Cegielnia...

poniedziałek, 26.2.2018 09:56 2805 0

Miejsce zaproponowane przez jedną z czytelniczek, bardzo obszerny temat na książkę, a tu trzeba się bardzo streszczać. Za to przy okazji nauczyłem się o wyrobie cegieł w dawnych czasach ;)

Teren na którym znajduje się popularna „Cegielnia” jest – jak zresztą i cała Bielawa – wyjątkowy pod każdym względem. Trudno zdecydować się od czego zacząć, bo o tylu sprawach należy wspomnieć, może więc zacznę jak należy, od początku ;)

Dawno temu, ale tak naprawdę dawno, trach! i pękła skorupa ziemska. Pęknięcie zwane obecnie Sudeckim Uskokiem Brzeżnym sięga aż do wnętrza ziemi i wzdłuż tego pęknięcia płyty tektoniczne zaczęły się przesuwać i wypiętrzać i tak powstał brzeg Sudetów Środkowych. To dlatego Góry Sowie mają dość strome zbocza w kierunku Bielawy i to dlatego Bielawę jeszcze niedawno nawiedzały trzęsienia ziemi. Jeżeli ktoś kojarzy uskok San Andreas pod LA, to właśnie taki sam mamy pod Bielawą. I właśnie w Bielawie mamy największe przesunięcia w uskoku, sięgające nawet do 300 m. A jednym z efektów istnienia tego uskoku jest wypiętrzenie się Góry Parkowej, kruszenie się brzegów płyt, krystalizacja minerałów w tych pęknięciach (pegmatyty) i w końcu specyficzna praca lodowca w tym rejonie.

Kiedy dużo później miejsce to było dnem morza lub jakiegoś większego akwenu wodnego, w zagłębieniach terenu odkładały się drobne frakcje wietrzenia skał, które z czasem zamieniły się w oczka gliny. Minęły kolejne setki tysięcy lat i na te tereny przyszedł w końcu człowiek. Nie wiedział jeszcze, że dość płytko zalegają tam bardzo cenne skały – pegmatyty, kryjące w sobie całe bogactwo minerałów i kamieni szlachetnych.

Potrzeba wyrabiania cegieł w Bielawie pojawiła się dość późno, bo gdzieś tak w połowie XVIII w. Budowano z cegły i wcześniej, ale pierwsza potrzeba użycia większej ilości cegieł pojawiła się dopiero wtedy. Wielki sympatyk i częsty gość naszego miasta król Prus Fryderyk II Wielki, na prośbę swojego przyjaciela, barona Sandreckiego, Pana na Bielawie, zezwolił na budowę kościoła protestanckiego z cegieł.

Glinę wydobywano wówczas w największym wyrobisku poniżej dzisiejszego cmentarza komunalnego, tam gdzie dziś widać górkę po byłym wysypisku śmieci. I tam też była pierwsza cegielnia. Po wyczerpaniu złoża kolejną założono właśnie na terenie dzisiejszej „Cegielni”. Pomału wyrób cegieł stawał się intratnym biznesem i cegielnie powstawały jak grzyby po deszczu. Do zrobienia cegły potrzebna jest glina, siano dla konia, słoma – też dla konia i drewno na paliwo (później stosowano dużo wydajniejszy węgiel i koks). Glina leżała sobie i czekała na chętnych, ale skąd wziąć resztę?

W 1749 roku w Urbarzu Bielawskim zapisano powinności chłopów względem swojego feudała, gdzie każdy gospodarz miał obowiązek codziennego dostarczania odpowiedniej ilości siana, słomy i drewna na potrzeby cegielni. Jak to wyglądało w praktyce trudno powiedzieć, bo z tego obowiązku można było się za drobne wykupić, ale w każdym razie aprowizacja działała.

A jak się robiło cegły? A bardzo prosto.

Brało się glinę wprost z wyrobiska. Ale taka glina nie nadaje się jeszcze do niczego. Na początek trzeba ją przezimować, wywietrzyć i zdołować. O co chodzi? Zimowanie polegało na ułożeniu gliny w kopce o wysokości do 1 m, wykonaniu w nich pionowych otworów do samego spodu, nalaniu tam wody i pozostawieniu na mrozy. Wietrzenie polegało na dalszym pozostawieniu przezimowanej gliny w spokoju przez okres letni, kiedy to na przemian namakała i schła. A dołowanie to było magazynowanie w kadziach lub dołach tak, aby glina nabrała jednolitej konsystencji.

W dalszej kolejności glinę suszyło się i mieliło w młynach – i tu potrzebne były konie – stanowiły swoisty napęd. Po zmieleniu znów dodawano do gliny wody, ugniatano ją jak plastelinę i dopiero po takiej obróbce można było formować z niej cegły.

