"Zdecydowałem, że spróbuję powalczyć o stanowisko prezesa OZPN"

czwartek, 10.3.2016 13:30 2381 0

Rozmowa z Łukaszem Bieniasem, prezesem Lechii Dzierżoniów i kandydatem na prezesa Okręgowego Związku Piłki Nożnej.

Krzysztof Brzeźniak: 17 kwietnia minie rok od wyboru Pana osoby na stanowisko prezesa Lechii Dzierżoniów. Co się udało zrealizować w tym czasie, jakie zmiany wprowadzono?

Łukasz Bienias: Przede wszystkim udało się ustabilizować finanse klubu, szeroko rozumiane. Lechia na tę chwilę nie ma żadnych długów. Wspólnie z zarządem spłaciliśmy wszelkie zobowiązania wobec różnych podmiotów i możemy działać spokojnie, z optymizmem patrząc w przyszłość. Za sukces uważam trzykrotne zwiększenie liczby sponsorów, którzy dokładają cegiełkę do tego, aby piłka nożna w naszym mieście funkcjonowała na dobrym poziomie. To bardzo trudny sezon dla naszego klubu, bowiem następuje reorganizacja rozgrywek, dlatego też uważam, że trzecim sukcesem jest to, iż kadra pierwszego zespołu nie została osłabiona, został cały trzon drużyny, a do tego udało się sprowadzić czterech młodych zawodników, mających za sobą występy m.in. w Legii Warszawa, Śląsku Wrocław czy Ruchu Chorzów. Profil klubu nie zmienia się i cały czas stawiamy na młodych, aby umożliwić im start w prawdziwy futbol. To był udany i owocny rok ciężkiej pracy.

Krzysztof Brzeźniak: Sytuacja sportowa jest dla Pana satysfakcjonująca? Realizowane są wszelkie założenia jeżeli chodzi o rozgrywki począwszy od najmłodszych drużyn do seniorów?

Łukasz Bienias: Jak wspomniałem, jesteśmy bardzo zadowoleni ze stanu posiadania w pierwszej drużynie. Niedawno zespół wrócił z obozu przygotowawczego w Kluczborku. Z optymizmem patrzymy na rundę wiosenną, bowiem kadra się wzmocniła i zarząd klubu zrobił wszystko, co jest możliwe pod kątem finansowym, aby trener Zbigniew Soczewski miał optymalne warunki do pracy. Nie tworzyliśmy i nie tworzymy armii zaciężnej, ponieważ klubu na to po prostu nie stać. Drużyna jest oparta na zawodnikach z miasta i regionu i w takim zestawieniu musi poradzić sobie na poziomie III ligi. Odnośnie grup juniorskich. Tutaj sprawa się nieco komplikuje, bowiem co jakiś czas następuje exodus najlepszych zawodników do lepszych klubów i ciężko jest zbudować silny rocznik. Młodzi dzierżoniowianie próbują szczęścia w Zagłębiu Lubin, Miedzi Legnica i innych możniejszych klubach. To naturalna kolej rzeczy i my tylko kibicujemy chłopakom, aby osiągnęli taki sukces jak chociażby Krzysiek Piątek czy Jarek Jach (obaj Ekstraklasa, reprezentanci Polski). Założenie klubu nie zmienia się od lat, szkolimy i promujemy młodych zawodników. Nawet kosztem wyników sportowych w naszych zespołach. Dlatego chociażby w kategorii juniora występują trampkarze, co ma pozwolić na ich rozwój piłkarski.

Krzysztof Brzeźniak: Ważną sprawą dla dzierżoniowskiego klubu jest planowana przebudowa stadionu. Ma on stać się przestrzenią codziennej aktywności sportowej. Czy klub zyska na tym nie tylko sportowo a też finansowo?

