Widzieliśmy „trzeciokrólowy” cud, który wydarzył się w drodze na Igliczną! I to za sprawą zwykłych ludzi. Mamy świadków [FOTO]

piątek, 6.1.2023 23:07 9402 2

Kto z Państwa odwiedził  6 stycznia któryś z lokali pewnej globalnej sieci fast foodów? Reporter portalu doba.pl zaobserwował tego dnia zaskakujące zjawisko: było tam mniej rodziców z dziećmi niż na Orszaku Trzech Króli, który dotarł tego dnia na Górę Igliczną.

A tego dnia w powiece kłodzkim było tylu króli, że zdziwiony byłby nawet zapomniany już nieco polityk i ekonomista Ryszard Petru, który mówił kiedyś o święcie „sześciu króli”. Nie mogliśmy ich witać wszędzie, a szczególnie żałujemy, że nie szliśmy w ich orszaku w Jugowie czy Lądku-Zdroju. Wybraliśmy jednak drogę z Międzygórza, które zostało uznane za najpiękniejszą wieś Dolnego Śląska, do Sanktuarium Maria Śnieżna na Iglicznej, a to być może najpiękniejsze miejsce na świecie [kto tam był, ten wie, że to jedynie niewielka przesada].

Co nas od razu ujęło? Po pierwsze, że to inicjatywa świeckich. Kustosz Sanktuarium, ks. Wojciech Iwanicki, powiedział nam, że przyszli do niego ludzie i powiedzieli, że tak chcą. W tym roku jeszcze zechcieli, żeby wyjść na Igliczną z trzech miejsc: Międzygórza, Marianówki i Wilkanowa. Po drugie, nie było tam żadnego zadęcia. Tradycyjni królowie okazali się mędrcami, bo nie poruszali się choćby limuzynami, jak w niektórych miastach, ale prowadzili ku Dzieciątku na piechotę. A i ubrani byli dość skromnie. Mędrców zwykle nie stać przecież na wytworne szaty.
 
Po trzecie wreszcie – i może najważniejsze – Jarosław Komorowski, na co dzień biznesmen, który był jednym z animatorów orszaku – powiedział w Międzygórzu prostą rzecz: – Rozważmy, kto nami rządzi... I nie o polityków mu chodziło. A już na trasie zacytował Edytę Stein, patronką Europy: „Kto szuka prawdy, szuka Boga, choćby o tym nie wiedział”. Można było się z tym zgadzać, można było kontestować, radości wspólnej wędrówki nikt jednak nikomu nie odbierał. A tradycyjne kolędy śpiewane w jej trakcie i wielu ateistów przecież kocha.
 
Choć w pewnym momencie śpiew się urwał... Z dwóch powodów: z Międzygórza na Igliczną to nie jest niedzielny spacerek, niejeden się zasapał. A do tego – jak podsłuchaliśmy – proboszcz ks. Franciszek Grzywa zjadł za dużo szczodraków, czyli związanych ze świętem Trzech Króli bułeczek, i przepona nie była skora do współpracy w śpiewie [Ks. Grzywa nie zjadł ich jednak wszystkich. Niósł je w plecaku także dla innych]. To oczywiście był żart, ale właśnie w takiej atmosferze przebiegał marsz. Powaga tylko tam, gdzie nie wypada błaznować. Wszędzie indziej uśmiech. Dla niedowiarków: właśnie taka może być twarz Kościoła.
 
Ruszyliśmy spod kościoła św. Józefa Oblubieńca, a Jarosław Komorowski ogłosił: – Król rządzi, a Nadleśniczy prowadzi! Nam przypadły rządy Melchiora, najstarszego z mędrców, który w tradycji związany jest z Europą. A przewodnikiem okazał się nie byle kto, bo Nadleśniczy Krzysztof Rusinek [Przy okazji dowiedzieliśmy się od niego, że Lasy Państwowe mają w tym roku zbudować asfaltową drogę z Międzygórza na Igliczną. Służyć ma do zwózki drewna, cóż i wycinka drzew jest czasem potrzebna. Droga zacznie się w miejscu, gdzie robi się naprawdę stromo, a rodzice z dziećmi w wózkach czy osoby starsze teraz nie dają rady iść. To ma być też dla nich droga na szczyt].
 
Tempo, które narzucili Król i Nadleśniczy było takie, że na parkingu przy krzyżu, przy którym spotkać się miały grupy z trzech miejscowości, ta z Międzygórza, idąca najtrudniejszą drogą, dotarła jako pierwsza. Widać było pewne zmęczenie, choć chyba po dzieciach najmniej. No, ale gdy wmaszerowała grupa z Marianówki pod wodzą Baltazara... To dopiero była energia! Ciekawe tylko, która droga prowadzi lepiej do Prawdy? Taka jak z Międzygórza, momentami trudna i błotnista, czy równa jak stół, asfaltowa, jak ta z Marianówki? Odpowiedź jest chyba łatwa: każdy może wybrać taką, którą da radę dojść do celu. Bo on jest tylko ważny, czyż nie?
 
Zanim wszyscy razem wyruszyli w kierunku Sanktuarium, przy zagrodzie z żywymi zwierzętami pastuszkowie, którymi okazali się skauci z Gliwic, odegrali scenę z jasełek [obok owieczek i kózki pojawił się 3-miesięczny szczeniak Nadleśniczego Rusinka]. Ujęła nas pastereczka Danusia, która ogłosiła, że sprawa, którą ma do przekazania, jest takiej wagi, iż zapomniała gwary... Tutaj katechezę głosili świeccy. Nie było jednak ani słowa o tym, że współczesny świat uwziął się na nich [i na nas], ale choćby to, że nie można zapominać o ubogich. Dlaczego? To chyba głupie pytanie. I znowu było nie tak, jakby można było się spodziewać. Świeccy się rozgadali, a ksiądz dawał znaki [ks. Iwanicki], że czas już kończyć. Nie na odwrót!
 
Co było dalej? Kulminacyjnym punktem była msza święta, ale tej reporter doba.pl nie waży się jednak relacjonować. Podobnie jak pisać o ognisku z kiełbaskami i grochówce z kuchni polowej. Udał się bowiem dalej, a po drodze poratował się kawą już w kłodzkim fast foodzie. Od początku wydawało mu się, że jest jakoś inaczej... Postanowił policzyć: statystyka może nie jest precyzyjna, ale podczas konsumpcji dwóch dużych kaw w lokalu znanej marki, który bywa Mekką dla rodziców z dziećmi, pojawiło się ich wielokrotnie mniej, niż w drodze na Igliczną. Czy to nie cud „trzeciokrólowy”?
 
PS Być może znają Państwo książkę „Dżihad kontra McŚwiat”. Okazuje się, że tradycyjne wartości, wcale nie muszą prowadzić do ekstremizmów, wielkie religie właśnie są globalne, a demokracji nie one zagrażają, ale zwyczajna głupota, która staje się coraz bardziej powszechna, żeby nie napisać właśnie – „globalna”. [kot]
 
Przeczytaj komentarze (2)

Komentarze (2)

bystrzak czwartek, 12.01.2023 10:40
Przez wiele lat bywałem na Marii Śnieżnej pieszo, biegiem, rowerem....
Jarosław K sobota, 07.01.2023 17:30
Brawo PiS brawo Rusinek , kocham was