„Demoralizacja nie integracja” – kurator rozwiązuje konflikt w Szkole Podstawowej nr 5 w Dzierżoniowie
Wizytą i decyzją Dolnośląskiego Kuratora Oświaty Romana Kowalczyka zakończył się kilkuletni konflikt w Szkole Podstawowej nr 5 w Dzierżoniowie. Kurator spotkał się z rodzicami klasy piątej integracyjnej. Protestowali oni przeciwko uczestnictwu w zajęciach szkolnych ich dzieci chłopca z orzeczeniem, który według uczniów, dorosłych i nauczycieli używa wulgarnego języka, bije, opluwa, kopie, dotyka koleżanki w intymne miejsca, dezorganizuje pracę na lekcji, skacze na plecy nauczycielom, grozi dzieciom śmiercią.
- Dziecko z orzeczeniem może wszystko, a inne muszą to znosić? Pomaganie osobom niepełnosprawnym, niewykluczanie ich ze społeczeństwa – tak, ale nie kosztem innych dzieci. System musi działać sprawnie, mądrze. Chcemy tylko spokojnej nauki i bezpieczeństwa naszych dzieci – deklarowali rodzice piątoklasistów. - Mieliśmy obietnicę, że chłopiec nie wróci więcej do naszej klasy po tym, co się działo.
Chłopiec był na początku uczniem I klasy integracyjnej, później ze względu na opisywane wyżej negatywne zachowania utworzono dla niego jednoosobową klasę z nauczaniem indywidualnym. Jednak w tym roku szkolnym, w ramach nauczania włączającego, zaczął dodatkowo uczestniczyć w kilku godzinach lekcyjnych w innej klasie, ogólnodostępnej. Realizowano to zalecenie bez większych zgrzytów, kiedy w styczniu tego roku pojawiła się wizja powrotu chłopca do klasy integracyjnej, w której zaczynał edukację. Na ten powrót kategorycznie nie zgodzili się rodziców uczniów klasy integracyjnej, a Urząd Miasta, jako organ prowadzący nie zatwierdził przedłożonego w styczniu 2019 roku aneksu do arkusza organizacji szkoły.
W ostatni poniedziałek, zaraz po feriach zimowych, gdy chłopiec niespodziewanie pojawił się na lekcji religii, dzieci wpadły w popłoch i zaczęły dzwonić z telefonów komórkowych do rodziców. Ostatecznie za zgodą rodziców wszystkie wyszły z klasy. Przez kolejne trzy dni żadne z nich nie przyszło do szkoły.
W zorganizowanym 14 lutego na terenie szkoły spotkaniu uczestniczyli także: dyrektor Wydziału Nadzoru Kształcenia Podstawowego i Specjalnego Jolanta Kowalewska, wiceburmistrz Dorota Pieszczuch, dyrektor Wydziału Edukacji i Spraw Społecznych w UM Dzierżoniów Marzenna Lasota-Darowska, dyrektor szkoły Urszula Skoczek i wicedyrektorowie. W tej sprawie zorganizowano już serię spotkań, poruszono wszelkie możliwe instancje: organ prowadzący szkoły - Urząd Miasta w Dzierżoniowie, Kuratorium Oświaty we Wrocławiu, Rzecznika Praw Dziecka oraz Ministerstwo Edukacji. W piśmie rodziców uczniów klasy integracyjnej do Kuratora Oświaty podnoszono, że według deklaracji rodziców chłopca „w roku szkolnym 2018/2019 miał on rozpocząć nauczanie w specjalistycznej placówce, (...) zgodnie z prawomocnym od 17 kwietnia 2018 r. wyrokiem Sądu Rejonowego w Dzierżoniowie”.
