Eskorta cz. II - literacka zabawa trwa!

niedziela, 29.3.2020 12:30 1592 0

Niezawodne ZĄBKOWICKIE BIBLIOTEKARKI, tworzące dla was od lat ZACZYTANYCH, na ten trudny czas proponują świetną rozrywkę - wspólne internetowe tworzenie opowiadania. Przyłącz się! Mamy dla Was 2 część opowiadania, napisaną przez czytelnika. Zapraszamy do lektury i zabawy!

fot. pixabay

 

Współpracujące z portalem doba.pl nieformalne - ZĄBKOWICKIE BIBLIOTEKARKI proponują internatom  z powiatu ząbkowickiego  z a b a w ę literacką. Miłośnicy literatury historycznej, fantasy, regionalnej… mają okazję napisać wspólne opowiadanie, może powieść nawet? Przebywanie obecnie w domu powoduje, że ma się więcej czasu  na czytanie i pisanie. Zaczyn przyszłego utworu stworzyła nasza Koleżanka, Iwona. Każdy może kontynuować rozpoczętą opowieść. Wystarczy przesłać na adres sbp.kolo.zabkowice@interia.pl dalszą część. Nie więcej niż standardowa strona A4. Po przeczytaniu zaproponowanych wersji, najlepszy (subiektywnie) tekst ukaże się następnego dnia na łamach portalu i w ten sposób opowieść będzie kontynuowana. Prosimy o podpisanie swoich prac imieniem (nickiem lub pseudonimem) oraz wskazać miejsce zamieszkania (nazwę miejscowości).

ZASTRZEŻENIE: twórcy kolejnych odcinków dobrowolnie zrzekają się wszelkich roszczeń wynikających z praw autorskich; biorą udział w przedsięwzięciu dobrowolnie. Wszyscy internauci mogą swobodnie z tworzonego tekstu korzystać. Dostęp doń jest wolny.

-----------------------------

Eskorta

Od początku czuł, że to nie jest dobry pomysł. Kiedy kilka dni temu Fredrik, jego towarzysz, a zarazem najlepszy przyjaciel oznajmił:

– Mam dla nas nowe zlecenie. Będziemy eskortować księżniczkę. Od razu wziąłem zaliczkę na przygotowanie się do podróży. Morter miał złe przeczucia.

I teraz, kiedy stał pośrodku Puszczy Śląskiej, nieopodal wymarłej wioski, był już pewny, że cały czas miał rację. Tylko Fredrika nie opuszczał dobry humor

– Przynajmniej księżniczka jest cała i zdrowa – oznajmił.

A właśnie, księżniczka. Ta rozwydrzona, niecierpliwa, a przede wszystkim niesłuchająca poleceń dziewczyna w pierwszej możliwej chwili wyrwała się do ucieczki krzycząc:

– Nie wyjdę za żadnego księcia! Wolę zamieszkać w tym lesie!

Pół dnia zajęło im uganianie się za nią i w ten oto sposób znaleźli się w miejscu, które od początku Morter chciał ominąć. Wioska zamieszkana przez niesympatycznych i agresywnych mieszkańców nie należała do jego ulubionych miejscowości. Wolał omijać ją szerokim łukiem, niż uciekać przed rzucanymi w jego stronę siekierami czy widłami. Podobno mieszkańcy parali się czarną magią i dlatego nie chcieli obcych w pobliżu, ale Morter uważał, że są to zwykłe wymysły.  A teraz będąc w pobliżu nie słyszał żadnych pokrzykiwań i ostrzeżeń, aby wynosić się z ich terenu. I to go przerażało najbardziej. Z wioski nie dobiegał żaden odgłos.

–    Sprawdźmy to – oznajmił i ruszył powoli na koniu.

- Po co? Pewnie wyruszyli na jakieś polowanie, albo czarują na jakiejś polance – stwierdził Fredrik, ale i tak ruszył za Morterem.

Księżniczka postanowiła, że nie będzie się odzywać. Coraz bardziej zaniepokojony Morter jechał powoli w stronę wioski i nagle zaczęły wyłaniać się przed nim ciała. Ludzie leżeli w dziwnych pozach i miejscach, tak jakby upadli tam, gdzie stali. Na ich ciałach nie było żadnych śladów walki lub choroby, a jednak był pewien, że każdy, którego minął, był martwy.

–    Uciekajmy stąd, coś złego wisi w powietrzu – wyszeptał Fredrik.