Łukasz Bienias: Poprawa infrastruktury sportowej w Dzierżoniowie musi budzić podziw. I nie chodzi tutaj jedynie o piłkę nożną, bowiem niedawno oddano do użytku przecież profesjonalną bieżnię lekkoatletyczną, gdzie już zawiązały się grupy uprawiające biegi, mamy wysokiej klasy stadion do bule czy tor bmx. Władze miasta wywiązują się z obietnic i jeszcze w tym sezonie ruszy zapewne wspomniana przez Pana przebudowa naszego stadionu. To kapitalna wiadomość, gdyż zyska na tym nie tylko piłka nożna, ale cała sportowa społeczność w mieście. Bardzo się cieszę, że zaproszono mnie do grupy, która nadzorowała proces remontu obiektu przy Wrocławskiej 47 i mam realny wpływ na to, jakie zmiany na nim zajdą. Odnosząc się stricte do pytania, uważam, że mecze wieczorami przy światłach, pod zadaszoną trybuną przyciągną dodatkowych kibiców na mecze „trójkolorowych”. Tak działo się wszędzie w Polsce, gdy oddawano do użytku nowe obiekty, dlaczego u nas miałoby być inaczej ? I oczywistym jest, że większa ilość fanów przełoży się na większe wpływy z biletów, choć nie czarujmy się, nie są to kwoty, które oszałamiają.

Krzysztof Brzeźniak: Lechia Dzierżoniów wychodzi coraz bardziej naprzeciwko oczekiwań mieszkańców. Podejmujecie różnego rodzaju kroki, by frekwencja na meczach była większa?

Łukasz Bienias: Szczerze mówiąc to temat rzeka i niestety wnioski płynące z badań, które przeprowadzaliśmy zarówno wiosną i jesienią 2015 są smutne. Klub wychodzi do kibica, przede wszystkim takiego, który nie uczęszczał na mecze w ostatnim czasie. Chcieliśmy pozyskać nowych fanów, aby mecze przy Wrocławskiej były ciekawym spektaklem i sposobem na spędzenie wolnego czasu. Drużyna gra dobrze, jest w czubie tabeli, zespół tworzą ludzie stąd, a na trybunach jest po prostu pusto. Średnia 272 osób nie powala na nogi, a porównanie jej ze średnią liczbą widzów w III lidze jesienią, która wynosi 176 też nie daje powodów do radości. Z resztą to nie tylko problem Dzierżoniowa. W ostatnich latach byłem na wszystkich wyjazdach, odwiedziłem też okoliczne miejscowości i następuje tendencja spadkowa, wszędzie. To przygnębiające. Jesienią wykonaliśmy eksperyment. Na jeden z meczów zrobiliśmy mega kampanię informacyjną, wykorzystując wszystkie możliwe narzędzia, inwestując pieniądze w promocję, na kolejny nie zrobiliśmy z premedytacją nic. Efektu nie było. Na mecze przychodzą stali bywalcy. Raz udało się przyciągnąć więcej osób, na mecz z mało medialnym rywalem lecz wtedy byli to głównie rodzice z dziećmi, bowiem zorganizowaliśmy zamek dmuchany i atrakcje dla najmłodszych. Finansowo klub nie zyskał, bowiem wpuszczaliśmy tych ludzi gratis, aby dzieciaki miały okazję do zabawy. Z pewnością wizerunkowy plus, jednak ci rodzice na kolejny mecz już nie przyszli. Nie interesuje ich piłka nożna i to trzeba uszanować. Działamy naprawdę prężnie przed każdym meczem, kibic na meczach w Dzierżoniowie jest najważniejszym ogniwem wydarzenia, obniżyliśmy cenę wejściówki do symbolicznego 5zł. I powiem dość przewrotnie, że gdyby na meczu pojawiła się choć połowa malkontentów, którzy po porażkach komentują informacje w Państwa serwisie, to trybuny wyglądałyby dużo korzystniej. Problem frekwencji to problem ogólny w naszym kraju, nie szukajmy daleko – spójrzmy co dzieje się we Wrocławiu na Śląsku.

Krzysztof Brzeźniak: Ale trochę te wszystkie działania przyćmiewają kibole, którzy wzbudzają strach lokalnej społeczności. W ostatnich dniach mieliśmy jednoznaczne komunikaty policji o wizycie w Dzierżoniowie kibiców z Górnika Wałbrzycha.

