Co dalej z romskim koczowiskiem przy Kamieńskiego?
Wracamy do tematu romskiego koczowiska przy Kamieńskiego. Przypomnijmy, że jeszcze niedawno radny miejski Krzysztof Szczerba skierował do prezydenta Dutkiewicza zapytanie ws. koczowiska.
- [...] w przypadku Kamieńskiego istnieje zagrożenie pożarowe tworzone przez nielegalne zabudowania, wykonane z łatwopalnych materiałów. Daje to zatem podstawę do podjęcia takiej samej decyzji jak w przypadku koczowiska przy ul. Paprotnej. Dlaczego do tej pory do tego nie doszło? Moim zdaniem, gdyby istniała po stronie Pana Prezydenta większa wola polityczna, aby w końcu, po wielu latach nieegzekwowania polskiego prawa, przywrócić ład prawny na terenie koczowiska przy ul. Kamieńskiego, również i w tym przypadku, podobnie jak w przypadku koczowiska przy ul. Paprotnej, doszłoby do jego likwidacji - dopytuje się radny. WIĘCEJ: Wrocławski radny chce likwidacji romskiego koczowiska przy Kamieńskiego
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, przy koczowisku w ostatnim czasie pojawiają się ludzie, którzy robią zdjęcia barakom.
Czy Romowie z Kamieńskiego powinni obawiać się likwidacji podobnej do tej, do której doszło w lipcu tego roku przy Paprotnej? (CZYTAJ WIĘCEJ) Zapytaliśmy o to Annę Bytońską z wrocławskiego magistratu.
- Według informacji, które otrzymujemy, na tym terenie PINB prowadzi postępowania dotyczące nielegalnie zabudowań wzniesionych niezgodnie z prawem i na nielegalnie zajmowanym terenie. Postępowanie PINB jest niezależne od miasta, jesli inspektor wyda nakaz rozebrania zabudowań, będzie on obowiązujący, inaczej PINB ma prawo nałożyć grzywny. My jednocześnie prowadzimy postępowanie eksmisyjne - tłumaczy nam Bytońska i dodaje, że stanowisko miasta jest niezmienne - ujął je niejednokrotnie w swoich listach otwartych Rafał Dutkiewicz.
- Wspieramy Romów, jak to tylko jest możliwe, chociaż mamy ograniczone możliwości, ponieważ Romowie nie dopełnili obowiązku rejestracji i wymykają się przepisom (np. nie obejmuje ich ustawa o pomocy społecznej), a i samorząd nie ma uprawnień do rozstrzygania kwestii cudzoziemskich, bo polityka międzynarodowa i migracyjna należy do państwa - dodaje Bytońska.
Adriana Boruszewska Doba.pl
Dodaj komentarz
Komentarze (0)