon Legan zaprasza na smakołyki, o których Wam się nawet nie śniło! A wkrótce zaskoczy nas wszystkich tajemną recepturą czekolady, którą sam stworzy... Czyż nie jest to powód, żeby odwiedzić wystawę? Po niej nawet kawa lepiej smakuje. [kot]
Przeczytaj komentarze (3)
Komentarze (3)