Dierig. Powstanie i upadek imperium
Z historią Dierigów jest kłopot o tyle, że źródła najbardziej dostępne są pisane przez nich samych. Na tyle mocno pilnują tego w jaki sposóbinni piszą o nich, że nie wahali się pozwać do sądu o zniesławienie samego noblisty Gerarda Hauptmanna - gdy ten przedstawił ich w sztuce „Tkacze” jako bezlitosnych przemysłowców-krwiopijców żerujących na biednych i głodnych robotnikach. Być może akurat w tym przypadku słusznie, ale skutkiem tego te oficjalne informacje są pełne przemilczeń, momentami sprzeczne ze sobą i trudno na nich budować wiarygodną w 100% opowieść. Dlatego jeżeli moja rekonstrukcja z czasem okaże się w pewnych miejscach nieścisła (np.różne źródła podają różne imionaojca Christiana Gottloba) to proszę nie wieszać od razu na mnie psów. A przynajmniej w hurtowych ilościach.
Jest późne lato 1944 roku. Basia skończyła właśnie 17 lat. Jest śliczna, pogodna, ma aspiracje artystyczne, ale interesuje się również nauką. Jeszcze nie wie co będzie studiować: czy sztukę, czy może jednak medycynę, bo ukończyła właśnie kurs akuszersko-pielęgniarski i pomaganie cierpiącym daje jej dużo satysfakcji. Mieszka z rodzicami w domu przy ul.Górskiej w Bielawie. Z miesiąca na miesiąc w mieście pojawia się coraz więcej rannych, uciekinierów i robotników przymusowych. Basia angażuje się działalność Czerwonego Krzyża. Pomaga w szpitalu, pielęgnuje rannych - również więźniów i robotników przymusowych. Jest powszechnie lubiana. W chaosie przyfrontowym, tuż przed wkroczeniem Rosjan, Basia z rodzicami próbuje uciekać przez góry, ale bezskutecznie, musząwracać do willi na swoim Butterbergu (Góra Maślana). Kilka dni wcześniej na terenie Czech, w niejasnych okolicznościach w okolicach Liberca ginie jej wujek i ciocia. Nie wiadomo co się dzieje z innymi członkami rodziny.Kilka dni po kapitulacji Rzeszy, słonecznego 11 maja 1945 roku, około południa, w jej ukochanym domu rodzinnym tata zabija Basię.
Chwilę później rodzice sami popełniają samobójstwo. Kuzyn Basi, Hans Christian siedzi w dzierżoniowskim areszcie, skąd za jakiś czas zostanie deportowany do Niemiec. Z całej wielkiej rodziny wojnę przeżył tylko on i brat Basi: 22-letni Christian Gottfried. Ranny na froncie zachodnim, już nie wracał do domu, już nie miał dokąd. I tak skończyła się historia Dierigów w Bielawie. A jak się zaczęła?
Cała historia zaczęła się od wielkiej awantury. Christian Gottlob pokłócił się potwornie ze swoim ojcemJohannem. Był okrągły rok 1800, Christian miał 19 lat i wiedział na pewno, że nie spędzi życia pochylony nad domowym krosnem jak jego rodzice, dziadkowie i cała reszta szanownych przodków, że w końcu mamy już XIX wiek i coś trzeba zmienić. Dla ojca to był szok, własnego warsztatu dorobił się dopiero 27 lat temu i jeżeli z czegoś w życiu był naprawdę dumny, to właśnie z niego. Całe pokolenia Dierigów pracowały jako najemnicy, Johann był pierwszym, który dorobił się własnego warsztatu. Za 27 talarów kupił dom od hrabiegoSandreczki. Nie musiał odtąd wykonywać żadnej dodatkowej pracy na roli dla hrabiego, był wyzwolony, bez długów, w momencie zakupu zostało mu z całego majątku dwie kury i dwa blaty płótna. Tymczasem syn nie dość, że nie chciał pracować przy krośnie, to jeszcze zażądał przekazania ojcowizny i warsztat chciał albo wynająć albo spieniężyć. Sam miał zająć się handlem w myśl starego porzekadła, że lepsze 10 deko handlu, niż kilogram uczciwej pracy.