Podczas spotkania rodzice kolejno odczytywali kuratorowi adresowane do niego listy napisane przez dzieci, podkreślając, że inicjatywa ich napisania wyszła od samych uczniów. Wyznania jedenastolatków były pełne emocji, a opisywane fakty po prostu wstrząsające! Obecni na spotkaniu dorośli ludzie, rodzice i nauczyciele mieli łzy w oczach, widać było ogrom cierpienia nie tylko nastolatków, ale także ich rodziców. Nie mieści się w głowie, przez co przeszły te dzieci i w jakiej atmosferze odbywała się edukacja. Oto fragmenty listów pisanych przez jedenastoletnich uczniów:
„Nie chcę M. (inicjał imienia chłopca został zmieniony - red.) w naszej klasie, bo rysuje genitalia na tablicy, a kiedy ktoś to zetrze, to nas bije”.
„Nie chcę, żeby M. był w naszej klasie, bo grozi, że nas zabije, przeklina, bije, kopie i pluje, uderzył kolegę paletką tenisową. Bije panią, mówi na nią dziw…, niszczy rzeczy w szkole”.
„M. dotykał mnie i inne dziewczyny z klasy w piersi i w pupę”.
„M. przeszkadza na lekcjach, jeśli ktoś siedzi przed nim, to kopie. Wyzywa nauczycieli”.
„Na lekcji gasi światło i mówi do chłopaków – wy k… jeb…, wbiję wam nóż w plecy, szmaty piep… Mówił, że zabije nożem i podpali szkołę. Wystawia środkowy palec”.
„Nie chcę, żeby znowu bolał mnie brzuch ze strachu, że mi coś zrobi”.
„Nie chcę, żeby był w naszej klasie, bo mówił do mnie cześć debilu, cześć frajerze, zabiję cię pistoletem. Macał moje koleżanki po piersiach (tu padają imiona koleżanek)”.
„Boję się M. Wiele razy widziałam, jak dotykał moje koleżanki po piersiach, a kiedy siedziały w grupie, wkładał im ręce między nogi. Dużo razy wykrzykiwał, że przyniesie nóż z domu i wszystkich pozabija. Ciągle przeklina, w klasie wszyscy się go boją, bo nikogo nie słucha i nigdy nie wiadomo, co się stanie”.
„Dotyka mnie i inne dziewczynki, grozi, że nas zabije. Przeszkadza na lekcji, mówi wyzwiska, ja nie mogę przez niego się skupić, nie mogę dobrze napisać sprawdzianu. Nie lubię go, bo się go boję”. Listy i rysunki dzieci zostały przekazane kuratorowi.
- Nasze dzieci przeżyły traumę. Nie wyobrażają sobie już wspólnej nauki, nawet jeśli jego zachowanie uległo poprawie, bo chłopiec przyjmuje leki, ich przeżycia są zbyt bolesne. Tamto doświadczenie ich zintegrowało, boimy się, że mogą wybuchnąć, widzimy narastający bunt, są coraz starsi. Kto nam zagwarantuje bezpieczeństwo naszych dzieci? Kto odpowie, jeśli coś im się stanie? Dzieci noszą w piórnikach cyrkle, ołówki, nożyczki. Użycie takiego przedmiotu przez M. to może być moment! 5 lutego dowiedzieliśmy się, że rodzice chłopca odrzucają każdą propozycję rozwiązania tej sytuacji, zarówno ze strony dyrekcji, Urzędu Miasta, psychologa czy mediatora. Problem narasta od dawna, próbowaliśmy załatwić sprawę polubownie z ojcem chłopca, niestety nie udało się. W marcu ubiegłego roku dano nam gwarancję, że chłopiec zostanie odseparowany od naszych dzieci, bo nie ma mowy o żadnej integracji, to demoralizacja – mówili zdenerwowani rodzice.
- Nagle okazało się, że rozwiązanie jest tymczasowe. Chcemy tylko, by dzieci mogły się bezpiecznie i w spokoju uczyć w godnych warunkach Jak można dopuścić do takiej sytuacji, że dzieci piszą sprawdzian z trudnego przedmiotu, a M., który tego sprawdzianu nie musi pisać, wyrywa wszystkim kartki, przewraca krzesła. Pani wyprowadza go za drzwi, mówiąc dzieciom: pozbierajcie kartki i piszcie dalej. To jest nauka? Zależy nam przecież także na dobru chłopca, by mógł zacząć na nowo w innym środowisku, robić postępy, rozwijać się.
