Protest przeciwko budowie elektrowni w Młotach. Na co zgodzimy się przymknąć oko w zamian za obietnicę „wielkiej kasy”? [FOTO]
Kilkadziesiąt osób protestowało w Młotach w niedzielę, 26 marca, przeciwko budowie tam elektrowni szczytowo-pompowej. Ich zdaniem, szkody dla mieszkańców i unikatowej przyrody doliny Bystrzycy Łomnickiej będą nieodwracalne, a obiecywane przez władze zyski dla gminy, jedynie iluzoryczne. „Jeden wielki kit!” – podsumowała projekt uczestniczka protestu.
Nie da się ukryć: mieszkańców gminy Bystrzyca Kłodzka zdaje się znacznie bardziej rozpalać wizja setek milionów złotych, które napłynąć mają do nich w rezultacie wielkiej inwestycji, niż krzywda sąsiadów i zniszczenie piękna otaczających ich gór. A im dalej mieszkają i sprawa mniej ich bezpośrednio dotyczy, tym bardziej kibicują zapowiedzianej przez polityków PiS wielkiej budowie. Zgoda jest wśród nich wszystkich, niezależnie od sympatii politycznych: w gminie potrzebne są pieniądze i właśnie budowa elektrowni ma je tu sprowadzić. Czego zatem nie rozumieją protestujący? A może właśnie – jak twierdzą – tylko oni to rozumieją?
Zacznijmy od kwestii podstawowej, czyli praw mieszkańców wsi gwarantowanych w konstytucji. Od pół wieku żyją oni „w zawieszeniu”. Budowę elektrowni rozpoczęto 50 lat temu, jeszcze za PRL, i nigdy nie dokończono. Potem wielokrotnie wracano do tego pomysłu, a nad mieszkańcami krąży widmo wysiedleń i zalania wsi. Wartość ich domów, od lat w wyniku decyzji władz nawet nieremontowanych, jest zatem symboliczna, a będąca właśnie w parlamencie specjalna ustawa, nie zapewni im zapisanego w konstytucji „słusznego odszkodowania”. Podczas protestu zwracał na to uwagę Rafał Rippel, mieszkaniec Młot. Obietnice polityków, które padały w ostatnich miesiącach? Nie wierzą w nie.
Kolejna kwestia to ruina turystycznego potencjału okolicy Gór Bystrzyckich, którą spowoduje wielka budowa. Śmiechem przyjęto bajanie ministra Michała Dworczyka podczas niedawnego spotkania z mieszkańcami gminy o „plażach”, które powstaną nad zbiornikiem wodnym, który powstanie choćby po zalaniu wsi. Dzienne, nawet kilkunastometrowe wahania poziomu wody na nim, mają uniemożliwić budowę jakiejkolwiek infrastruktury turystycznej. A co jeszcze stracimy? Wyjątkowe walory krajobrazowe i architektoniczne dobrze zachowanej wsi sudeckiej. – To nasz skarb, który musimy chronić – mówiła Martyna Urban, przewodniczka sudecka.
Krystyna Kolonko, właścicielka gospodarstwa w Nowej Bystrzycy, nie pierwszy już raz zwracała uwagę na zagrożenia, jakie tak wielka inwestycja niesie dla ludzi mieszkających w jej bezpośrednim sąsiedztwie. Ogromne zbiorniki wodne zmienią lokalny mikroklimat i nici będą z turystyki narciarskiej, z której słynie okolica. Nie wierzy też w zapewnienia władz, że mieszkańcom nie zabraknie wody, której i teraz już jest mało. – Jeden wielki kit! – to właśnie ona tak określiła dotychczasowe obietnice przedstawicieli rządu, ale i władz gminy. Dołożył się do tego Dariusz Mielniczek, sołtys Mostowic i Piaskowic, który mówił o „kłamstwach” propagandy na rzecz tej inwestycji.
Najważniejsze – i zapewne najbardziej bolesne dla mieszkańców gminy – dotyczyć ma pieniędzy, jakie mają napłynąć do jej budżetu. Krąży opowieść, że co roku będzie się do niego się dokładać 100 milionów złotych. Skąd taka suma? Aktywiści stowarzyszenia „Niezatapialna Wioska Młoty” oficjalnie zadali to pytanie Renacie Surmie, burmistrz Bystrzycy Kłodzkiej. Ich zdaniem, a wiedzę tę opierają na informacjach uzyskanych z gmin, w których działają wielkie elektrownie, płacą one zdecydowanie niższe podatki do lokalnych budżetów. Nie ma mowy zatem o setkach, a nawet dziesiątkach milionów złotych. Obiecanej „manny z nieba” zatem nie będzie.
Występujący na proteście Michał Suchora z Sokołowska, rzecznik Partii Zieloni, nie krył oburzenia na tryb pracy nad specustawą mającą umożliwić budowę elektrowni szczytowo-pompowych, w tym tej Młotach i „umywanie rąk” przez władze wobec krzywdy obywateli. Jego zdaniem, państwo musi zadośćuczynić Młotom za 50 lat ograniczania praw obywatelskich i majątkowych. Trzeba przyznać, że Zieloni to jedyne ugrupowanie obecne w parlamencie – poza PiS, oczywiście – które ma jasne stanowisko w tej sprawie i nie obawia się go prezentować. Sam Suchora przywiózł na protest transparenty, których używał w Warszawie na happeningu razem z posłanką Klaudią Jachirą.
Czy demonstracja w Młotach i protesty przeciwko budowie tam elektrowni są zatem inspirowane „z zewnątrz”? Nic z tych rzeczy. Stoją za nimi lokalni aktywiści ze stowarzyszenia „Niezatapialna Wioska Młoty”. Trudno nie docenić roli jego prezeski, Agnieszki Skiminy czy rzeczniczki prasowej, Patrycji Skiminy. Ich działania to kwintesencja społeczeństwa obywatelskiego. Tym bardziej rozczarowujące musi być, że na protest, o którym każdy, kto tylko chciał, w gminie wiedział, nie przybył żaden radny czy przedstawiciel urzędu. To lekceważenie mieszkańców czy próba ich przetrzymania? Nieoficjalnie usłyszeliśmy: protestujący zdają sobie sprawę, że stali się wrogami niemal wszystkich. Odrzucają taką „kasę”...
Gdy reporter portalu doba.pl przyjechał na protest, usłyszał: – Dziękujemy, że jest pan po naszej stronie! Odparł wtedy, że on nawet nie wie, po czyjej jest stronie w tej właśnie sprawie. – Jestem za głupi, by ocenić wszystkie za i przeciw – dodał. – Jest pan po naszej stronie, bo nie jest panu obojętny los tutejszych mieszkańców i pisze pan o tym – pani rzecznik podtrzymała swoją opinię. Z tym już, całkiem nieskromnie, musimy się zgodzić. Będziemy patrzeć na ręce władzom, które przy poklasku złaknionej wielkiej inwestycji większości, nie wahają się „iść na skróty” i ominąć prawa oraz interesy przeciwnej jej mniejszości. [kot]
Komentarze (86)