Pięć lat zajęło młodemu Christianowi zarobienie pierwszych pieniędzy pozwalających na otwarcie firmy pod własnym szyldem: „Christian Dierig”. Po wyprowadzce od rodziców, zamieszkał w budynku przy Wolności 141, tam gdzie jest obecnie lodziarnia „Iwona” i sklep papierniczy „Boom”. Od 1805 roku w ramach własnej firmy obraca pieniędzmi i towarami, kupuje przędzę, rozdaje ją każdemu chętnemu tkaczowi i skupuje gotowy, utkany materiał, po czym sprzedaje go pod własnym nazwiskiem. Płaci na tyle dobrze, że wkrótce wszyscy chcą dla niego pracować. Na tyle wyczuwa rynek, że zamiast robić to co inni, podejmuje ryzyko i zleca produkcję nowych materiałów: mocnych drelichów, prześcieradeł, perkali, barchanów i przede wszystkim żakardów. Tego nie miał wtedy nikt.
Tak zarabia na tyle duże pieniądze, że w końcu inwestuje we własne warsztaty i fabrykę. W wieku 39 lat buduje nową fabrykę (obecny budynek Urzędu Miasta), a 10 lat później tkalnię żakardową. I nagle wszyscy w Europie chcą chodzić w ubraniach żakardowych. Dla Christiana oprócz własnych krosien pracuje 3 tysiące tkaczy i tysiąc przędzalników, a tkaniny sprzedają się na pniu.
Załamanie rynku przyszło pomału, ale zmiotło podstawy finansowe pracy nakładczej. Wprowadzenie krosien mechanicznych spowodowało kilkukrotny spadek cen materiałów. Do tej pory przez pokolenia mieszkańcy okolicznych wsi zarabiali na życie tkactwem, szczególnie w górach, gdzie nie można było liczyć na urodzajne zbiory. W momencie gdy owoc ich ciężkiej pracy był wart mniej niż przędza, którą musieli na niego kupić – czara goryczy się przelała. Wina była oczywista – to maszyny i mechaniczne krosna zabrały im chleb. Zaczęło się od desperacji tkaczy z wiosek górskich koło Pieszyc, którzy nie mając nic do stracenia ruszyli mścić się na fabrykantach. 5 czerwca 1844 roku grupa 3 tys. tkaczy idzie z Pieszyc na Bielawę, wdzierają się na teren zakładów, demolują co tylko mogą. Robotnicy fabryczni chcą bronić zakładów i swojej pracy, ale uciekają przed tłumem. Krosna mechaniczne idą w drzazgi, cudem ocalała jedyna maszyna parowa. To mistrz Menzel wpadł na pomysł odkręcenia zaworów z parą i kłęby gorącego, białego dymu skutecznie odstraszyły tłum. Ale w zamian rozpoczęto demolowanie domu Christiana.
W tym momencie do tłumu wychodzi sam Christian, podejmuje negocjacje, płaci gotówkę protestującym i obiecuje znaczące podwyżki skupu materiału. Nie wiadomo dokładnie dlaczego, ale w momencie gdy wydawałoby się, że sytuacja jest opanowana, wojsko oddaje salwę do tłumu. Ginie 11 tkaczy, 24 jest ciężko rannych. Christian ma wtedy dopiero 63 lata, ale jest tak zdruzgotany tragedią, że nie jest w stanie dalej funkcjonować w biznesie. Przekazuje cały swój majątek dwóm synom: Wilhelmowi i Friedrichowi, którzy zmieniają nazwę firmy na GebruderDeirig (Bracia Dierig). Wkrótce podupada też na zdrowiu i niecałe 4 lata później, 24 stycznia 1848 roku umiera.
Niestety wkrótce umiera i Wilhelm. Firma przechodzi na wyłączność Friedricha Dieriga. W momencie kiedy zaczynał rządy w firmie po stłumieniu powstania tkaczy miał 26 lat. Szybko zrozumiał, że nie ma odwrotu od mechanizacji i tylko ucieczka w postęp da mu gwarancję sukcesu. Pomału odbudowuje zakłady, mając w pamięci tragedię z 44 roku, całkowicie odmienia relację z pracownikami, staje się ich mecenasem i wiele środków przeznacza na polepszenie życia pracownikom. Rok po powstaniu rodzi się mu syn – również Friedrich. Z czasem pojawia się jego rodzeństwo: Georg, Philip i Margerethe. Ponieważ po osiągnięciu pełnoletności młody Friedrich mocno angażuje się w prowadzenie firmy, pracownicy dla ich odróżnienia, ojca nazywają „Starym Panem”, a syna po prostu „Frycem” (Fritz od Friedrich). Stary Pan zakład prowadzi przez 20 lat, stale inwestuje, wprowadza krosna mechaniczne, sprowadza bawełnę, ale już w1868 roku prowadzenie firmy w całości przekazuje właśnie Friedrichowi Juniorowi.