Łukasz Bienias: Tak samo można odnieść się do informacji o zalewającej Europę fali imigrantów, którzy zrobią okrutne rzeczy mieszkańcom naszego kontynentu. Nie dajmy się zwariować. To już nie lata 90. , gdy na każdym meczu działo się coś niepożądanego. W pełni rozumiem obawy policji, gdyż grupa 200 osób przyjeżdżająca na mecz to spore wyzwanie organizacyjne. Jednak mamy w tym kraju prawo, które pozwala na szybką egzekucję wykroczeń związanych z naruszaniem porządku. Przede wszystkim wizyta kibiców gości nie wiąże się z żadnym zagrożeniem dla lokalnej społeczności, organizator wpuszcza te osoby na stadion i tam też nikt postronny nie powinien się obawiać. Oczywiście nie popieram aktów przemocy w żadnym wypadku i byłbym niepoważny uważając, że problemu nie ma. Jednakże twardo stąpam po ziemi, znam ten temat i sądzę, że przede wszystkim nie można generalizować, a najbardziej podsycać i tak napiętej sytuacji. To tak samo jak w życiu, nie wszyscy za sobą przepadają i trzeba pilnować, aby nie dopuszczać do eskalacji problemu. Zarówno widzowie na trybunach, jak i kibice wspierający dopingiem są potrzebni piłce nożnej, jednak mówimy stanowcze nie dla bandytów, zarówno w życiu, jak i na stadionach.

Krzysztof Brzeźniak: Pana rządy w dzierżoniowskim klubie pozytywnie są odbierane w środowisku piłkarskim tu na własnym podwórku jak i na zewnątrz?

Łukasz Bienias: O to wypadałoby spytać właśnie środowisko. Staram się pracować dla Lechii w jak najwyższym standardzie, oddawać z siebie wszystko to, co mam najlepsze. Pomagam okolicznym klubom. Rozdajemy sprzęt treningowy, nie blokujemy przejść zawodników do niższych lig, służymy radą prawną i tłumaczymy przepisy, pomagamy w tworzeniu pism do związków i instytucji. Rolą wiodącego klubu w regionie nie jest zamykanie się na własne sprawy. Musimy współpracować i dzielić się z innymi, którzy akurat tej pomocy potrzebują. Myślę, że przez ostatnie lata dałem się poznać jako osoba oddana piłce nożnej, a ocenę pozostawiam tym, do których to pytanie powinno trafić.

Krzysztof Brzeźniak: Okręgowy Związek Piłki Nożnej czekają wybory. Pan zdecydował się wystartować na szefa okręgowego piłki nożnej. Skąd ta decyzja? To własna inicjatywa, czy też dał się Pan namówić kolegom ze związku?

Łukasz Bienias: Pierwsze sygnały odnośnie zmian w okręgowym Związku Piłki Nożnej zaczęły napływać po rundzie jesiennej tego sezonu. Z kilku źródeł trafiały do mnie informacje o tym, że zbliżają się wybory i OZPN wymaga przekształceń. W końcu dostałem jasny sygnał z wojewódzkiej centrali, że może warto spróbować i zmienić oblicze lokalnego ZPN. Podstawy ku temu są, chęci i pewne doświadczenie również. Zastanawiałem się długo. Była to bardzo trudna i ciężka decyzja dla mnie. Nie ukrywam, że Lechia jest dla mnie częścią życia, a decydując się na start w wyborach do OZPN jestem zobowiązany zaprzestać działania w klubie. Dojrzałem do decyzji i w połowie grudnia zdecydowałem, że spróbuję powalczyć o stanowisko prezesa Okręgowego Związku Piłki Nożnej. Wiedziałem, że czekają mnie dwa trudne miesiące, jednak lubię wyzwania i w takiej kategorii oceniam swój start, zakończony, mam nadzieję, pozytywnie.

