12 lat czekał na sprawiedliwy wyrok sądu

poniedziałek, 4.1.2021 09:00 3031 2

12 lat świdniczanin Paweł Walczak czekał na sprawiedliwość. Sprawa dotyczyła wypadku, który miał miejsce podczas meczu, a który skończył się trwałym kalectwem dla mężczyzny. Za stan swojego zdrowia Walczak oskarżał dr. Józefa K., ordynatora ortopedii. Finalnie sąd warunkowo umorzył postępowanie karne przeciwko medykowi i nakazał zapłacić mu 30 tysięcy nawiązki na rzecz poszkodowanego.

fot.archiwalne z 2016 roku

Wróćmy jednak do 30 listopada 2008 roku, kiedy to Paweł Walczak rozgrywał mecz o pierwsze miejsce w lokalnej lidze amatorów. Pech chciał, że gdy przed końcem jego drużyna przegrywała, Walczak został sfaulowany, co skończyło się finalnie otwartym złamaniem kości podudzia. Niezbędne okazało się przeprowadzenie natychmiastowej operacji ratującej nogę chłopaka. Doktor Józef K., podjął decyzję o założeniu na uszkodzoną kończynę gipsu od stopy po udo. Opatrunek miał być noszony przez piłkarza przez około 8 tygodni. Po dwóch dobach od operacji został w stanie dobrym wypisany do domu. Tego samego dnia popołudniu trafił jednak z powrotem na oddział z objawami silnego bólu w zagipsowanej nodze oraz gorączką, stwierdzoną przez ekipę pogotowia ratunkowego. Według słów poszkodowanego przez kolejne dwa dni nikt jego stanem nie interesował się. Na trzecią dobę rozpoznano objawy postępującej martwicy tkanek i dzięki interwencji rodziny, chory został przewieziony do komory hiperbarycznej we Wrocławiu.

W grudniu 2008 roku kiedy chłopak leżał jeszcze w szpitalu, jego mama złożyła w Prokuraturze Rejonowej w Świdnicy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa dot. narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Z uwagi na to iż część prokuratorów oświadczyła wtedy, że są pacjentami doktora Józefa K., i utrzymują z nim kontakty prywatne,  prokurator rejonowy Marek Rusin wystosował do Prokuratury Okręgowej w Świdnicy wniosek o przekazanie sprawy do innego miasta. - Nie wszyscy prokuratorzy znają osobiście doktora Józefa K., ale znajomość z wyżej wymienionymi prokuratorami może rzutować na bezstronność wszystkich prokuratorów tutejszej jednostki - argumentował dla Gazety Wyborczej prokurator. Wniosek jednak odrzucono.

Zarówno oskarżyciel jak i obrońca w toku postępowania wystąpili o przygotowanie opinii przez biegłych. Nadesłane dokumenty znacząco jednak różniły się od siebie i pozostawały ze sobą w dużej sprzeczności.

Pierwsza z  analiz wydana przez biegłych z Uniwersytetu Jagiellońskiego  stwierdza jednoznacznie, że należało przed operacją, aby uniknąć powikłań zastosować dawkę antybiotyku, która powinna być stosowana także po zabiegu. Powołują się w tym miejscu na rozporządzenie konsultanta krajowego w dziedzinie ortopedii i traumatologii z 2004 roku. Według biegłych zaniechanie rozcięcia opatrunku gipsowego po operacji jak i w momencie zgłaszania przez pacjenta niepokojących objawów również stało się kluczowe dla dalszego rozwoju wypadków.  W opinii tej zawarte zostało także stwierdzenie, że brak tych rozwiązań doprowadzić mogło do wytworzenia się zespołu przedziałowego powięzi co groziło właśnie masywnym zakażeniem oraz martwicą tkanek. Zupełnie inną opinię wydali biegli z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego.

W styczniu 2016 roku zapadł wyrok. Dr Józef K. został uniewinniony od zarzucanych mu czynów polegających m.in. na popełnieniu błędu lekarskiego. 

-  Sąd wydając wyrok opierał się na dokumentacji zgromadzonej w toku sprawy. Wzięte pod uwagę zostały również opinie biegłych oraz relacje świadków zarówno ze strony oskarżenia jak i obrony. Zebrana dokumentacja ma stosowne odzwierciedlenie w relacjach lekarzy, pielęgniarek, a także rodziny oskarżyciela posiłkowego. Przy przejęciu do szpitala jak podkreślił zarówno dr Józef K., oraz m.in. biegli z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego chory nie wykazywał typowych objawów towarzyszących zapaleniu powięzi objawiających się m.in. bardzo silnym bólem, którego nie uśmierzają zwykłe środki przeciwbólowe jak p. tramal. Za kluczową opinię sąd uznał tą wydaną właśnie przez Pomorski Uniwersytet Medyczny, która według analizy sądu jest najbardziej celowa i trafna, opiera się nie tylko na dokumentacji, ale również spójnych ze sobą zeznaniach świadków. Nie można jednoznacznie powiązać dolegliwości Pawła Walczaka z zaniechaniami lekarza. Występuje w tej sprawie brak cech zarzucanego oskarżonemu występku. Oskarżyciel posiłkowy ma prawo czuć się zasądzonym wyrokiem rozczarowany i pokrzywdzony. Odczuwa to na pewno jako głęboką niesprawiedliwość. Sąd pragnie złożyć na ręce pana Walczaka ogromne wyrazy współczucia, jednocześnie wydając taki wyrok, który pozostaje w zgodzie ze stanem faktycznym- mówiła w uzasadnieniu sędzia Joanna Zaganiacz.

W grudniu 2019 roku, jak przywołuje Gazeta Wyborcza, zapadł kolejny wyrok, w którym z kolei dr Józef K., został uznany winnym. Wymierzono mu karę grzywny w wysokości 10 tysięcy zł. i nawiązkę w kwocie 20 tysięcy złotych. Z takim rozstrzygnięciem nie zgodziły się obie strony i złożyły apelację. 

Jak informuje Gazeta Wyborcza po 12 latach sąd zmienił zaskarżony wyrok i warunkowo umorzył postępowanie karne przeciwko oskarżonemu. Uznał też, że Józef K. musi zapłacić na rzecz Pawła Walczaka 30 tysięcy złotych nawiązki.

Przeczytaj komentarze (2)

Komentarze (2)

wtorek, 05.01.2021 16:20
30 tys. zł za zniszczone zdrowie ? kpina
poniedziałek, 04.01.2021 09:37
Teraz dostali 100% chciwe hieny w białych kitlach