Wilki atakują ludzi, a państwo zabrania im się bronić! Dramatyczne spotkanie w Trzebieszowicach. Szykuje się bunt?

poniedziałek, 29.7.2024 16:51 5717 16

Pan Paweł na spotkanie w Trzebieszowicach przywiózł martwe owce, które w ubiegłym tygodniu padły ofiarą wilków w Radochowie. Nie był to pierwszy taki w skutkach atak na jego stado i już kolejny w okolicy. Wilki zabijają zwierzęta hodowane przez ludzi, a ci nie mają się jak bronić! Piękne, ale dzikie są bowiem pod ścisłą ochroną państwa. Oni nie. – Jeśli WY nie zajmiecie się problemem, to ludzie wezmą sprawy w swoje ręce – taka deklaracja padła w Trzebieszowicach.

W ostatnią niedzielę, 28 lipca,  w świetlicy w Trzebieszowicach w gminie Lądek-Zdrój [to na jej terenie ostatnio dochodzi do ataków wilków] zorganizowane zostało spotkanie, które anonsowano na plakatach: „Sprawa wilków”. Z dobrze ponad setką mieszkańców okolicznych miejscowości spotkali się przedstawiciele urzędu, Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska we Wrocławiu i Stowarzyszenia „Z Szarym za Płotem”. Ludzie nie chcieli jednak słuchać o „biologii wilka”, ale oczekiwali realnych działań w obronie ich interesów i spokoju.

Czy mają do tego prawo? Wiceburmistrz Lądka-Zdroju Kazimierz Szkudlarek co i rusz powtarzał: – Mamy problem, emocji jest mnóstwo, ale spróbujmy porozmawiać... Barbara Chrzan ze stowarzyszenia, którego celem jest działanie na rzecz ochrony zwierząt, ze szczególnym uwzględnieniem wilków, nie zaczęła jednak fortunnie, choć z uśmiechem: – To nie my kłócimy się z wilkiem, ale kłócimy się między sobą. Dodała: – Trochę wiedzy nie zaszkodzi. Z sali już wtedy padło: – Nie pośmiejemy się! A ekolożka mówiła, że można psy pomylić z wilkami... I co z tego?

Wykład akademicki to nie było akurat to, czego oczekiwali zebrani. Choć pretensje do pani Barbary nie były na miejscu. Czy ona jest temu winna, że takie, a nie inne prawo mamy w Polsce? A z sali padły takie głosy: hodowcy muszą dbać o dobrostan swoich zwierząt, zostały one wypuszczone „z klatek”, a na pastwiskach są atakowane przez wilki, do których nie można strzelać. Zabezpieczenia? Nic nie dają, zresztą są drogie. Psy pasterskie? Na dużych pastwiskach nie są w stanie zdążyć, by zapobiec nieszczęściu i obronić nie tylko owce, ale i bydło przed kłami.

Barbara Chrzan starała się jednak dalej tłumaczyć, że wilki migrują, nie wiedzą, co to jest gmina, powiat czy granica państwowa. I tu jeden z idiotyzmów naszego prawa: gmina może wystąpić o odstrzał wilków zagrażających dobytkowi ludzi do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, ale nawet jeśli dostanie zgodę, dotyczy ona wyłącznie terenu konkretnej gminy i konkretnych okazów. – Wilk już zjadł wszystkie owce w naszej gminie, Lądku i teraz grasuje w Międzylesiu – mówił Leszek Sajdak, inspektor ds. środowiska z Gminy Kłodzko.

– Codziennie mamy wilki. Nie za płotem, ale na podwórku. Jak nie u mnie, to u kolegi – padł głos z sali. Na sugestię, że wilki się wyniosą, gdy będzie ich za dużo, padło pytanie: – A gdzie one pójdą?  Barbara Chrzan wcześniej mówiła, że „w Polsce zasiedliły już wszystkie optymalne dla siebie tereny”. Odpowiedź zatem nie padła. Ekolożka znowu w protekcjonalnym stylu mówiła, co się dzieje ze zwierzętami, których populacja jest „przegęszczona”: natura to reguluje poprzez choroby, które na nie spadają. Nauka przekona się o tym za kilka lat, a problem jest tu i teraz.

Michał Kwiatkowski z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska we Wrocławiu przyjął podobny ton. – Słyszę tylko: – Zabierzcie te WASZE wilki – tak ponoć mówią hodowcy, którym wilki zagryzły owce. A wilki, co podkreślił pracownik RDOŚ, a wcześniej mówiła ekolożka, są... NASZE: hodowców, myśliwych, pana, pani, społeczeństwa. Podobnie jak bandyci, bo to przecież nasi sąsiedzi czy nawet członkowie rodzin, ale przed tymi ma nas bronić policja. Przed dzikimi zwierzętami nie broni nas nikt. Są przecież NASZE... Słyszeliście większy absurd?