Ojciec zapewnił synowi staranne wykształcenie, w końcu stać go było na to. Gdy Fryc ma 13 lat wyjeżdża na naukę do liceum im.Marii Magdaleny we Wrocławiu. Wraca do Bielawy w wieku 19 lat z dyplomem(1864 rok). Ma zamiar rozpocząć studia prawnicze na uniwersytecie, ale sprawy firmy wciągają go coraz mocniej. Warto zapamiętać tę postać, bo to właśnie on jest odpowiedzialny za powstanie potęgi imperium Dierigów. Można o nim powiedzieć, że zastał firmę murowaną, a zostawił złotą. Młody Fryc ciągle coś buduje, powstają nowe hale, sprowadza nowe maszyny, inwestuje w nowe krosna żakardowe, pojawia się farbiarnia, kolejna tkalnia i klejarnia. To wszystko wymaga niezłego finansowania. Pomysł na jaki wpadł w związku z tym Friedrich, wywołał skandal towarzyski głośny w całych Prusach.
6 maja 1875 roku, 30 letni Fryc poślubia 20 letnią MinnęBienert. To była najlepsza partia w kraju. Jak on to zrobił, nikt nie miał pojęcia, dla rodziny panny młodej ten ślub to był czysty mezalians: oto córka jednej z najbogatszych rodzin w Prusach, z ciągłą historią udokumentowaną od 1360 roku, przemysłowców z pieniędzmi przez duże „P”, (dość wspomnieć, że między innymi byli współwłaścicielami Dresdner Banku) wychodzi za mąż za jakiegoś nuworysza z głębokiej prowincji. Pomimo tego, że Minna urodziła Friedrichowi aż 5 synów (Hans-Christian, Gottfried, Wolfgang, Wilhelm i kolejny Friedrich), jej rodzina nigdy nie zaakceptowała tego związku.
W osiem lat po zawarciu tego małżeństwa dla Dierigów pracowało już 600 krosien. Co wyróżnia firmę Dieriga, to podejście do własnych pracowników.Prawdopodobnie przez pamięć tragedii z 44 roku Dierigowie traktują pracowników jak własną rodzinę. Wprowadzają nowatorskie w skali Europyosłony socjalne dla swoich robotników. W fabryce działa zakładowy fundusz ubezpieczeń zdrowotnych, zakłada się pierwsze przedszkole dla dzieci pracowników, powstaje dom wczasowy w Karkonoszach. W 1895 roku firma finansuje pierwsze budynki mieszkalne dla pracowników. W 1906 roku Fryc przechodzi na emeryturę, ale nie może usiedzieć na miejscu. Wolny czas mu nie służy, po kilku latach „wypoczynku”, w wieku 72 lat ponownie włącza się w sprawy firmy.
W 1907 roku jest już gotowych 373 mieszkań dla pracowników w 42 budynkach. Przed wybuchem I Wojny Światowej w zakładach Dieriga pracuje już ponad 15 000 pracowników. Jest to jedna z największych fabryk bawełnianych w całej Europie. Gdybyśmy umieścili ją w rankingu największych firm działających obecnie w Polsce, to pod względem zatrudnienia zajęłaby 17 pozycję.
