Komentarz posła Krzysztofa Mieszkowskiego - pomnik "Żołnierzy wyklętych" we Wrocławiu

niedziela, 23.5.2021 09:04 304 0

Pomnik „Żołnierzy wyklętych/niezłomnych” nie powinien nigdy powstać we Wrocławiu. Pomnik „Żołnierzy wyklętych/niezłomnych” nie powinien powstać nigdy i nigdzie, zwłaszcza w mieście, które jest symbolem absurdu wojny, tragedii pojedynczych i zbiorowych losów. W mieście niemal doszczętnie unicestwionym, zrujnowanym, zrównanym z ziemią, z którego wygnano niemal całą ludność. Skalę zniszczeń można zobaczyć na wstrząsających zdjęciach Stefana Arczyńskiego - wrocławianina.

Wrocław, mozolnie odbudowywany z pożogi wojennej wspólnymi siłami jego mieszkańców, stawał się, rok po roku, miastem dumy, przestrzenią różnorodności i otwartości. Miastem, które wolą mocy i determinacji opierało się podziałom, bezsilności i wewnętrznym konfliktom. Miastem, które wypracowywało egzystencjalną przestrzeń wielokulturowej przyszłości. Dlatego nie mogę obojętnie przyglądać się decyzji Rady Miejskiej, która głosami przede wszystkim Prawa i Sprawiedliwości, Platformy Obywatelskiej i Współczesnego Wrocławia przegłosowała powstanie pomnika „Żołnierzy wyklętych/niezłomnych”. Stanowczo protestuję przeciwko tej decyzji, która uderza w fundamentalny porządek społeczny naszego miasta. Ta szkodliwa idea utrwala bowiem istniejące głębokie podziały będące rezultatem świadomie wypaczanej przez obecny rząd polityki historycznej. Nie można honorować pomnikiem „żołnierzy”, którzy mordowali dzieci i kobiety - na te morderstwa są niezbite dowody. Czy my - wrocławianki i wrocławianie - mamy stawiać pomniki bandytom?

Wzniesienie pomnika - czyli oddanie fragmentu przestrzeni publicznej jest prezentem zafundowanym nacjonalistom, faszystom, rasistom i ksenofobom, a więc tym, dla których nietolerancja i nienawiść stały się źródłem ich postępowania, światopoglądu, także praktyki politycznej. Stanowi również wzorowy przykład tego, jak częścią naszej zbiorowości rządzi przeszłość. Romuald Rajs ‚„Bury”- morderca wyklęty - nie może i nie powinien być „bohaterem” dla żadnego przyzwoitego człowieka. Pomnik to ukoronowanie infantylnej polityki resentymentu i odwetu, którą konsekwentnie od 2015 roku realizuje Jarosław Kaczyński i jego partia. To pomnik wymierzony w wartości chrześcijańskie i sens społeczeństwa obywatelskiego.

Wrocław, o czym powinniśmy pamiętać, to miasto uchodźców, do którego przywędrowało kilkaset tysięcy ludzi. Powojennych emigrantów, głównie z Kresów wschodnich.

Ale to również miasto Olgi Tokarczuk, Jerzego Grotowskiego, Tadeusza Różewicza, Tymoteusza Karpowicza, Urszuli Kozioł, Stanisława Dróżdża, Henryka Tomaszewskiego, Władysława Frasyniuka, Jerzego Grzegorzewskiego, Bogusława Litwińca, Bolesława Iwaszkiewicza, Wandy Gołkowskiej, Natalii Lach-Lachowicz, Ludwika Flaszena, „Dziadów” Mickiewicza, Kongresu Intelektualistów, Europejskiej Stolicy Kultury.

Każde miasto potrzebuje miejsc pamięci, także Wrocław potrzebuje pomników, ale pacyfistycznych, odwołujących się do dialogu i rozumienia. Otwartych, odważnie kreujących nieortodoksyjną przyjazną przestrzeń. Wrocław jest idealnym miejscem na Muzeum-Pomnik-Ostrzeżenie-Zaproszenie, którym uhonorujemy cywilne ofiary wojen, ludzi zmuszonych do opuszczenia swoich domów, przed którymi wyrastają żyletkowe płoty, wysiedlonych, pozbawionych elementarnych praw człowieka, tonących u wybrzeży Lampedusy, przeganianych z miejsca na miejsce. Jesteśmy to winni sobie i naszemu człowieczeństwu. Otwórzmy bramy ofiarom uciekającym z brutalnego, ogarniętego głodem i wojnami świata. Karolina Jaklewicz w tekście programowym wystawy „Polska Gościonność” (2019) napisała: ”Dzisiejsza polska gościnność boli. Boli wszystkich, którym odmówiono pomocy: dyskryminowanym, bitym, zaszczuwanym. Boli słowem i czynem.” Można dodać - będzie tym bardziej boleć tym pomnikiem. Stawiając pomniki honorujące zbrodnie, narażamy miasto na moralne straty.

 Krzysztof Mieszkowski

Poseł na Sejm RP

Dodaj komentarz

Komentarze (0)