Pomoc w czasach kryzysu: jak wspierać młodzież z problemami emocjonalnymi i społecznymi? [WYWIAD]

wtorek, 21.5.2024 16:42 1195 1

- Miałam pacjenta, który nie wychodził w ogóle z domu, ciągle grał w gry. Na początku starałam się mu pokazać: „Zobacz, co tracisz. Jakie masz wspomnienie z ostatnich wakacji?”. Nie miał żadnych wspomnień, bo cały czas grał.
Rozmowa z psychoterapeutką Darią Tyburczy, socjoterapeut
, na co dzień pracuje jako terapeutka środowiskowa, prowadzi też zajęcia w szkołach, świetlicach środowiskowych, domach samotnej matki, zakładach karnych, poprawczakach, domach dziecka.

 

W II LO w Dzierżoniowie prowadziła pani warsztaty z młodzieżą rozwijające kompetencje emocjonalno-społeczne, wzmacniające integrację klasy oraz umiejętność porozumiewania się i pracy w grupie. Z jakim odzewem młodzieży się spotkały?
To dla nich bardzo ważny temat, choć tego typu zajęcia przydają się nie tylko młodzieży, także dorośli mają problemy z kontaktami społecznymi. Warsztaty miały na celu wzmocnić integrację klasy i zachowania empatyczne. Na przykładzie historii Australijczyka Nicka Vujicica, który w wyniku rzadkiej choroby urodził się bez rąk i nóg, rozmawialiśmy o tym, co mimo wszystko osiągnął w swoim życiu. Skazany na pomoc innych, sam nie może załatwić potrzeb fizjologicznych, jeździć samochodem, a mimo to jest jednym z największych mówców motywacyjnych na świecie, ma rodzinę, żonę i dzieci, i uważa się za szczęśliwego człowieka. Próbowaliśmy zrozumieć, co czuje człowiek bezdomny, samotna matka, której mąż zginął na wojnie, czy samotny nastolatek, niepotrafiący wejść w grupę. Robiliśmy też test zdań niedokończonych, który wymagał od młodzieży powiedzenia czegoś o sobie. Nie dla wszystkich było to łatwe zadanie, ale takie ćwiczenie jest potrzebne, by rozwijać kompetencje emocjonalno-społeczne. Nie tylko młodzież ma dziś problem z budowaniem dobrych relacji, rozmową, mówieniem o sobie, nawiązywaniem przyjaźni, nazywaniem pewnych rzeczy po imieniu, nazywaniem swoich emocji. Każdy z nas przeżywa emocje, kwestia tego, jak je przeżyjemy, w jaki sposób sobie poradzimy z nimi. Wiele młodych osób odczuwa lęk społeczny, nie radzi sobie z emocjami.

Z ostatniego raportu „Młode głowy” Fundacji Unaveza wynika, że 32,5% procent młodzieży nie akceptuje tego, kim jest i jak wygląda.
To prawda. Żyjemy w czasach, kiedy wygląd jest niezmiernie ważny, zwraca się uwagę bardziej na to, co na zewnątrz niż wewnątrz. Nastolatki mają problem z akceptacją samych siebie, poczuciem własnej wartości. Ma na to wpływ wiele rzeczy: rodzina, relacje między dziećmi a rodzicami – zainteresowanie, rozmowa, kompetencje rodziców, ale także social media, które kreują różne wzorce i młodzież w to łatwo wchodzi. Potem wychodzą różnego rodzaju zaburzenia osobowości, zaburzenia zachowania. Z jednej strony kiedyś nie przeprowadzano tylu diagnoz psychologicznych, z drugiej życie toczyło się inaczej: sąsiedzi ze sobą rozmawiali, nie było telewizji, rozwijały się relacje, były rozmowy. Dzisiaj wszyscy zamykają się we własnych domach, w swoich pokojach. Żyje się szybko, rzadko kiedy siada razem i zjada posiłki. Dzieci często w pewnym sensie są pozostawione same sobie. Wielu dorosłych nie radzi sobie z presją w pracy, przychodzi frustracja. 
Presja w szkole, nauka. System edukacji w Polsce jest jaki jest, są kraje gdzie uczy się zarządzania pieniędzmi, naciska na kompetencje emocjonalno-społeczne, radzenie sobie z praktycznymi rzeczami w życiu codziennym, umiejętność dyskusji i obrony własnego zdania. Mam nadzieję, że coś się zmieni, bo młodzież naprawdę przeżywa w Polsce ogromny stres. Dużo jest wymagań, rywalizacji, perfekcjonizmu - „muszę być najlepsza”. Jednym dzieciom udaje się temu podołać i cały czas się uczą, inne po pewnym odsuwają się i odchodzą w niefajne rzeczy. Jest coraz więcej depresji wśród młodzieży, oni nie mają sensu życia.

