ZACZYTANI... Dni bez końca, Sebastian Barry

piątek, 15.11.2019 09:48 1925 0

Badania wskazują, że 63% Polaków nie czyta książek. Bądź kimś wyjątkowym, dołącz do tych, którzy czytają! Sięgnij po książkę rekomendowaną przez ząbkowickie koło Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich. Dzisiaj lekturę poleca  Elżbieta M. Horowska. 

 Sebastian Barry, Dni bez końca, Warszawa 2019, Wydawnictwo W.A.B.

 

Piękny, wiele mówiący jest tytuł książki Barry’ego, podobnie jak sama powieść. Piękna i mądra - zwykło się kiedyś mówić o takich książkach.

Sebastian Barry jest wybitnym pisarzem irlandzkim. Ślady irlandzkości znajdujemy w przedstawianej powieści – nomem omen - bez końca. Akcję autor umieścił w Ameryce w II poł. XIX wieku. Głównymi bohaterami uczynił dwóch ludzi – Thomasa i Johna. Ten pierwszy jako nastolatek przedostał się za ocean w czasie tzw. wielkiego głodu w Irlandii. Pojęcie „wielki głód” zwykle przypisuje się wydarzeniom w l.30-tych XX w. na Ukrainie i represyjnej polityce Stalina w tej części ówczesnej Rosji radzieckiej. Tymczasem wiek wcześniej podobna klęska dotknęła mieszkańców Irlandii. W poł. XIX w. z głodu zmarło tam ok. 1,5 mln. ludzi a kolejne 2 mln. wyemigrowały do Ameryki. Stąd w dzisiejszych Stanach Zjednoczonych jest duży odsetek mieszkańców pochodzenia irlandzkiego, o charakterystycznych cechach wyglądu. Oraz – jak każe przyjmować mało naukowa teoria – przypisanych określonym zawodom. Np. sporo policjantów to ludzie o irlandzkich korzeniach. Ale to dzisiaj.

 My pozostajemy z książką S. Barry’ego w XIX w. Thomas jest mały i drobny; przystojny John wygląda jak młody bóg. Dramatyczny początek ich znajomości przekształca się w wielką przyjaźń i przywiązanie. Nie chcąc psuć smaku odkrywania kolejnych zdarzeń w ich życiu, zwrócę uwagę na ich pierwsze wspólne zajęcie. Zajęcie, bo nie wiem, czy można to nazwać pracą. Na pewno zajęciem, które obu chłopakom pozwoliło po prostu przeżyć. Bardzo zabawna jest ta część książki. Późniejsze przypadki związane są z wojną secesyjną, a przede wszystkim jej konsekwencjami. Z tych na pierwsze miejsce wysuwa się sprawa eksterminacji Indian. Tak to nazywam. Nie zabieranie Indianom etnicznych terytoriów, pozbawianie ich życia, ale wręcz eksterminacja.

Język powieści zwraca uwagę. Jest mianowicie stylizowany na mowę prostych, zwykłych ludzi. Stwarza wrażenie toporności, surowości. Jednocześnie jest klarowny oraz pełen zaskakujących perełek. Rzecz napisana jest w pierwszej osobie przyjmując formę wspomnień Thomasa. To pomaga czytelnikowi emocjonalnie przetrwać straszne momenty fabuły. Wiadomo, że narrator musiał przeżyć te dramatyczne wydarzenia. W książce nie ma wyróżnionych dialogów. Tekst tworzy zwarty blok, poprzecinany wszakże wieloma akapitami. Linia narracyjna jest tak płynna, że zupełnie nie odczuwa się braku dialogów. Na tym m.in. polega wielkość  i doskonałość prozy Barry’ego.

Czytelnikom lubiącym i ceniącym książki z tzw. wyższej półki „Dni bez końca” Sebastiana Barry’ego polecam bez najmniejszej wątpliwości. Zatopią się w lekturze bez końca.

Elżbieta M. Horowska

Książkę wypożycza Biblioteka Publiczna w Kamieńcu Ząbk. oraz w Ząbkowicach Śl. (ratusz), szukaj jej także w swojej bibliotece.

Rekomendacji następnej książki szukajcie na Doba.pl za dwa tygodnie!

 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)