Po uformowaniu cegieł suszono je – i wbrew pozorom był to jeden z najtrudniejszych etapów – nie wolno było suszyć ani za szybko, ani za wolno, bo cegła źle wysuszona kruszyła się już po wyjęciu z pieca. Dobrze wysuszone cegły wypalano.

W pierwszym okresie wypalania następowało dosuszenie wyrobów, przy stopniowym wzroście temperatury do 200˚C. W drugim okresie wypalania zwanym okresem dehydratyzacji, obejmującym dalszy wzrost temperatury do ok. 600˚C, następuje wydzielanie wody chemicznie związanej. Równocześnie z utratą wody związanej masy ceramiczne trwale tracą plastyczność. W trzecim okresie, zwanym okresem rozkładu przy wzroście temperatury do 900˚C, następuje utlenienie związków organicznych , utrata reszty wody związanej , rozpoczyna się też rozkład związków chemicznych i minerałów. Czwarty okres, zwany okresem witryfikacji charakteryzuje się poważnymi zmianami w składzie mineralogicznym masy. Temperatura rośnie wówczas do 1000˚C. Po powolnym wystudzeniu gotowe cegły mogły już jechać prosto na budowę.

Dokładnie taka wytwórnia cegieł działała na terenie poniżej obecnej „Cegielni”. Glinę z wyrobiska urabiano na miejscu, formowano i wypalano. Stąd na mapach widzimy podłużny budynek zaczynający się kominem – to był piec, a w jego dalszej części następowało powolne schładzanie pod dachem. Były też obok stajnie dla koni.

Trzeba koniecznie też napisać o ostatnim właścicielu cegielni – a była to bardzo znana i szanowana w Bielawie rodzina Neugebauer. Juliusza i Annę Neugebauer możemy wspomnieć przy ich grobowcu na cmentarzu parafialnym w Bielawie, to ten czarny grobowiec gdzie nadal spoczywają. Starsi mieszkańcy z pewnością kojarzą ten grobowiec z przepiękną rzeźbą z czarnego marmuru przedstawiają zamyśloną kobietę z bukietem kwiatów w dzbanie, stanowiącą centralną część tego grobowca. Niestety jakieś skurw… ekchm, znaczy się, jakaś szuja, ze 20 lat temu ukradła rzeźbę.

Juliusz i Anna oprócz cegielni posiadali spory majątek w Bielawie: zakłady włókiennicze (dzisiejsze technikum), domy czynszowe (np.budynek dawnego pogotowia i dom rzemiosł), pałacyk na ul.Wolności 22 (dyrekcja Bieltexu). Anna zapewne również wniosła w wianie niezły majątek, gdyż pochodziła ze starego kupieckiego rodu Rosenberger.

Wracając do cegielni, pewnego dnia zamiast gliny, robotnicy zaczęli wydobywać prawdziwe skarby. Trafili na żyłę pegmatytów, kryjącą w sobie bogactwo kamieni szlachetnych, beryle, turmaliny, ametysty – to była dopiero niespodzianka. Pamiętam, że jedna z książek o minerałach Dolnego Śląska podawała, że największy beryl na świecie wydobyto właśnie w tej naszej cegielni w Bielawie
(nie wiem jak to jest, że im bardziej szuka się książki, to tym bardziej nie można jej znaleźć :/ ).

Zainteresowanych tematem nie muszę przypominać, że zielona odmiana berylu to szmaragd. Gdzieś w pobliżu znaleziono kilkadziesiąt lat temu największą szczotkę ametystową w Polsce. Tak więc spacerując po okolicy Cegielni patrzmy pod nogi, może właśnie stąpamy po fortunie?

Z ciekawostek: 17 sierpnia 2011 roku Polski Związek Wędkarski poinformował, że w zbiorniku wodnym Cegielnia w Bielawie została złowiona przez wędkarza z Koła PZW Bielawa nietypowa ryba, a dokładnie była to PIRANIA. Jak pisali, była to już trzecia pirania złowiona tam w ciągu ostatnich dwóch lat.

Tak więc panowie, nie kąpać się tam na golaska ;)

Rafał Januszkiewicz

Zdjęcie nr 1  - Cegielnia na mapie z 1937 roku, widać budynek, a ta kropa w jego dolnej części to komin. Na tym małym kawałku mapy widać kilka celów kolejnych polowań, a najbardziej kusi Eiskeller Berg, czyli Góra Lodowej Groty

Zdjęcie nr 2 Widok z góry na cegielnię, widać setki ton gruzu i ziemi nawiezionej na miejsce, gdzie kiedyś stały zabudowania. — w: Bielawa.

Zdjęcie nr 3 - Tu, ale kilka metrów poniżej, była cegielnia.

Zdjęcie nr 4 - To jest bardzo ciekawa skałka, podejdźmy do niej

Zdjęcie nr 5 - Ten biały pasek to są właśnie pegmatyty, skała bogata w minerały

Pozostałe zdjęcia to widoki na zbiornik wodny Cegielnia.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)