Brak kompetencji społecznych u młodzieży utrudnia tworzenie relacji i prowadzi do odczuwania samotności.
Tak. Możemy być w miejscu pełnym ludzi i czuć się bardzo samotnymi. Możemy być w domu, gdzie jest pełna rodzina, mama, tata i czuć się w środku bardzo samotnym. Zawsze im mówię, że jeśli zmagasz się z jakimś problemem: z zaburzeniami odżywania, w relacjach z rodzicami, nauczycielami czy rówieśnikami, szukaj pomocy. Wiele młodzieży boi się i wiele rzeczy ukrywa, trzyma w sobie. Czasem wystarczy znaleźć jakąś osobę i po prostu jej opowiedzieć, wyrzucić to z siebie. Bo jeśli złe emocje się kotłują, nie mają ujścia, mogą prowadzić do depresji, myśli samobójczych.

Trudno im się otworzyć. Ze wspomnianego raportu wynika, że 49,6%, czyli co drugi badany mówi, że nie ufa innym osobom.
Nieufność wynika z wielu zranień. Łatwiej jest opowiedzieć o czymś trudnym koleżance lub przyjaciółce niż własnej mamie. Może raz coś powiedzieli rodzicom, oni nie zwrócili na to większej uwagi w swoich emocjach, zabieganiu, nie okazali zrozumienia. Każdy z nas inaczej patrzy na życie, dlatego trzeba rozmawiać, nazwać rzeczy po imieniu. Co to znaczy że masz depresję, kiedy takie myśli pojawiły się po raz pierwszy, może ktoś cię skrzywdził, źle na ciebie popatrzył. Dzisiejsza młodzież jest bardzo wrażliwa i rzeczy, na które my nawet nie zwrócilibyśmy uwagi, mocno ich dotykają. Dorośli powinni podejść z empatią, a jeśli nie potrafią, przynajmniej wysłuchać. Z mojej praktyki obserwuję, że rodzice często nie słuchają, nie odczytują komunikatów dawanych przez dziecko.

Nadopiekuńczy rodzice i media społecznościowe kształtowały pokolenie płatków śniegu, a pokolenie alfa najbardziej odczuło pandemię, a świat wirtualny jest na równi z rzeczywistością.  Wcześniejsze pokolenia, rodziców, nauczycieli, babć, dziadków nie do końca rozumieją jak można w ten sposób podchodzić do życia, skąd tyle w nich kruchości.
Myślę, że stan psychiczny młodzieży jest opłakany. Psychiatrów jest za mało, długie terminy oczekiwania. Wiele młodzieży nie wie, że może zwrócić się po pomoc. Warto pójść do psychologa czy pedagoga szkolnego, a jeżeli nie chcą, to są ośrodki na NFZ, gdzie można się zwrócić i poczuć bezpiecznie, bo psychologa obowiązuje tajemnica. Czasem to kwestia czterech, pięciu spotkań, kiedy można porozmawiać, przepracować pewne rzeczy. Nieraz terapia trwa dłużej, kiedy sytuacja jest trudniejsza.

Jak z pani doświadczeń przebiega obecnie integracja w klasach? Czy uczniowie to raczej wolne elektrony, które spędzają wspólnie kilka godzin i opuszczają budynek szkoły czy łączy ich coś więcej? Od czego zależy integracja?
Obserwuję, że kiedyś integracja w klasach była większa. Lekcje wychowawcze to papierologia, uzupełnianie dokumentacji, a powinno się wykorzystywać je na tworzenie relacji. Z moich doświadczeń wynika, że paradoksalnie im mniejsza klasa, tym mniejsza integracja. Decyduje naśladownictwo: większość coś robi, to ja też, wszyscy wzięli udział, to ja też wezmę. Jedni są bardzo wycofani, inni za głośni. Sporo jednostek mocno odstaje od grupy, ktoś ma problemy społeczne, u innych diagnozuje się autyzm, czasem dopiero na etapie szkoły średniej. Rolą nauczycieli jest integracja klasy, proponowanie wspólnych rozmów z uczniami, działań. Kiedy na zajęciach z młodzieżą zaczynamy jakiś temat, zawsze najpierw mówię o sobie, żeby zmniejszyć dystans, nie patrzeć na nich z góry, nie oceniać. System edukacji leży pod tym kątem.

