ZACZYTANI... Joanna Bator, Gorzko, gorzko

piątek, 1.1.2021 17:40 4996 4

Wisława Szymborska, noblistka 1996 r.,  powiedziała niegdyś, że „czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła”. Idąc tym tropem ząbkowickie bibliotekarki prezentują Państwu książki ciekawe, ważne, dyskutowane, wydane w ostatnim czasie. Dzisiaj lekturę poleca Elżbieta M. Horowska.

 

Joanna Bator, Gorzko, gorzko, Kraków 2020 Znak

 

Każde z nas, społeczności czytającej książki, ma swoich ulubionych autorów, autorki. Nieodmiennie od „Piaskowej Góry” Joanna Bator należy do grona moich pierwszo plano-wych pisarek. I po lekturze wszystkich jej utworów, mam prawo napisać, że teraz wydała swoją najlepszą książkę. Tak myślę mimo - czytelnicy zorientują się - zakończenia rodem z innej literatury. „Gorzko, gorzko” to dość opasły tom, dokładnie 650 stron. Na ostatniej jedno zdanie – przypuszczam – stanie się tzw. złotą myślą, aforyzmem: „…życie po prostu toczy się dalej, bo mimo naszych oczekiwań i pretensji, nigdy nie robi nic innego, prócz mijania”.

Zacznę od tytułu powieści. W naszym kraju owo zawołanie nieodmiennie przywodzi na myśl rytuały, zwyczaje weselne. Nawet jeśliby miało to być wesele w klimacie filmu Wojciecha Smarzowskiego. Tymczasem w książce J.Bator ani razu nie zagrały weselne dzwony. Gorzko, gorzko jest (było?) zaklęciem mającym uchronić przed pogryzieniem przez kąsające owady np. osy. Tak krzyczy do wnuczki Kaliny babcia Barbara podczas pikniku na działkach. To jeden z odprysków dziecięcej pamięci samej autorki. Czytelnicy, którzy śledzą wywiady z pisarką, w „Gorzko, gorzko” odkryją bardzo wiele elementów autobiograficznych.

Książka jest i nie jest typową sagą rodzinną. Oczywistość polega na przedstawieniu dziejów jednej rodziny w kilku pokoleniach, w czterech, a nawet zważywszy na postać Winifredy, pięciu pokoleń Koch-Serce. Na novum powieści składa się suma formy literackiej, języka oraz zaprezentowanie dramatis personae. W „Gorzko, gorzko” mało jest postaci męskich. Owszem, są, ale w drugim planie. Główne role przypadły kobietom. Saga nie jest napisana linearnie. Każdy rozdział ma tytuł przypisany kolejno urodzonym dziewczynkom/paniom i tę chronologię  konsekwentnie stosuje autorka: Berta, Barbara, Violetta, Kalina. Rzecz zaczyna się przed II wojną światową a doprowadzona jest do 2019 r. Prababka Berta jest Niemką urodzoną w Unisławiu Śląskim. Jej potomkinie są już Polkami urodzonymi w Wałbrzychu. To oznacza, że Joanna Bator wróciła po paru latach (książkach) do Wałbrzycha i jego okolic. I tym bliższą czyni to „Gorzko, gorzko”. Na kartach, wraz z przemieszczaniem się bohaterek pojawiają się inne dolnośląskie miejsco-wości: Sokołowsko, Kłodzko, Krzelków, Frankenstein a nawet mała wioska koło Barda Śląskiego. Można zorganizować całkiem interesującą wycieczkę śladami postaci z powieści. Mają Ziębice swoją legendę związaną z Karlem Denke; ma swoją zbliżoną legendę Unisław Śląski. Joanna Bator, (podobnie jak Izabela Szolc w przypadku Ziębic) przetworzyła ją literacko.

Niepisanym przywilejem czytelników jest prawo do oceny bohaterów. Nie mogę oprzeć się tej pokusie. Łatwo da się polubić prababkę Bertę, współczucie budzi Barbara, czy sympatię Kalina. Do granic spotworniałą postacią jest Barnaba, razem ze swoim imieniem. Nie da się polubić Violetty z jej pretensjami do całego świata. Wokół kobiet z rodziny autorka ożywiła w tle ogromną liczbę wielobarwnych bohaterów pomniejszych. Wobec wszystkich nie przechodzi się obojętnie. Szczegóły codziennego życia, pracy, mieszkania, topografia miejsc budzą podziw – autorka solidnie przygotowała się z historii obyczajowości ostatniego wieku.

Zastosowana przez J. Bator forma literacka każe chylić czoła przed osiągniętym kunsztem pisarskim. Nie ma tradycyjnie zaznaczonych dialogów; myśl je wyłapuje, choć oko nie widzi. Absolutnie niczego to nie zmienia w płynności narracji i czytania. Inny zabieg pisarski to niezauważalna zamiana formy osobowej z trzeciej na pierwszą. Nawet w jednym zdaniu - przykładowo - Kalina występuje w pierwszej osobie, a po przecinku Kalina jest już narratorką piszącą w trzeciej osobie.

Widzę w „Gorzko, gorzko” wspaniałą, soczystą (nie chcę napisać – mięsistą, proszę sprawdzić dlaczego) powieść, o której nie sposób zapomnieć. Powieść, która jest nie tylko gorzka w wyrazie, ale iskrzy też czarnym humorem i ironią. Rzadko mi się zdarza czytać jakąś książkę drugi, trzeci raz. Ciągle przecież dochodzą nowe tytuły… Tak było w przypadku innej powieści J. Bator „Ciemno, prawie noc”. Tak będzie w przypadku „Gorzko, gorzko”. Koniecznie po nią kiedyś znów sięgnę.

Elżbieta M. Horowska

Książkę wypożyczają Biblioteka Pedagogiczna oraz Biblioteka Publiczna w Ząbkowicach (ratusz), szukaj jej także w swojej bibliotece!

Rekomendacji następnej książki szukajcie na Doba.pl za dwa tygodnie!

 

Przeczytaj komentarze (4)

Komentarze (4)

przyszły wyborca środa, 13.01.2021 10:47
Nie pamiętam na której stronie jest ten cytat. Książkę oddałam...
przyszły wyborca sobota, 02.01.2021 10:49
Książka od której nie można się oderwać. Kto dawno miał...
wtorek, 12.01.2021 09:17
na której stronie?
kobieta sobota, 02.01.2021 18:50
dobre. Rzeczywiście brzmi jak deklaracja polityczna. Można przeżyć (teraz), ale żyć się nie da