- Pewnego razu moja córka przyszła ze szkoły i powiedziała: „mamo, M. powiedział mi, że mnie wyru… Mamo, co on chce mi zrobić?” - opowiadała płacząc jedna z mam.
Zapytana o perspektywy funkcjonowania chłopca w tej klasie nauczycielka wspomagająca podkreśliła, że by osiągnąć efekty edukacyjne konieczna jest współpraca z rodzicami. - A tej niestety nie ma i nie widać perspektyw – podsumowała. Wśród innych argumentów rodzice podnosili: dzieci z orzeczeniem (w klasie są m. in. uczniowie z zespołem Downa, zespołem Aspergera) próbują naśladować źle zachowującego się kolegę, pod wpływem trudnej sytuacji w klasie u niektórych dzieci pojawiły się zaburzenia na tle nerwowym: tiki, chroniczne bóle brzucha, kłopoty ze snem, moczenie nocne i konieczne było specjalistyczne leczenie lub terapia.
- Rodzice chłopca obiecali, że z początkiem nowego roku szkolnego 2018/2019 zabiorą syna ze Szkoły Podstawowej nr 5 i skierują do placówki specjalnej, zgodnie z wyrokiem sądu. Nie wykonali tego – mówił kurator Roman Kowalczyk. - Podczas rozmowy z nimi napotkaliśmy na ścianę. Próbowaliśmy znaleźć kompromis, by wszystkie dzieci, łącznie ze sprawiającym problemy chłopcem miały zapewnioną edukację. Chodzi nam o edukację wszystkich dzieci, to bardzo istotne. Musimy być wierni literze prawa i znaleźć rozwiązanie. Uczęszczanie chłopca do jednoosobowej klasy integracyjnej w poprzednim roku szkolnym jest nieporozumieniem. Podjęto więc w tym roku szkolnym próbę nauczania włączającego, zakładającego obecność na sześciu godzinach tygodniowo na mniej wymagających przedmiotach: komputerach, muzyce, plastyce i religii, z nauczycielem wspomagającym i jeszcze nauczycielem przypisanym tylko temu uczniowi. Sześć godzin w innej ogólnodostępnej klasie piątej, zaproponowanych w tym roku przez dyrekcję szkoły jest według rodziców chłopca niewystarczające, oczekują, że będzie chodził na wszystkie lekcje właśnie w ramach klasy integracyjnej i żadnej innej.
Po rozmowach z państwem uważam, że nie wchodzi to w grę. Padły tutaj poważne argumenty co do zachowań, odczuć dzieci i perspektyw. Zdecydowałem, że chłopiec pozostanie w jednoosobowej klasie 5, a na zajęcia w wymiarze sześciu godzin będzie chodził jak dotąd do klasy piątej ogólnodostępnej, do której uczęszczał dotychczas bez większych zgrzytów – poinformował ostatecznie zebranych kurator.
Jego decyzja wywołała gromkie brawa i okrzyki radości wśród rodziców. Pomimo to rodzice pytali, czy mogą mieć gwarancję, że w dalszej perspektywie chłopiec nie wróci do klasy.
- Gwarantuję to państwu, dopóki jestem kuratorem - podsumował Kowalczyk.
