ADEPT - recenzja
Weźmy trochę z Zony, trochę z horroru do tego szczypta magii i mamy Adepta. Rzecz dzieje się w Warszawie, na przełomie wieków, mamy też okupację rosyjską i wszystko co się z nią wiąże. W tym średnio sielskim środowisku zamieszkują również potwory, zamieszkują rzecz jasna strefę wydzieloną, zabezpieczoną srebrem i pewną liczbą wojska. Enklawę tę wolno "zwiedzać" tylko z przepustką, co jak się okazuje takie oczywiste nie jest. Mamy również dwóch bohaterów: rosyjskiego arystokratę pełnej krwi oraz polskiego aptekarza - alchemika, trochę niezgułę.
Historia rozwija się dość ciekawie, bohaterowie nabierają wyrazistości, pojawiają się dziewice składane w ofierze, piękny i oswojony demon, przesympatyczna księżna ciotka, interesujące śledztwo, miłość i nieco więcej magii. Jak większość książek Adama Przechrzty również i ta ma dość mocno zarysowany wątek patriotyczny. Ten patriotyzm, nienachalny, dość dobrze wpisuje się w rozwój głównego bohatera, ale wizja wielkiej biało-czerwonej flagi nad Warszawą nieco już degustuje, jak dla mnie to o jeden krok za daleko. Niemniej jednak uważam tę książkę za świetny początek nowej serii Materia Prima i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Polecam nie tylko wszystkim fanom alternatywnych historii Polski, w których Adam Przechrzta jest niekwestionowanym Mistrzem!
B.Wilczura
Dodaj komentarz
Komentarze (0)