Niespodziewanie 13 kwietnia 1920 roku umiera MinnaDierig, Friedrich przeżywa ją o 11 lat, odchodzi w wieku 86 lat w 1931 roku. Firma wcześniej, bo już w 1906 roku przechodzi w ręce dzieci Fryca. Podziału ról dokonano w ten sposób, że Dr.WolfgangDierig został przewodniczącym rady nadzorczej firmy przekształconej aktualnie w spółkę akcyjną „Dierig AG”, a do bezpośredniego kierowania koncernem wyznaczono Gottfrieda. Pozostałe rodzeństwo pomagało w pracy i korzystało z dobrodziejstw statusu posiadaczy fortuny. Wolfgang ma na tyle swobody, że wkrótce angażuje się w działalność Bielawskiego Towarzystwa Sowiogórskiego i mu prezesuje, inicjuje też budowę wieży widokowej na górze Parkowej. Sam mieszka w nowiutkiej willi – obecnie Hotel Dębowy. W czasie I Wojny Światowej, pod nieobecność Gottfrieda firmą faktycznie zarządza stary Friedrich z pomocąJuliusa Grafa, dr Hansa ChristianaDieriga i Fritza Seidla.Podczas kryzysu Ale dla nas dużo ciekawszy jest właśnie Gottfried.
Gottfried urodził się 28 stycznia 1889 roku, do szkoły podstawowej w Bielawie chodził wraz z innymi bielawskimi dziećmi. Podobnie jak ojciec, skończył liceum Marii Magdaleny we Wrocławiu (teraz stoi tam biurowiec Howell – okolica Rynku, sąsiedztwo kościoła Marii Magdaleny), potem studiował chemię na uniwersytecie w Strasburgu. Ukończył również Wyższą Szkołę Włókienniczą w Monchengladbach. Po okresie nauki został wysłany na staż za granicę. W roku wybuchu I Wojny Światowej powrócił do Bielawy i objął stanowisko dyrektora zarządzającego i oficjalnego współwłaściciela.
Wybuch wojny rzuca go do służby w artylerii w stopniu podporucznika. Rok później zostaje ranny. W 1916 roku sam zaciąga się do piechoty i dostaje dowódcą oddziału karabinów maszynowych w 105 pułku piechoty. 1 grudnia 1917 roku zostaje ponownie ranny, półtora roku przebywa w szpitalach, ostatecznie zwolniony do cywila jako niezdolny do służby.
Po wojnie robi karierę w spółkach zależnych jak Bawełna Finanse AG Bremerhaven, Dierig-Werke Berlin, DiergFrankenberger itd. Wszystkie te spółki zostają połączone 11 czerwca 1928 roku w jeden holding. Gottfried zostaje członkiem Izby Gospodarczej w Świdnicy, członkiem Narodowej Rady Ekonimicznej, Krajowej Federacji Przemysłu Niemieckiego, członkiem zarządu Berliner Handels-Gesellschaft oraz członkiem Akademii Prawa Niemieckiego. Szycha przez duże „Sz”.
W dosyć ciekawy sposób poradzono sobie z hiperinflacją z 1923 roku, kiedy to oficjalny pieniądz stracił praktycznie jakąkolwiek wartość i trudno było wypłatę nazwać godziwym wynagrodzeniem. Otóż zakłady Dieriga rozpoczęły emisję własnej „waluty” i to właśnie nią płacono pracownikom. Drukowano nominał na odwrocie papierowej akcji i to było honorowane w całej okolicy.
W styczniu 1931 roku Gottfried Dierig zostaje mianowany przez Adolfa Hitlera na jego osobistego doradcę w kwestiach gospodarczych. Panowie dobrze się dogadują, Gottfried nasiąka nazizmem i staje się jego gorącym zwolennikiem. Szczególnie można to odczuć podczas lektury jego prywatnych listów z tego okresu. W 1932 roku zostaje szefem wydziału polityki gospodarczej w NSDAP. W 1933 partia nazistowska przejmuje władzę, Gottfried przez pewien czas pełni rolę szefa prasowego rządu, załatwia kontrakty na dostawy materiałów na mundury, odzież dla wojska i na flagi. Nawiązuje bliską współpracę z dr.WerneremKehlem, członkiem zarządu Deutsche Bank, dzięki niemu powiększa majątek o znacjonalizowane zakłady Hammersen. Na polecenie Adolfa Hitlera przeprowadza koncentrację przemysłu dla potrzeb działań wojennych.
Ponieważ naziści przewidywali problemy z dostawą bawełny podczas planowanej wojny, Dierig zajmuje się przygotowaniami do produkcji materiałów z tworzyw sztucznych w ramach Silesian Cell Wool AG, gdzie posiadał 75% udziałów i gdzie skierował do pracy Juliusa Grafa z bielawskich zakładów. Dotychczasowy znak firmowy w postaci kotwicy zastępuje nazistowskim orłem na czerwonym polu.