Jak rodzice mogą wzmacniać kompetencje emocjonalno-społeczne swoich dzieci?
Niezwykle pomocne byłyby zajęcia dla rodziców z umiejętności budowania więzi z dzieckiem. Kiedyś nie było pralek i zmywarek, a ludzie mieli więcej czasu, żeby zwyczajnie pobyć razem. Telewizory, czyli pudełka nicości, social media i smartfony robią swoje. Rodzice powinni się zatrzymać, usiąść, porozmawiać. Nie zawsze jest to łatwe, dlatego fajnie czasem spotkać się wspólnie z terapeutą środowiskowym. Siadamy na przykład z mamą i córką i mówię: „pani powiedziała to, córka tamto, spróbujemy znaleźć przyczynę, dlaczego czuje się pani zawiedziona, oszukana. Co się stało?”. Spisujemy kontrakty. Mama się dostosowuje, dziecko się dostosowuje. Zawsze wysyłam na wspólny spacer, na basen, rolki, na ryby. Wielu rodziców nawet nie wie, czym młodzież się interesuje. „On tylko siedzi w tym telefonie” - słyszę. No ale co na tym telefonie ogląda? Może tik toki o motoryzacji? To idźmy razem na rajd albo zlot starych samochodów. Do młodzieży trzeba wyjść, poświęcić jej czas. Dzisiaj jest tyle frustracji w rodzicach, trudnych emocji. Sami sobie z wieloma rzeczami nie radzą, co ewidentnie odbija się na dzieciach. Czasami mam wrażenie, że to są kompletnie dwa różne światy, zdarza się niestety, że bardzo niewiele rzeczy jest wspólnych w domu.

Młodzież nie ma problemu z tworzeniem relacji, Internet daje dużo możliwości. Większy problem mają z utrzymaniem relacji, bo to wymaga czasu, kompetencji emocjonalno-społecznych.
Umiejętności przyjaźnienia się. Czasem słyszę na terapii: „Przyjaźnię się z koleżanką, ale coś mi powiedziała i już się z nią nie przyjaźnię”. A przecież można usiąść i porozmawiać, spróbować rozwiązać konflikt. Może ona inaczej patrzy na tę sytuację, a może ma negatywne doświadczenia z tym związane i reakcję obronną? Na etapie szkoły średniej akceptacja rówieśników jest jedną z najważniejszych kwestii, młodzi oczekują potwierdzenia, że nie są inni niż wszyscy, chociaż wyróżnianie się dziś jest modne, ale pod warunkiem, że grupa to akceptuje. Mam wrażenie, że młodzież poszła z drugą stronę, jest tak wrażliwa, że całkiem się pozamykali - „to są moje wrażliwe punkty, nic ode mnie nie chciej, nie dotykaj mnie, nie chcę o tym mówić”.

Brak przygotowania do samodzielności i wiary we własne kompetencje prowadzi do przeżywania trudności w podejmowaniu prostych zadań życiowych, co wtórnie zaniża samoocenę, jak samonapędzające się koło, problem się tylko nasila.
Mam wiele pacjentek z zaburzeniami odżywiania, anoreksją. Są bardzo perfekcyjne. Same dla siebie chcą być super idealne. Potrafi je załamać gorsza ocena w szkole. Pokazuję im wtedy linię życia, przechodzimy do czasu, kiedy mają 30 lat i pytam: „Jaki ta jedynka ma wpływ na twoje życie? To tylko jedynka. Nie musisz być perfekcyjna we wszystkim”. Bardzo naciskam o dbanie o samych siebie, picie wody, dobre odżywianie. Wiele młodzieży nie bierze w ogóle śniadań do szkoły, jedzą głównie cukry. Wielu pacjentów nie je w szkole i nie chodzi do toalety, bo się wstydzą. W toalecie siedzą inne dziewczyny, całymi grupkami, mogą coś skomentować, nagrać telefonem. Coraz więcej osób przeżywa ogromny stres, z którym sobie nie radzi. Mają tiki nerwowe, bóle brzucha.

Czy nie jest tak, że nieustanna presja szkolna powoduje, że w pewnym momencie, intuicyjnie, dla ochrony samego siebie, ktoś po prostu rezygnuje, wycofuje się. Z raportu Unawezy wynika, że 52,4 procent badanej młodzieży ma brak motywacji do działania, a 28% nie ma chęci do życia.
To bardzo dobrze widać na początku edukacji, kiedy dzieci przychodzą do pierwszej klasy i są takie chętne, bo dostały nowy tornister, piórnik, poznają wychowawczynię, nowego kolegę czy koleżankę. Potem mamy dziecko w drugiej klasie i ono często nie chce już iść do szkoły. Bardzo dużo zależy od nauczyciela w klasach 1-3. Dzieci bardzo często mają nadpobudliwość ruchową, różny jest też poziom przygotowania edukacyjnego. Na początku dzieci jeszcze jakoś się ślizgają, potem coraz więcej materiału, dostają jedynkę, ale dlaczego? Może ktoś jest zblokowany albo ma wysoki poziom lęku? Przez ciągłe ocenianie dzieci tracą motywację, radość, ciekawość świata, kreatywność, uczą się dla ocen, a nie dla samych siebie. Poziom pewności siebie ma źródło w domu. Niektórzy nauczyciele potrafią zintegrować młodych ludzi, inni tylko stwierdzają: ten jest nadpobudliwy, ten wycofany, ciągłe etykietowanie, ocena. Do tego nauczyciele muszą zrobić temat, nieważne, że dziecko tego nie zrozumiało, ale ich za to rozliczą.