I w momencie, kiedy tylko wybrzmiało ostatnie słowo wypowiedziane przez towarzysza stały się dwie rzeczy. W powietrzu zabrzmiał dźwięk płaczu, a księżniczka ruszyła pędem w jego stronę. Na nic się zdały krzyki przewodników, już dziewczyna zniknęła za najbliższymi domostwami. Kiedy ją dogonili, obok przyszłej władczyni stała mała dziewczynka, na oko kilkuletnia, płacząca i zawodząca.

[odcinek 1 - Iwona Małozięć, Ciepłowody]

------------------------------------

 

Księżniczka położyła dłonie na ramionach szlochającej dziewczynki i zaczęła ją uspokajać.

-No już, już, uspokój się, nic ci nie grozi.

Dziecko zdawało się mieć inne zdanie w tej sprawie, ponieważ nadal zanosiło się płaczem. Fredrik i Morter rozejrzeli się ostrożnie, ale ciszy nie zakłócał najlżejszy dźwięk czy powiew wiatru. Podeszli ostrożnie do księżniczki. Fredrik wyciągnął z sakwy jabłko i podał dziecku.

- Co tu się stało, gdzie twoi rodzice, rodzeństwo?

Dziewczynka przestawała płakać, ale nadal milczała, w jej szeroko otwartych oczach czaił się strach.

- Lepiej się stąd zabierajmy, i tak w niczym nie pomożemy – Morter czuł jak włoski na karku lekko mu się jeżą – Bierzmy dzieciaka i jedźmy jak najdalej stąd.

I wtedy… Konie trwożliwie zaparskały i nerwowo zastrzygły uszami.

- Nigdzie nie pojedziecie, czekaliśmy na was - milcząca dotąd dziewczynka odezwała się, bynajmniej nie dziecięcym głosem. Odsunęła się od księżniczki, jej oczy zapłonęły złowieszczą czerwienią.

- Fredrik, bierz księżniczkę i do koni! - Morter dobył sztyletu wpatrując się w dziecko, które na ich oczach przeobrażało się. Włosy siwiały, nos garbaciał, skóra pokrywała się brązowymi plamami.

- Tfu, wiedźma! - krzyknął Fredrik cofając się z księżniczką w stronę koni.

- Nigdzie nie pojedziecie, mówię. Kowid, Ebola, pilnujcie ich – warknęła wiedźma.

Zza najbliższej chałupy wybiegły dwa olbrzymie psy. Ich zmierzwioną sierść pokrywało błoto, z pysków ciekła piana. Rozwarte paszcze pełne ostrych zębów wyglądały naprawdę niezachęcająco. Bestie rozeszły się odcinając drogę odwrotu. Z ich gardeł dobiegało ciche, ale nie pozostawiające wątpliwości co do intencji warczenie. Cała trójka struchlała nie mogąc zrobić kroku. Księżniczka, o dziwo, milczała nie mogąc wydobyć głosu ze ściśniętego gardła.

- Jak widzicie czar zadziałał. Ta idiotka sama was tu sprowadziła.

- Czego chcesz siło nieczysta – Morterowi mimo suchości w ustach udało się wydobyć głos.

- Masz rację paniczyku, do rzeczy – wiedźma wykrzywiła twarz w parodii uśmiechu.

- Potrzebuję trochę błękitnej krwi do eliksirów i zaraz ją pobiorę. Dziewka młoda, dobrze odżywiona, może i grupa krwi trafi się niezła.

- Zabijesz ją! - Fredrik zasłaniał księżniczkę własną piersią zerkając na psy.

- Oj tam, oj tam. I tak za dużo jest tych szlachetnie urodzonych pasożytów – wiedźma ostentacyjnie podłubała w zębach.

- O was też pomyślałam. Za chwilę dołączycie do nas – zachichotała złośliwie.

- Co masz na myśli!? - Morter mimo wszystko starał się trzymać fason chociaż czuł, że za chwilę zmoczy spodnie.

- Zaraz się dowiecie. Będzie trochę bolało, ale tylko przez chwilę - wiedźma dobrze się bawiła – Dzieci moje, brać ich!

Usłyszawszy szmer za sobą Fredrik i Morter odwrócili głowy i stwierdzili jak mocno się pomylili. Rzekomo martwi wieśniacy powoli podnosili się z ziemi i kierowali w ich stronę. Pustka w ich szklistych oczach przerażała bardziej niż kły psich bestii.

W tym momencie rozległ się stukot. To księżniczka nie wytrzymała napięcia i bezwładnie osunęła się na ziemię.                                                   

   [odcinek 2 - © Arthur von Frankenstein]

------------------------------------------------------

DOPISZCIE CIĄG DALSZY TEJ HISTORII!

Dodaj komentarz

Komentarze (0)