Zaangażowanie europoseł Anny Zalewskiej w obronę Kopalni Turów

piątek, 11.8.2023 20:00 4648

Od momentu wpłynięcia skargi Czech do Komisji Europejskiej 30 września 2020, europosłanka Anna Zalewska z determinacją angażowała się w obronę polskiej kopalni węgla brunatnego Turów. Już na samym początku konfliktu, złożenie skargi przez Ministerstwa spraw zagranicznych i środowiska Czech, pod naciskiem organizacji społecznych Greenpeace i Frank Bold, stało się punktem zapalnym dla działań Zalewskiej. Jako pierwsza podniosła alarm i zwróciła uwagę Parlamentu Europejskiego na istotę problemu, reprezentując tym samym głos obywateli.

Zalewska z ogromnym zrozumieniem podchodzi do argumentów ochrony miejsc pracy i zasad sprawiedliwej transformacji energetycznej, które stanowią podstawę obrony kopalni. Warto zauważyć, że w regionie istnieją większe kopalnie i elektrownie węgla brunatnego w Niemczech i Czechach, z czego Turów jest najmniejszą z nich. Zalewska aktywnie stara się naświetlać problem stosowania podwójnych standardów przez Komisję Europejską, a jej nieustępliwość ma znaczący wpływ na kolejne etapy tej nierównej walki.

Cały kompleks Turów jest niezwykle istotny dla lokalnej społeczności, który zapewnia utrzymanie dla 60-80 tysięcy osób wraz z rodzinami. Zalewska od lat alarmuje, że zamknięcie kopalni byłoby katastrofą gospodarczą dla całego regionu i likwidacją największego pracodawcy w województwie.

Z niezwykłym zaangażowaniem argumentuje także, że Turów jest kluczowym elementem polskiego i europejskiego systemu elektroenergetycznego. Eurodeputowana konsekwentnie przypomina, że elektrownia Turów dostarcza około 7-8% zapotrzebowania na energię w Polsce, zasila 3,7 miliona gospodarstw domowych, a jest też jedynym dostawcą ciepła dla 17 000 mieszkańców miasta Bogatynia i całej gminy, gdzie brak jest alternatywnych źródeł ciepła.

Zwraca również uwagę na ryzyko ekologiczne wynikające z potencjalnego zamknięcia kopalni. Ostrzega też, że zatrzymanie wydobycia w Turowie mogłoby spowodować zachwianie stabilności skarp kopalni, co stanowiłoby realne zagrożenie dla terenów przygranicznych Czech i Niemiec oraz ich mieszkańców.

Europosłanka nie ogranicza się jednak do obrony kopalni. Z równym zaangażowaniem odnosi się do działań organizacji ekologicznych, takich jak Greenpeace, Frank Bold i Eko-Unia, podkreślając, że ich stanowiska mogą stwarzać zagrożenie dla milionów Polaków, zarówno pod względem bezpieczeństwa energetycznego, jak i gospodarczego. W świetle tych wydarzeń, działania Anny Zalewskiej oraz jej postawa w obronie miejsc pracy i środowiska naturalnego stanowią nową jakość w walce o interesy polskich obywateli, a walka o suwerenność energetyczną zyskała nową dynamikę.

Powiedziała Pani takie słowa, że „Unia powinna zresetować swoją politykę energetyczną”. Co to konkretnie oznacza?

Anna Zalewska: Od czasu kiedy poszybowały ceny energii, a stało się to jeszcze przed wojną na Ukrainie, rynek ETS-u poszybował w sposób absolutnie nieodpowiedzialny. Zaś Unia Europejska brnie w rozszerzanie tego podatku na każdą dziedzinę życia. Obejmuje nie tylko energochłonne zakłady, nie tylko żeglugę morską, lotnictwo, ale również paliwo do samochodów czy paliwo do ogrzewania mieszkań. To powoduje absolutny chaos na rynku energetycznym. Jeżeli tego wszystkiego nie zatrzymamy, nie policzymy na nowo, Europejczycy się po prostu zbuntują i wyjdą na ulice.