Krzysztof Brzeźniak: Startując w jakichkolwiek wyborach trzeba mieć zrobione rozpoznanie dotyczące poparcia. Dużo klubów udzieliło Pan wstępnego poparcia? Jakie to kluby?

Łukasz Bienias: To były dwa bardzo pracowite miesiące. Odwiedziłem większość prezesów naszego regionu, od Wałbrzycha po Kudowę. Byłem przygotowany, razem z grupą ludzi, którą zaprosiłem do współpracy, stworzyliśmy program wyborczy, oparty na potrzebach klubów z najniższych lig, bo to one stanowią podstawę związku. Można stwierdzić, iż nasz plan na Nowoczesny OZPN to w zasadzie feeback właśnie od nich. Wizytując kolejne kluby zapoznawałem się z bolączkami, które je trapią. I w większości przypadków proponowane przez nas zmiany rozwiążą część problemów, z którymi borykają się kluby. Okres wytężonej aktywności w terenie mogę jednak uznać za dobrze spędzony czas. Odbiór mojej osoby i przede wszystkim programu jest bardzo pozytywny. W regionie „czuć” chęć zmiany i to za każdym razem dodawało skrzydeł. Zmienia się też samo środowisko. W wielu miejscowościach, nawet tych najmniejszych spotykałem młodych prezesów, mocno zaangażowanych, będących jednocześnie szefami, kierownikami drużyn, odpowiedzialnymi za infrastrukturę czy biuro. To tytaniczna praca i obciążenie, a wiemy, że robią to jak my wszyscy na niskim szczeblu, bez wynagrodzenia. Za to należy im się uznanie i szacunek. Uważam, że sumiennie wykonałem swoje zadanie, spora ilość prezesów zadeklarowała swoje poparcie, dlatego też z podniesionym czołem oczekuję sobotnich wyborów. Mam nadzieję, że to poparcie przełoży się realnie na głosy delegatów.

Krzysztof Brzeźniak: Okręgowy Związek Piłki Nożnej to relikt komunizmu? Jest tam beton, który należy rozbić?

Łukasz Bienias: Nie do końca jest to słuszne stwierdzenie. Bardzo nie lubię generalizowania i na pewno nie oceniałbym w tych kategoriach OZPN Wałbrzych. Związek tworzą kluby i to one są jego podstawą, a w klubach bardzo dużo się zmieniło. Wprowadzane są nowe standardy, kierują nimi ludzie, którzy wiedzą, do czego dążą, inwestują w dzieci i młodzież – to podstawa. Jeżeli idzie natomiast o centralę i delegatury … To już zupełnie inna para kaloszy. Tutaj jest naprawdę wiele do zrobienia. Począwszy od reorientacji struktury organizacyjnej, przez rotację personelu po zmianę wizerunku. Wszystkie te działania powinny wpłynąć na postrzeganie związku jako nowoczesnego, otwartego w stronę klubów i działającego dla nich. Teraz sytuacja jest odwrotna, a to niedopuszczalne. Od samego początku kampanii powtarzam, że to związek jest dla klubów, a nie przeciwnie.

Krzysztof Brzeźniak: Nie obawia się Pan, że rozbije sobie głowę o ten wspomniany beton próbując wprowadzić jakiekolwiek zmiany w OZPN? 

Łukasz Bienias: Najpierw trzeba zostać wybranym na stanowisko Prezesa OZPN, by te zmiany móc wprowadzać. Jestem pełen energii, pomysłów i dróg ich realizacji. Bardzo się cieszę, że idę do wyborów z poparciem burmistrzów, wójtów, samorządowców i władz Dolnośląskiego Zwiazku Piłki Nożnej. To duże wsparcie, a w przypadku tych pierwszych – najważniejsze. To gminy decydują o środkach, jakie przeznaczane są na kluby i to tutaj powinniśmy skupić swoją uwagę. Istotą możliwości wprowadzania zmian jest realizacja pierwszego założenia, o którym wspomniałem oraz oczywiście wybrania przez Walne Zgromadzenie członków zarządu. Wtedy można rozpocząć proces zmian.

