Wielkie widowisko i jego małe gwiazdy. Nocnemu zwiedzaniu Kłodzka niezmiennie towarzyszył dreszczyk emocji

sobota, 5.8.2023 11:08 2780 0

Proca w garści, zasmolona twarz, buty... A po co buty, gdy ma się jedno marzenie: dostać się do muzeum! Oby to może dość naiwne przesłanie kolejnej edycji „Nocnego zwiedzania miasta z dreszczykiem” rzeczywiście trafiło „pod strzechy”. Impreza zorganizowana na ulicach pięknego Kłodzka przez Muzeum Ziemi Kłodzkiej dowodzi, że warte jest ono, by mieszkańcy miasta nie tylko dokładali się do jego utrzymania, byli z niego dumni, ale i... częściej je odwiedzali.

Jak zwykle z okazji „Nocnego zwiedzania...”  w piątek, 4 sierpnia, to muzeum wyszło ze swej siedziby do kłodzczan. A ci – także jak zwykle – przyjęli je z entuzjazmem. Muzeum Ziemi Kłodzkiej, podkreślamy – muzeum miejskie, obchodzi 60-lecie swojego powstania, ale nie zapomina o aspiracjach mieszkańców Glatz i tegoroczną uliczną opowieść rozpoczęło w 1906 roku od historii Heimatmuseum. Dla nas był to jednak tylko pretekst, by kolejny raz przekonać się, jak Kłodzko jest interesującym miastem. O każdej porze i nawet bez ulicznych inscenizacji.

Muzeum, jego dyrektor Krzysztof Miszkiewicz, a nade wszystko Joanna Jakubowicz, twórczyni i reżyserka dorocznego cyklu „Nocne zwiedzanie miasta z dreszczykiem”, zostali wyróżnieni późną wiosną na Zamku Królewskim na Wawelu przez Ministerstwo Kultury oraz Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów. Nagrodę otrzymało za plenerową żywą lekcję historii „Projekt i wykonanie – mistrz rzeźbiarstwa Franz Wagner z Kłodzka", która odbyła się na ulicach 5 sierpnia 2022 roku. Ale przecież nie ta nagroda w piątek ściągnęła tłumy!

„Nocne zwiedzanie...” to już w Kłodzku marka, tradycja, która przyjęła się niczym święta rodzinne. Bo właśnie cale rodziny uczestniczą w tej inscenizacji. Nawet nie „uschnięta ręka barona von Fitschena”, odrażającego typa, który udusił nią żonę, a jej wielka replika przenoszona była w piątek z miejsca na miejsce i okazywana publicznie. Publiczność ma już po prostu przekonanie, że ma do czynienia z nadzwyczajnym wydarzeniem. I w takim właśnie chce uczestniczyć. Nie trzeba tu sensacji, by ściągnąć setki, może tysiąc widzów.

Co zobaczyliśmy na ulicach Kłodzka? Każdy to, co... chciał! Trudno było w takim tłumie śledzić detale starannie przygotowanej inscenizacji. Zaufajmy zatem ocenie osoby, która na tym po prostu się zna, s. Benedykty Karoliny Baumann:

Plenerowe widowisko bardzo dobrze przygotowano pod względem inscenizacyjnym. Przepiękne były zwłaszcza trzy elementy:
1. Uliczne łobuzy, które chcą się dostać do nowo otwartego muzeum, ale nie mają ani odpowiedniego wieku, ani kasy (więc proszą publiczność o „poratowanie grosikiem” – poratowałam). Skąd oni wytrzasnęli takie wspaniałe dzieciaki do tej etiudy?
2. Baron von Fitschen, czyli REWELACYJNY Mikołaj Chludziński. Cudownie patrzeć na swojego wychowanka z grupy teatralnej Dzikie Koty jak się rozwija aktorsko!
3. Poruszający finał, gdy bohaterowie z różnych epok powoli, jak we śnie schodzą ze schodów na Placu Chrobrego, a w tle leci „Taki pejzaż” Ewy Demarczyk, idealnie oddający klimat małego miasteczka z „duszą”.

Z pewnością Kłodzko ma duszę... A tym razem przypomnieli nam o tym: Joanna Jakubowicz – scenariusz i reżyseria, Anna Franczukowska –  kostiumy i scenografia, Malwina Karp –  oprawa plastyczna, Monika Ziemińska – etiuda taneczna, Michał Wysoczański – etiuda „Chłopaki łobuziaki”, Sebastian Hewko – światło i dźwięk. I wielu, wielu innych. Dziękujemy. [kot]

Dodaj komentarz

Komentarze (0)