Na rozwoju firmy korzysta jeż i Bielawa, rodzina Dierig finansuje wiele miejskich inwestycji, ot chociażby budynki dla chorych na gruźlicę na ul.Parkowej, pokrywa też równą połowę kosztów budowy nowoczesnego miejskiego basenu, na którym przed olimpiadą trenuje narodowa karda olimpijska niemieckich pływaków.
W latach 1935-37 Gottfried był szefem grupy biznesowej przemysłu lekkiego, a pod koniec 1936 awansował na przewodniczącego Stowarzyszenia Przemysłu Rzeszy Niemieckiej. Zapewne po części z przekonań, po części z chęci zysku bierze udział w przygotowaniach do agresji oraz finansuje politykę wojenną Hitlera (ustalenia historyków: Dietricha Einholtza i Kurta Gossweilera). Do czasu wybuchu II Wojny Światowej dzięki wpływom w rządzie i NSDAP imperium Dierigów rozwija się w zawrotnym tempie, otwierane są placówki handlowe w Bogocie, Caracas, Kairze, Nowym Jorku, Reykjawiku, San Jose i Toronto. Zbytu szuka się również na Bliskim Wschodzie. W 1939 roku rząd w Iranie zamówił 53 milionów m2 tkaniny bawełnianej.
Około 1941 roku w zakładach zaczyna się produkcja zbrojeniowa. W Jeleniowe powstają części do samolotów, w Bielawie osadzono zakłady Bosha, Blaupunkt i inne pod kodowymi nazwami Siling I i II. Koniec wojny wystawia krwawy rachunek rodzinie Dierigów.
Z czwórki dzieci Gottfrieda żyje jedynie ranny Christian, przebywający na froncie zachodnim i młodziutkaBarbel (Basię) mieszkająca z rodzicami na Butterbergu (ul.Górska, ob.Spółdzielcza na górze Maślanej). Dwaj synowie zginęli na wojnie: Klaus w 1941, a Johan w 1943 roku. Gottfried podejmuje decyzję o wspólnej ucieczce przed Rosjanami, wraz z żoną i córką, ale pojmani na terenie Czech zostają zawróceni do Bielawy. W tym samym czasie ucieka brat Gottfrieda – Dr.Wolfgang z żoną i córką. Ci giną w podejrzanych okolicznościach w rejonie Liberca (Wielki Grunow) – albo popełniają zbiorowe samobójstwo, albo zostają zabici przez Rosjan. Gottfried w kilka dni po kapitulacji i samobójstwie Hitlera, 11 maja zabija własną córkę, a następnie wraz z żoną popełniają samobójstwo.
W Bielawie żyje wtedy ostatni Dierig, syn Dr.Wolfganga – Hans Christian. Mieszka w rodzinnej willi, ob.Hotel Dębowy. Wkrótce zostaje aresztowany, przebywa w Dzierżoniowskim areszcie do września 1946 roku, po czym zostaje deportowany do Augsburga. W zachodniej strefie okupacyjnej żyje też ostatni syn Gottfrieda - Christian. Ci dwaj spotykają się wkrótce w Augsburgu i podejmują odbudowę tamtejszych zakładów. Prace zakończono w 1955 roku, a 15 lat później pracowało dla nich już 7900 osób. To były ostatnie lata świetności zakładów opierających prace na przetwórstwie bawełny, z powodu konkurencji z Azji produkcja szybko stała się nieopłacalna.
Aktualnie Dierig Holding AG zajmuje się handlem tekstyliami oraz handlem i zarządzaniem nieruchomościami. Pracuje tam obecnie około 200 osób. W 2010 roku wypracowali 71 mln euro zysku. Christian pozostał dyrektorem generalnym do 1990 roku, w 2013 zrezygnował z funkcji członka Rady Nadzorczej, umarł 5 czerwca 2016 roku, w wieku 93 lat. Aktualnie firma jest zarządzana przez kolejnego ChristianaDieriga (który to już Christian w tej rodzienie?), a także przez EllenDinges-Dierig oraz Benjamina Dieriga. Zarząd mieści się przy Kirchbergerstrasse 23 w Augsburgu.
Rafał Januszkiewicz
Przeczytaj komentarze (24)
Komentarze (24)
rwaltung-augsburg.htm