Radziecka historia Świdnicy

środa, 24.9.2014 11:32 26443 3

Przez pół wieku Świdnica podzielona była na dwie części. Te części rozdzielał ogromny, betonowy mur, ale też język, kultura i wojsko. Rosjanie wkroczyli do Świdnicy w 45 roku, od tamtej pory w naszym mieście istniały równolegle dwa światy.

W Świdnicy właśnie mieściło się sowieckie lotnisko, poligon, koszary... O tym jak to było, kiedy Armia Radziecka żyła i mieszkała na naszych ziemiach i co nam po Rosjanach pozostało, opowiadali 23 września świdniczanin Krzysztof Dworenko-Dworkin, który mieszkał  na styku Polski i Związku Sowieckiego w Świdnicy, historyk dr Paweł Piotrowski, Waldemar Skórski, zastępca prezydenta  oraz byli i obecni pracownicy Urzędu Miejskiego.

Precedensem do spotkania była obchodzona 17 września – 75 rocznica napaści Związku Radzieckiego na Polskę w czasie II wojny światowej. Smaczku całości dodała prezentacja umundurowania i broni rosyjskiej oraz fakt, że odbyło się ono w sali Urzędu Stanu Cywilnego, którego budynek należał kiedyś do naszych sąsiadów ze Wschodu.

Świat wolności i armii okupacyjnej w Świdnicy zderzały się dokładnie od 8 maja 1945 roku.

- Wycofywanie wojsk radzieckich z Polski nastąpiło 8 kwietnia 91 roku, natomiast ostatni żołnierz opuścił nasz kraj właśnie 17 września 93 roku. Ta data 17 września była dla nas bardzo symboliczna, ponieważ była zarówno datą ataku i zdrady strony rosyjskiej, jak i właśnie przyjętą datą całkowitego opuszczenia naszego kraju przez rosyjskich żołnierzy. Dopiero wtedy Polska mogła przystąpić jako niezależny kraj, do rozmów o NATO czy Unii Europejskiej - mówi dr Paweł Piotrowski. - Świdnica była jednym z miast, z którego jako pierwsze wojska radzieckie się "wyprowadziły" i do niej też późno wkroczyły, bo już po wojnie, dlatego właśnie nie będąc pod ostrzałem, zachowały się piękne kamienice - dodaje.

W Świdnicy, w rejonach Pszenna, istniało lotnisko, które jednak przeniesiono do Legnicy. Funkcjonował tu m.in. 1052 Pułk Artylerii Haubic. Mieliśmy liczne kompleksy koszarowe (410, 411 i 416) i składy - jednostki ochrony, łączności. Na tzw. "strzelnicy" funkcjonował poligon, a w Witoszowie Dolnym do dziś mamy pozostałości po schronie przeciwlotniczym, który po przekazaniu został rozszabrowany, gdyż nie było pomysłu na jego zagospodarowanie.

Większość ulic wokół obecnego Urzędu Miejskiego była zamknięta szlabanami. Były tu setki metrów murów rozdzielających Polskę od Rosji.

- Obszar okolic ul. Armii Krajowej. Budynek Urzędu Miejskiego, Urzędu Stanu Cywilnego, zespół firm, Prokuratura przy ul. Okulickiego, Urząd Skarbowy, a także ziemie przy ul. Tokarzewskiego - wszystko to tworzyło tak zwane "Białe koszary" - przybliżał Waldemar Skórski. - Czerwone koszary to rejony ul. Głowackiego, m.in. wchodzi w ich skład budynek OSP, który dawniej był obiektem magazynowym, ulica Jałowcowa, Paderewskiego (żółte bloki mieszkalne) i Wałbrzyska - tutaj zespół zabudowy, jakim są dzisiaj Szkoła Podstawowa nr 8 czy parafia św. Andrzeja Boboli. Kolejna część rosyjska to Barbara - Kaserne, czyli ul. Parkowa, mieścił się tu plac apelowy; tzw. leningrady - ul. Ułańska, które zostały przekształcone w mieszkania oraz niedawno zagospodarowane na boisko koszary, czy firmy na ul. Husarskiej. Także na ul. Saperów mieścił się obiekt o przeszłości historycznej - mieścił się tu szpital niemiecki Bethania. Na ul. Pionierów, gdzie mamy dziś I LO był rosyjski Dom Oficera z kinem - wymienia.

Nieco z innej perspektywy historię przytoczył mieszkający okno w okno z rosyjskim światem świdniczanin Krzysztof Dworenko-Dworkin. 

- Nasz dom był na wprost wjazdu do koszar przy ul. Głowackiego. Idąc do domu często pytano mnie o przepustkę. Babcia powtarzała, że język wroga trzeba znać i znam go aż za dobrze. Często, że dostać się w zakazane miejsca udawałem np. syna generała i przynosiłem świeże pieczywo i inne dobra do domu ze sklepów rosyjskich. Rosjanie musieli wywyższać się, jednak chcieli się z nami - Polakami przyjaźnić i byli naprawdę życzliwi i bardzo kontaktowi. Wiele rzeczy, które w Polsce były niedostępne, załatwiali nam właśnie Rosjanie. Jeden z nich bardzo zachwycał się moim psem owczarkiem niemieckim, proponował mi za niego strzelbę, na co nie przystałem. Kiedy opuścił koszary, razem z nim zniknął mój pies - to jedno z nieprzyjemnych wspomnień jakie mam z tego okresu - przytacza anegdotki.

Na koniec spotkania byli i obecni pracownicy Urzędu Miejskiego opowiedzieli o zagospodarowaniu obiektów koszarowych.

 

tekst i foto: Marlena Mech,

fotografie historyczne pochodzą z prezentacji Waldemara Skórskiego

 

Przeczytaj komentarze (3)

Komentarze (3)

Janusz niedziela, 28.09.2014 13:50
(...przepraszam - Rosjan...) gdyż po prostu go nie było...
wtorek, 30.09.2014 21:10
No to odkąd dokąd sięgała ich strefa?
Janusz niedziela, 28.09.2014 13:47
...budynek USC nigdy nie należał do rosjan...