Padło konkretne pytanie: ile RDOŚ ma pieniędzy dla hodowców na zabezpieczenie ich majątków, skoro do wilków strzelać nie można? Michał Kwiatkowski chciał kontynuować prezentację, bo „dojdzie do tego”, ale usłyszał od pewnej pani: – 20 minut już pan dochodzi... Wywołało to aplauz, choć śmiech był gorzki. Przedstawiciel RDOŚ przyznał, że budżet na takie działania wynosi... zero. Bo nie ma ponoć nimi zainteresowania. Dodał jednak, by pisać, choćby maile, a on zobaczy, co da się zrobić. A nie ma nawet wzoru wniosków! Czy tak działa poważne państwo?

– Państwo marnujcie nasz czas na jakiś teatrzyk – padło z sali. Pan Paweł dodał: – To spotkanie nic nie wnosi! I jeszcze: – Trochę się pani pośmiała, my mniej. Bo problem jest! – Kto się w tej chwili tu wysypia, jeśli ma zwierzęta? – pytał hodowca z Konradowa, który czuwa, by wilki nie zabiły mu stada. A ma je dobrze zabezpieczone, co z tego jednak, skoro wilk podkopał mu się pod płotem, a inne przeskakują nawet wysokie drzwi owczarni. – Jestem za odstrzałem tych osobników, które są konfliktowe – przyznała w końcu Barbara Chrzan. A które to są? Hmm...

Nie tylko hodowcy są bezsilni, ale i samorządy. Kazimierz Szkudlarek zwrócił uwagę, że gminy Lądek-Zdrój i Stronie Śląskie złożyły wniosek o odstrzelenie kulawego wilka, który grasował  w okolicy. Nie mogły jednak wskazać, kto ma to zrobić! Myśliwi nie chcą, bo obawiają się hejtu. Wiceburmistrz powiedział nam, że od RDOŚ oczekiwałby, by prowadziła choćby listę firm, które odstraszają dzikie zwierzęta, ale takiej, urzędowej, nie ma. Myśliwi, najlepiej zorganizowane na sali w Trzebieszowicach środowisko, mówili: – Oczekujemy strategii od państwa.

I tu, choć w jednym, zapanowała zgoda. Przedstawiciel RDOŚ przyznał: – My nie załatwimy tu niczego. Muszą to zrobić „w Warszawie”. Czy zatem to spotkanie było w ogóle potrzebne? Oczywiście! Zdjęcie z zagryzionymi owcami jest drastyczne, ale nie można inaczej. To nie jest zbiorowa histeria! Hodowcy czują się zagrożeni, mają powody, a nie widać było, by kogoś to obchodziło. Zebrali już około 600 podpisów pod petycją, by strzelać do wilków. Myśliwi zdaje się są do tego gotowi, ale po zmianie prawa. Tylko kto ma to zrobić? I czy to pomoże? [kot]

PS Na spotkaniu usiedliśmy pośrodku: między wzburzonymi hodowcami i ich rodzinami oraz prelegentami. Obie strony uważają się za przeciwników. Zgrzytało zwłaszcza [w obu kierunkach] między ekolożką, przy okazji pracownicą Nadleśnictwa Pieńsk, i myśliwymi. A my raczej widzieliśmy bezsilnych ludzi, kłócących się o sprawy, które od nich bezpośrednio nie zależą. Powtarzamy: problem jest tu i teraz, a nawet NIKT nie wie, ile jest w Polsce czy na ziemi kłodzkiej wilków. Są tylko stare szacunki. Hodowcy nie mają czasu, by czekać na ten rachunek.

Przeczytaj komentarze (16)

Komentarze (13)

Myśliwy wczoraj, 16 godz temu
Wilki i zwierzyna w stanie wolnym jest własnością skarbu państwa...
Darek wtorek, 30.07.2024 10:20
A gdzie niby te wilki, co ludzi atakują? Ludzie zajmują...
Michał wczoraj, 13 godz temu
No to wycofaj się z " terenów zwierzat" haha :D...
Szara poniedziałek, 29.07.2024 22:02
Byłam na spotkaniu. Antagonizm między hodowcami i rolnikami, a...
Ja wczoraj, 13 godz temu
Interes człowieka zawsze jest najważniejszy
POLAK poniedziałek, 29.07.2024 18:39
mamy uśmiechnięte państwo stworzone przez PO-wców a POLSKA się rozpada
Bożena R. wtorek, 30.07.2024 13:47
Proszę o podanie do publicznej wiadomości link do petycji w...
MW wtorek, 30.07.2024 12:14
Panie autorze, pozwolę sobie na kilka uwag do tekstu. ...
wtorek, 30.07.2024 10:03
No to się uśmiechnijmy! Wszak w uśmiechniętej Polsce przyszło nam...
ja23 wtorek, 30.07.2024 09:41
Ja bym proponowała pieniądze na lepsze zabezpieczenia lub odszkodowania za...
Ja wtorek, 30.07.2024 09:32
Haha ludzie tracą ogromne pieniądze, sami będąc w niebezpieczeństwie, a...
Zainteresowany wtorek, 30.07.2024 07:28
Czy ten tytuł ma wywołać panikę? Wilki? Taki styl im...
poniedziałek, 29.07.2024 21:50
Piana będzie bita do czasu zagryzienia człowieka... Nie zostanie podjęta...