100. urodziny Anieli Dochniak: moje marzenia się spełniły

poniedziałek, 24.4.2023 17:08 782 0

Przetrwała wojnę i pracę w kołchozie. Uciekając przed rusyfikacją, opuściła Kresy Lwowskie i związała swoje życie z Jaworzyną Śląską. Była szczęśliwa, mieszkając na polskiej ziemi i mówiąc w polskim języku. 18 kwietnia Aniela Dochniak skończyła 100 lat, doczekała szóstki dzieci, 15 wnuków, 25 prawnuków i 2 praprawnuków.

Jubilatka świętowała urodziny w niedzielę, 23 kwietnia w gronie rodziny. Wcześniej w jej intencji odprawiono mszę świętą w parafii pw. św. Józefa Oblubieńca w Jaworzynie Śląskiej. Życzenia kolejnych lat w zdrowiu i dobrym samopoczuciu złożyli Pani Anieli burmistrz Grzegorz Grzegorzewicz oraz przewodniczący rady miejskiej Artur Nazimek.

Aniela Dochniak urodziła się 18 kwietnia 1923 roku jako czwarte dziecko w miejscowości Lacka Wola, powiat Mościska, województwo Lwów. Rodzice Rozalia i Antoni Rabiej prowadzili gospodarstwo rolne w miejscowości Lacka Wola. Pani Aniela miała pięcioro rodzeństwa: najstarszego brata Jana i siostry: Katarzynę, Marię, Rozalię i Józefę.

Niestety, wybuch wojny w 1939 r. uniemożliwił Pani Anieli podjęcie nauki w szkole średniej w Przemyślu. Dopiero rok później podjęła naukę w szkole rolniczej w Mościskach. Po wkroczeniu wojsk niemieckich na tamtejsze tereny, została z koleżankami i kolegami ze szkoły zmuszona do pracy niewolniczej na rzecz okupanta, przy budowie drogi Przemyśl-Lwów. W kolejnych latach nie było łatwiej, Pani Aniela wykonywała pracę niewolniczą w majątku ziemskim, gdzie stacjonował nie wielki niemiecki oddział.

 Mimo ciężkich doświadczeń wojennych, nie zabrakło też tych dobrych, osobistych. Pani Aniela poznała i zakochała się we Władysławie Dochniaku – swoim przyszłym mężu. Wzięli ślub 10 listopada 1943 roku. - W tym samym roku zmienił się okupant: po Niemcach przyszli Rosjanie. Męża wysłano do Szkoły Podoficerskiej w Lublinie,z której wrócił w 1945 roku, gdy nasz najstarszy syn Jan miał już rok. Po powrocie mój mąż krótko pracował na kolei, a następnie w elektrowni we Lwowie. Ja w tym czasie pracowałam przymusowo w kołchozie im. Stalina na Trzcieńcu oraz zajmowałam się dziećmi i gospodarstwem – wspomina Pani Aniela.

To nie był łatwy czas dla mieszkających na Kresach Polaków. Po wojnie wielu z nich korzystało z możliwości wyjazdu i osiedlenia się na ziemiach odzyskanych. - Nie widzieliśmy przyszłości w systemie sowieckim, szczególnie dla dzieci. Groziła im rusyfikacja i przymusowa praca w kołchozie, dlatego podjęliśmy z mężem trudną decyzję. Postanowiliśmy w ramach repatriacji wyjechać do Polski. Mimo przywiązania do ziemi ojczystej, pozostawiając swoją ojcowiznę w 1956 roku przyjechaliśmy do Polski, do Jaworzyny Śląskiej. Zaproszenie wysłała nam siostra Rozalia, która przyjechała tu w latach 40. – opowiada Aniela Dochniak. Udało im się otrzymać mieszkanie na ulicy 1 Maja. Pan Władysław podjął pracę w energetyce na PKP, a Pani Aniela - najpierw w Kinie Bajka, a później w składnicy harcerskiej. Jednocześnie zajmowała się domem i wychowywała 6 dzieci.

Jeszcze na wschodzie, oprócz najstarszego syna Jana, urodzili się Kazimiera, Eugeniusz, Władysława, Helena, w Jaworzynie Śląskiej na świat przyszła najmłodsza córka Janina. - Dobrze nam się tu mieszkało, mimo trudnych czasów. Cieszyłam się, że można mówić po polsku, dzieci też w tym języku uczyły się w szkole, nie były dyskryminowane i prześladowane za język ojczysty (jak na wschodzie). Mogliśmy też swobodnie chodzić do kościoła i uczestniczyć w nabożeństwach. Na Trzcieńcu kościół był zamknięty, bo Rosjanie aresztowali księdza ­– mówi.

 Oprócz pracy zawodowej, aby zasilić budżet domowy, Państwo Aniela i Władysław uprawiali warzywa na kilku działkach rolnych i w przydomowym ogródku. Mimo wielu obowiązków, Pani Aniela zajmowała się także szyciem.

Dziś jest szczęśliwą babcią 15 wnuków, 25 prawnuków i 2 prawnuków. - Żyjąc w czasach wojennych, marzyłam o zdrowych, bezpiecznych dzieciach, które ułożą sobie życie w pokojowych czasach. Po okresie wojennym jedynym moim marzeniem było zamieszkać w wolnej Polsce wśród Polaków bez obaw o rusyfikację dzieci. Moje marzenia już się spełniły. Nie tylko udało mi się doczekać, ale mam szczęście obserwować dorastanie wnuków i prawnuków. Moją ostoją przez całe życie w trudach i znojach codzienności była modlitwa różańcowa, w której oddawałam rodzinę pod opiekę Maryi i to czynię do dziś. Wszystkim seniorom z naszej gminy życzę zdrowia, sił oraz dobrego samopoczucia w otoczeniu kochającej rodziny, oddanych przyjaciół i życzliwych ludzi – mówi Aniela Dochniak.

 

Foto: Alicja Majcherek i archiwum prywatne 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)