Aneta Pudło-Kuriata
Przeczytaj komentarze (237)
Komentarze (237)
Wystarczy przejść się korytarzem i poobserwować ukradkiem tych zdrowych. Przy rodzicach i nauczycielach aniołki. Gdy są sami z kolegami lecą wiązanki i nagrywanie hejtu telefonami. Dziecko z zaburzeniem nie jest cwane jak ci zdrowi. Wypali cały arsenał przy nauczycielach, pedagogach, dyrektorce. Zwykle dzieci z zaburzeniami są kozłem ofiarnym, a one często są lustrem środowiska w jakim przebywają. Nie tylko domu, ale też rówieśników, którzy w wieku szkolnym (niestety) grają pierwsze skrzypce. Poszukują akceptacji i niestety wpadają w błędne koło. Dają sie podpuszczać. Chcą imponować zachowaniem, bo w szatni popularny chłopak (aniołek) mówił, że "tamta ma fajne cyce" więc za te cyce łapie. Dziecko z zaburzeniami nie ma sprawnych hamulców. Zrozumcie proszę. Idąc korytarzem w szkole moich dzieci nie raz słyszałam zza rogu takie słownictwo i hejt widziałam takie bójki tych zdrowych, czadowych, przewodniczących, skarbników, że głowa puchnie. Gdy mnie zauważali to aniołki wracają... A gdy roodzić przypadkiem usłyszy wiązankę zdrowego dziecka to wiadomo kto winny. Ten chłopak z zaburzeniem. łatwy cel. Zdrowe dzieci okrutnie podpuszczają te z zaburzeniami. To jest fakt zarówno ze szkół jak i przedszkoli. Lekcja tolerancji i akceptacji zaczyna się w domu.
Rodzice dzieciom powinni tłumaczyć że jest ktoś komu trzeba poświęcić więcej uwagi i komu trzeba tłumaczyć więcej i po kilka razy to samo, a nie przy własnych dzieciach rozmawiać i dyskutować o jednym chłopcu. Brak tolerancji ze strony rodziców przekłada się na ich dzieci. Za parę lat kiedy rodzice będą starzy i niedołężni, będą im przeszkadzać, oddadzą ich do zakładu opiekuńczego i nie będą się nimi interesować, będą wykluczeni. Brawo rodzice. problemy należy rozwiązywać z Tymi, których one dotyczą, a nie za plecami po swojemu załatwiać. Modlę się za Was Rodzice Chłopca o siłę i za Was, którzy macie problemy z podobnymi uczniami o mądrość. Nie ma spraw bez wyjścia. Pozdrawiam
Podsumowując , znam panią dyrektor szkoły piątki , to nie jest najlepsza szkoła. Fakt , że wina leży w naszym całym polskim systemie edukacyjnym. Mamy fatalną mentalność i żyjemy stereotypami. Jesteśmy narodem niereformowalnym. Problem zaczyna się właśnie w szkole , gdzie uczą nas rywalizacji , liczą się.tylko wyniki , najlepsi są lubiani , gorsi poniżani i nielibiani. Potem dzieci wyrastają na dorosłych egoistów , ścigają się w zdobywaniu sławy , majątku i poklasku. Dopuszczają się intryg i oszustw , żeby zdobyć lepsza pozycję. Słabi przegrywają. Czy takie społeczeństwo właśnie chcemy w Polsce ?
Wracając do pani dyrektor szkoły nr 5 , owszem bierze kasę za nazwę szkoły integracyjnej , a potem przyjmuje do szkoły dzieci z orzeczeniami , ale tylko takie , które nie sprawiają większych kłopotów. Po co się wysilać , szkolić kadrę pedagogiczną , kiedy można po najmniejszej linii oporu. Ją nie interesują uczniowie , tylko jej kariera zawodowa i osobiste sukcesy.
Mam nadzieję , że za jakieś 100 lat to wszystko się zmieni na lepsze. Zmiany idą nieubłaganie , całe szczęście , tyle że moje dzieci się jeszcze muszą wychowywać w tym poranionym systemie.
Orzeczenie wydane przez poradnię nie jest po to, żeby wszystko nim wytłumaczyć i nic dalej nie robić . Orzeczenie jest wyznaczeniem kierunku pracy, ukazaniem obszarów, w których potrzebne jest wsparcie. Szkoła powinna wspierać rodziców w tej pracy, a nie odwalać całą robotę za nich. Roszczeniowość level master.
Co za bzdura wystarczy wyjść do parku czy na plac zabaw lub chociażby w okolice szkoly.
