Mariusz Szczygieł: "Czuję przymus pisania. Wtedy dowiaduję się, co myślę"

piątek, 5.7.2024 01:11 191 0

Wrocławska Mediateka z okazji swoich 20. urodzin zaprosiła 25 czerwca swoich czytelników na spotkanie autorskie z Mariuszem Szczygłem - reporterem, felietonistą, pisarzem non-fiction i czechofilem. Spotkanie poprowadził Paweł Zapała.

Mariusz Szczygieł jest laureatem Europejskiej Nagrody Książkowej 2009 za „Gottland”, która zdobyła także Nike Czytelników oraz laureatem podwójnej Nagrody Literackiej Nike 2019 za „Nie ma” (w wyborze jury i czytelników). Pisarz jest współzałożycielem księgarnio-kawiarni Wrzenie świata oraz wydawnictwa Dowody.

Podczas spotkania Mariusz Szczygieł opowiadał o swoim nowym programie telewizyjnym „Rozmowy (nie)wygodne” emitowanym w TVP Info. Wywiady nagrywane są w warszawskiej księgarni Wrzenie Świata.

- Powiem szczerze, nie prowadziłbym tych rozmów, gdyby nie przycisnęła mnie sytuacja finansowa. Nie, żebym nie zarabiał na swoich książkach, po prostu wydawnictwo, w którym wydałem ostatnie książki, jest mi winne 150 tysięcy złotych i nie ma na honoraria. Bo te honoraria idą na innych autorów, na pensje i nie mogę zarobić na swoich książkach – tłumaczył gość. Jak wyznał, od telewizji uciekł wiele lat temu po prowadzeniu talk show „Na każdy temat”. - Czechy się stały moim tematem. Zależało mi na tym, żeby odejść od tej twarzy... uciec od wizerunku telewizyjnego. Tego prostaczka bożego, który się wciąż dziwił powtarzając pytanie: „Naprawdę?”. I Czechy mi w tym pomogły. Pokazałem się z zupełnie innej strony. Ludzie kojarzą mnie teraz z pisaniem. A gdyby to się nie wydarzyło? Nie wiem, co bym robił. W telewizji bym nie był, bo to jest diabeł, w sensie studio telewizyjne, kamery, ekipa. To wszystko bardzo źle na mnie działa. Dlatego nagrywam we Wrzeniu Świata, gdzie nie czuję, że jestem w telewizji. Nie widzę kamery. Widzę tylko zegar, że mam 45 minut. I gości. I tak sobie rozmawiamy. Przekaz telewizyjny ze swej natury jest kiczowaty. Pisanie jest skupianiem myśli, wejściem w głąb TV siebie. A gadanie w telewizji to jest rozpraszanie myśli i wydobywaniem z siebie energii, myśli.

Mariusz Szczygieł zachęcał publiczność do spisywania własnych myśli i emocji jako drogę do kontaktu z samym sobą. I nie chodzi o to, żeby komuś to później pokazać, ale po prostu dla siebie.
- Ja muszę zacząć pisać. I wtedy się dowiaduję, co myślę. To jest coś dziwnego, nie wiem, może magicznego, to nie jest jak psychologia. Psychologia nie jest magią. A to jest bardzo ciekawy bardzo proces. Do ludzi podchodzę bez żadnych założeń. Jak się podchodzi z założeniami, gdy jest się reporterem, bardzo często dostosowujemy tę rzeczywistość, tego człowieka, nasze postrzeganie, do swoich założeń.

Jako jedną ze swoich najważniejszych reporterskich rozmów, gość Mediateki wymienił wywiad z Czechem, który przez pięć lat nie odebrał urny z prochami matki, a później jeszcze trzymał tę urnę przy komputerze. Pisarz, bo w Czechach słowo dziennikarz kojarzy się z tabloidem, odczytał to jako akt odwagi, jednak jego rozmówca zaprzeczył argumentując, że chciał w ten sposób matkę ukarać.

Okazało się też, że w Czechach nie jest odbierana przez rodzinę co trzecia urna i częściej nie odbierane są matki, niż ojcowie. Pisarz podkreślił, że lubi rozmowy ze zwykłymi ludźmi, którzy często nagle wypowiadają filozoficzne, definiujące egzystencję ludzką zdania opowiadając o zwykłych sprawach.
- Bardzo lubię takie odkrycia. Czasami w tych banalnych historiach są rzeczy, które, jak to mówi Hanna Krall, są banałami szczególnymi, czymś, co może dawać do myślenia. I to mnie wiąże też z kulturą czeską, bo jak wejrzymy w kulturę i film czeski, czy Jiri Menzel, Ota Pavel, Bohumil Hrabal, preferowali umiłowane zwyczajności. Czesi nie szukają jakichś wielkich patetycznych tematów, ale rzeczy zwyczajnych, z których można zrobić coś powabnego. A ja lubię się wsłuchać w to życie. Przez dekady na pewno rola reportażu się bardzo zmieniła. Reportaż po prostu pomaga zrozumieć świat. Żyjemy w czasach baniek, które się mnożą. Każdy ma swoją bańkę medialną. Zwłaszcza literatura faktu, jeżeli mądrze jest pisana, a często są to głębokie historie, pomaga się zorientować w rzeczywistości. Czuję przymus pisania, ale to nie musi być książka. Po prostu, co zobaczę, co we mnie wejdzie, ja muszę to oddać. Taka potrzeba organiczna. „Nie ma” to jest książka, w której przetworzyłem swoje osobiste nieszczęście. Reportaż to umiejętność przeżycia swoich lęków egzystencjalnych przy pomocy fikcji. Bo pisarze fikcji, kiedy wymyślają historie, często rozładowują swoje różne napięcia, pisarze bazują więc na własnym nieszczęściu, a pisarze non-fiction na cudzym. Reportaż jest dowodem na życie, istnienie człowieka, dla niektórych na istnienie Boga. Czuję się spełniony jako pisarz. Wszystko, co się wydarzyło w moim życiu zawodowym, miało się wydarzyć, bo wynikało z moich zainteresowań, biegu życia. Teraz chciałbym napisać coś zupełnie innego. O sztuce. Studiuję z tego powodu historię sztuki.

Aneta Pudło-Kuriata

 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)