Czy pakiet nowych regulacji klimatycznych, nazwany „Fit for 55”, jest dla Polski akceptowalny? W jakiej sytuacji nas stawia?

Moim zdaniem on nie jest akceptowalny dla wszystkich państw Unii. Obywatele myślą, że te regulacje mają chronić środowisko, zapobiegać emisji dwutlenku węgla. A niestety zostały one przygotowane pod ogromne biznesy. Tam wygrywały lobby wielkich firm. Świadczy o tym np. fakt, że od 2035 roku przestajemy produkować samochody spalinowe, ale… z wyłączeniem Ferrari. Widzimy absolutne nieszanowanie rynku. Ludzie owszem, przesiądą się na samochody elektryczne,ale gdy będą tańsze, kiedy rzeczywiście nie będą zawierać śladu węglowego i jak będzie można w dobry sposób utylizować baterię. To pokazuje pod kogo skrojone są regulacje „Fit for 55”.

W jakim punkcie jesteśmy w sprawie pieniędzy z KPO dla Polski, które ciągle są w zawieszeniu. Trwa przepychanka z Unią. Czy będziemy się dostosowywać do nakazów unijnych w tej sprawie, czy raczej postawimy się na dobre?

Rzeczywiście to, co się dzieje w tym obszarze, jest absurdalne. Wyciągnęliśmy rękę i zrobiliśmy dokładnie to, co określał wyrok Trybunału Sprawiedliwości. Poszukiwania pretekstu, żeby nie wypłacać pieniędzy, jest niczym innym, jak absolutną polityką. W dodatku widzimy, że politycy Platformy Obywatelskiej już zupełnie przestali się krępować w tej sprawie. Tak naprawdę chodzi o to, w jaki sposób przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, przewodnicząca KE przedwcześnie żegnała Donalda Tuska jako szefa Europejskiej Partii Ludowej (EPP) w Parlamencie Europejskim: „Wracaj tutaj do nas jako premier”. Czyli przyprowadź nam tę Polskę, pokorną, która będzie godziła się na federalizację, bycie jednym europejskim państwem.

Dobrze, ale co jako państwo powinniśmy teraz zrobić wobec Unii i wstrzymanych środków?

Być cierpliwym.

Czyli po prostu czekać?

Nie, pracować. Nie ma żadnej podstawy prawnej, żeby nam nie wypłacili KPO. Szukamy wszystkich możliwości prawnych. Bądźmy mądrzejsi. Pokazujmy Europejczykom, w jaki sposób rządy państw członkowskich mają pracować pod dyktando Komisji Europejskiej. Jak karani są obywatele takiego kraju.

Kolejny gorący temat – reparacje wojenne. Czy Pani zdaniem to realne, by je od Niemców otrzymać, czy to może marzenie ściętej głowy?

Absolutnie nie marzenie ściętej głowy, lecz prowadzenie twardej polityki. W sytuacji, kiedy cały świat, a w szczególności Europa przypomniała sobie o wojnie. Zupełnie inaczej wybrzmiewa ten raport w kontekście wojny na Ukrainie. Kiedy widzimy, jak mordowani są ludzie z powodu swojej narodowości, jak niszczona jest gospodarka, jak nie pozwala się na demokrację i niezależność. Wiele lat zajęło liczenie z ekspertami i naukowcami kwot niemieckiej reparacji. Teraz czas na noty dyplomatyczne, tłumaczenie na wszystkie języki, ekspansję z seminariami, konferencjami, rozmowami na całym świecie. Niemcy spór o I wojnę światową, o odszkodowania z Francją i z Belgią zakończyły - uwaga - w 2010 roku. Czyli warto. Mamy po prostu taki obowiązek wobec Polaków.