Nie ma pączków na Nadodrzu i Ołbinie!
- Poproszę 20 z różą, 20 z marmoladą i 10 z budyniem.
- Ooo, 20 to chyba nie będzie. Może 10… Ale nie, są jeszcze z różą. Będzie 20.
- To poproszę tyle, żeby jeszcze starczyło dla innych.
Cukiernia Warszawska
Ten dialog to jednak nie wymiana zdań w sklepie z okresu słusznie minionego, lecz rozmowa w jednej z cukierni na Nadodrzu – Cukierni Warszawskiej przy Jedności Narodowej. Klient, który kupił 50 pączków, może nazywać siebie szczęściarzem, gdyż na wrocławskim Ołbinie i Nadodrzu w tłusty czwartek pączków było jak na lekarstwo.
- Dziś w dwie godziny sprzedaliśmy 1500 pączków. Były dwie dostawy. Teraz czekamy na trzecią – usłyszeliśmy w Cukierni U Spychały przy Nowowiejskiej. – Zadzwonię do pani, jak przyjdą pączki. Myślę, że tak za godzinę.Wtedy będziemy mogły porozmawiać i zrobi pani zdjęcia.
Przyszłam na godzinę, a pączków już nie było. – Sprzedały się, nawet nie zdążyłam zadzwonić – rumieni się pani za ladą i tłumaczy klientom, że teraz pączków już nie ma i trzeba czekać na kolejną dostawę. – Pączki będą za trzy godziny – oznajmia zniecierpliwionym klientom.
Podobna sytuacja miała miejsce 200 metrów dalej, przy Barlickiego w Piekarni J. Żelezny.
– Gdzie pączki? – pyta mężczyzna.
- Będą za jakieś pół godziny - odpowiada właścicielka.
- To zróbmy dwie kolejki. Po tej stronie stoją ci, co kupują chleb, a po tej ci, co czekają na pączki – zarządza pomysłowy klient.
Pączków nie znaleźliśmy również przy Jedności Narodowej w Filipince. – Trzeba czekać na dostawę. W godzinę sprzedałam 800 pączków – słyszymy od ekspedientki.
Cierpliwie na pączki czekali również klienci w piekarni państwa Krajewskich przy Henryka Pobożnego, która jako jedyna posiada status Złota Nadodrza i może smażyć pączki wrocławsko-lwowskie, czyli z nadzieniem śliwkowo-cynamonowym. – Nie ma pączków. Będą za pół godziny – informuje pani za ladą. A klientom nawet nie drgnęła powieka. Czekali posłusznie.
Na zapleczu piekarni u Krajewskich
Udało mi się wejść na zaplecze piekarni i porozmawiać z właścicielką. – Mamy pączki z różą, marmoladą i oczywiście wrocławsko-lwowskie. Dziś zrobiliśmy już około pięciu tysięcy – mówi Iwona, nie przerywając pracy.
Przy tej samej ulicy, do piekarni Dobry Chleb, nawet nie dało się wejść. Klienci czekali na zewnątrz.
Kolejka po pączki w Dobrym Chlebie
Nieco luźniej było przy Poniatowskiego w Cukierni Mak. – Mamy pączki z adwokatem, marmoladą i budyniem. Sprzedaliśmy już około tysiąca – wyjaśnia nam sprzedawczyni. – Nie liczymy. Wnosimy pączki blachami – dodaje druga. – Na blasze jest 40 pączków.
Są pączki! Za ladą w Cukierni Mak
Swoje poszukiwania pączków na Ołbinie i Nadodrzu zakończyłam po godzinie 11. "Pączkowy kryzys" rozpoczął się jednak już po godzinie 9 i nie mam wątpliwości, po tym co widziałam przed południem, że potrwa do wieczora.
I jedno spostrzeżenie - pączków w cukierniach i piekarniach na Nadodrzu i Ołbinie można szukać ze świecą, za to faworków znajdziemy pod dostatkiem. Te jednak, mimo tradycji, brania nie mają.
Również na Śródmieściu kolejkę nie z tej epoki, oczywiście za pączkami, uchwycił na zdjęciu Nasz Czytelnik.
- Wrocławianie wzięli sobie do serca tradycje związaną z tłustym czwartkiem. Dzisiaj o godzinie 10,00 przed cukiernią na ulicy Marii Skłodowskiej-Curie chętnych do zakupu pączków było tak wiele, że powstała kolejka przypominająca kolejki do sklepów za czasów PRL - pisze Nasz Czytelnik Rafał Klimaszko.
Adriana Boruszewska Doba.pl
Przeczytaj komentarze (3)
Komentarze (3)