A jak młodzież sama we własnym zakresie może wzmacniać kompetencje emocjonalno-społeczne?
Zawsze zachęcam do prowadzenia słoiczka wdzięczności. Dzisiaj jestem wdzięczny za to, że dostałem piątkę czy poszedłem z tatą obejrzeć mecz. Po miesiącu wyciągamy kartki ze słoika i czytamy. Zachęcam też do prowadzenia dziennika, poznawania własnych emocji, by spojrzeć na nie za jakiś czas z dystansu. Zapisać też: co dzisiaj się udało: nauczyłem się na kartkówkę, obyło się bez ściągania czy odbyłem z kimś fajną, szczerą rozmowę.

W jaki sposób mogą wewnętrznie trenować, przełamywać się, żeby wyjść do drugiego człowieka, otworzyć się, spróbować nawiązać relację, nie wycofywać się przed trudnościami?
Miałam pacjenta, który nie wychodził w ogóle z domu, ciągle grał w gry. Na początku starałam się mu pokazać: „Zobacz, co tracisz. Jakie masz wspomnienie z ostatnich wakacji?”. Nie miał żadnych wspomnień, bo cały czas grał. Staram się zbadać grunt. Może jednak jest koleżanka, która ci się podoba? Może jest ktoś, kto nie uważa, że jesteś dziwakiem? Zachęcam do spisywania czynności w ciągu dnia, pójścia samemu do sklepu, zrobienia samemu zakupów, zagadania do koleżanki, pójścia na dyskotekę szkolną, zaproszenie kogoś na randkę. Wtedy młody człowiek mi mówi, na ile dana sytuacja jest dla niego trudna i co konkretnie jest dla niego trudne. Potem dochodzimy do objawów somatycznych, opisuje co wtedy czuje: boi się, zaczyna się trząść, serce mu bije, boli go głowa i brzuch, ma ucisk w klatce piersiowej. Wtedy robimy challenge, żeby spróbował, wykonał powierzone zadanie. Pamiętam, że jedna dziewczyna miała problem, żeby pójść do sekretariatu załatwić jakąś sprawę. Byłam więc obok, powiedziałam, że jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli, pani w sekretariacie nie zrozumie, co ci chodzi, ja będę stała niedaleko i pomogę.

Po pandemii wielu młodym ludziom ciężko odkręcić nawyki, przyzwyczaili się do samowystarczalności na gruncie rodzinnym, a młodzi przyjmują świat takim, jaki jest, nie mają odwołań, porównań, więc szybciej się dostosowują i na dłużej to w nich zostaje.
Wielu pacjentów rodzice przyprowadzili po pandemii. Najgorzej było wtedy zaczynać pierwszą klasę. W naszym życiu są różne wyzwania - góry. Wiele osób patrzy na te góry i mówi: „Nie, ja sobie nie poradzę, potrzebuję nauczania indywidualnego, to rozwiąże problemy”. Tymczasem w ich dorosłości nikt już może nie zrozumie, że była pandemia i ktoś ma problemy społeczne. Radzę więc:  "A może zapytaj taty, mamy, jak patrzą na tę górę. Stań dalej, wyobraź sobie, że jesteś ptakiem. Napisz na kartce swoje mocne strony: jestem dobra w….". Warto spróbować się docenić, dawać sobie samemu wsparcie słowne. Zauważać maleńkie rzeczy, które budują codzienne życie. Robić choćby małe postępy. Dzieci przede wszystkim patrzą, jak my radzimy sobie z problemami. Trzeba te dzieci dostrzegać, nie tylko kiedy jest źle, ale także kiedy uda im się zrobić coś dobrego.

Tekst i foto: Aneta Pudło-Kuriata

Przeczytaj komentarze (1)

Komentarze (1)

czwartek, 23.05.2024 08:39
Najlepszym sposobem na nowy początek jest zmiana - trzeba oświadczyć...