Krzysztof Brzeźniak: Kto jest Pana najgroźniejszym przeciwnikiem w wyborach do OZPN?

Łukasz Bienias: Mam dwóch kontrkandydatów. Jeden jest aktualnym prezesem i gdyby środowisko dobrze oceniało jego pracę, nie byłoby w ogóle tematu zmian. Jak wspomniałem wcześniej odbiór działań związku, a w zasadzie ich braku jest mocno negatywny. Tutaj chyba nie trzeba więcej pisać. Druga osoba jest przedstawicielem środowiska sędziowskiego. Jeszcze w styczniu był szefem sędziów na Dolnym Śląsku, jednak został z tej funkcji odwołany i teraz celuje w lokalny ZPN. Każdy z nich na pewno ma swoją grupę poparcia, bo gdyby jej nie miał, nie startowałby w wyborach. Obu panów oczywiście znam i szanuję, nie oceniam ich w kontekście przeciwników, a już tym bardziej nie różnicuję. Sądzę, że obaj są potrzebni dla piłki w różnych jej obszarach. Uważam, że to delegaci ocenią już w sobotę w którą stronę chcą pójść. Czy wybiorą stagnację i brak rozwoju, czy zdecydują się na poparcie środowisk sędziowskich, czy też dadzą zielone światło dla rozwoju i zwrócenie się związku z w stronę klubów.

Krzysztof Brzeźniak: Co należy zmienić w OZPN? Jakie byłyby Pana pierwsze decyzje po zwycięstwie? Jaka jest pana koncepcja zarządzania OZPN?

Łukasz Bienias: Do zmiany jest wiele. Wchodząc w szczegóły, należy rozpocząć od poprawienia komunikacji na linii związek-kluby. Ta bardzo kuleje i przez to pojawiają się spore problemy. Kontakt rozumiany szeroko – przede wszystkim strona internetowa i bieżące informacje z wydziałów gier i dyscypliny, uruchomienie kanałów komunikacyjnych w postaci social media. Wybory są w tak niefortunnym czasie, że w zasadzie z biegu wchodzi się w rozgrywki. Nie mielibyśmy z tym problemu, ponieważ współpracuję z dużą grupą ludzi, która ma doświadczenie w tym temacie i na pewno działalność struktur nie straciłaby na jakości. Kolejnym krokiem jest sama zmiana organizacji pracy. Redukcja niepotrzebnych stanowisk, połączenie kompetencji i wprowadzenie standardów. Pozwoli to na zmniejszenie ryzyka utraty płynności wymiany informacji. Z większością pomysłów poczekalibyśmy do przerwy między rozgrywkami, gdyż zmiany trzeba wprowadzać z głową, aby uniknąć błędów spowodowanych pośpiechem. Jest naprawdę dużo do zrobienia

Krzysztof Brzeźniak: Po wygranych przez Pana wyborach do OZPN co czeka Lechię Dzierżoniów? Będą mocne przetasowania w klubie? Lechia na Pana wyborze do OZPN straci czy zyska?

Łukasz Bienias: Lechia Dzierżoniów nie jest związana z OZPN poprzez żadne rozgrywki (ligi, w których występują nasze drużyny, prowadzone są przez wojewódzki ZPN), więc ani nie może zyskać, ani stracić. Zostając prezesem OZPN będę pracował dla klubów lokalnych, które występują w okręgowych rozgrywkach. Jeżeli tak optymistycznie potoczą się wybory, w Lechii Dzierżoniów będą musiały zajść zmiany. Statut OZPN Wałbrzych zabrania bowiem pełnienia funkcji zarządczej w klubie i związku. Na chwilę obecną mamy bardzo prężnie działający zarząd w MZKSie, są to osoby oddane klubowi i wiedzące dokąd zmierza klub. Zgodnie ze statutami będą musiały się odbyć także wybory w Lechii, gdzie Walne Zgromadzenie Członków , najwyższa władza w klubie, wybierze ich reprezentantów. O tym jednak będziemy myśleli po sobocie.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)