Dzieci potrafią być okropne i to te zdrowe
dotykaniu miejsc intymnych dziewczynek i prawie zabiciu kogoś. WSTYD!!!
czy też wzywany i wyśmiewany z powodu "inności ", nie trzeba być chorym aby otoczenie odrzuciło i gnębiło psychicznie ,parę kg więcej i już jest powód dla wyśmiewania i używania obraźliwych słów ......
Szkoła specjalna nie jest skazaniem dziecka, lecz ratunkiem dla niego. W przyjaznym otoczeniu, małej grupie i przede wszystkim bez parcia na realizację programu, można wyprowadzić bardzo trudne przypadki. W sp jest psycholog, wszędzie jest i co z tego, nie pracuje z tym dzieckiem permanentnie, bo się nie da. Ktoś tam komentował, że nic nie zrobili. A 1 godzina tygodniowo na leczenie grypy wam wystarczy i będzie efekt wyzdrowienia?
Chłopak jest zdemoralizowany, nie tylko dotknięty autyzmem, ale zniszczony przez rodzinę. Z całym szacunkiem, do sp5 przyszedł już taki. Przepraszam przedszkole, bo chyba na was winę zrzuciłam hihi.
Biedne, niedokształcone i nieporadne ciało pedagogiczne włącznie z dyrekcją. Chociaż nie, bo w klasie ogólnej dali radę!
Kurator to już popłynął po bandzie. No, szkoda, że nie wydał wyroku skazującego pt."spalenie na stosie".
Ludzie! Człowieki! Zrobiliście z dzieciaka z autyzmem MORDERCĘ, gwałciciela agresora, a z jego rodziców dno społeczne, amoralne i patologiczne. Pewnie w domu go wiążą, żeby nie zgwałcił matki,a ojca nie potraktował nożem.
A subwencja za tego ucznia, ciekawe na ile była przeznaczona dla niego i jego uspołecznienie...
Komentarze w stylu, że moje dziecko było terroryzowane, bało się, spać nie mogło etc- nie przemawia wcale. Dzieciak został wykluczony wspólnie przez wszystkich z klasy integracyjnej, łącznie z nauczycielami, a resztę dołożyli rodzice i dyrekcja przy poklasku szefa oświaty.
W zwykłej klasie problemu na taką skalę nie było -w tej samej szkole, to o co chodzi?
Współczuję bardzo rodzicom tego chłopca i jemu.
?????????
Można o nim dużo napisać samych dobrych rzeczy.
Wytłumacz mi dlaczego tak zdolny mądry i grzeczny chłopiec nie powinien chodzić do normalnej szkoły?
Córka ma doskonały słuch albo jest nader wscibska, jeśli wie, co nauczyciel po cichu mówi do innego ucznia.
Zamiast w nie swoje sprawy, lepiej wsciubić nos do słownika - nisko kłaniają się interpunkcja i ortografia.
Osobiście jestem mamą zdrowego chłopca ucznia klasy 8 i szczerze powiem że zdrowi koledzy i koleżanki pomagają 3 dzieci chorych. Przez te 8 lat były wzloty i upadki, były przekleństwa, dochodziło do rękoczynów między uczniami ale ZAWSZE pomagali nauczyciele i koledzy z klasy by rozwiązać nie jeden problem. Cieszę się że moje dziecko ma kontakt z chorymi dziećmi, wiem że nauczy go to chociażby zrozumienia chorego i akceptacji faktu że nie każdy jest zdrowy i to nie chorego wina że tak jest.
Czegos to nie rozumiem, dlaczego obce dziecko ma byc wazniejsze, dlaczego choroba czyjegos syna ma tlumaczyc traume mojego dziecka? Bo tak chce chora czesc spoleczenstwa udajaca zatroskana o chore dzuecko? Skoro sue tak zachowuje, to moze oznaczac ze jest takze zagrozeniem dla samego siebie w tej szkole. A jak w moncu ktores dziecko w obronie przed molestowaniem zrobi mu krzywde? Tak ja swoja corke ucze, ze przed takimi zachowaniami ma sie bronic wszelkimi sposobami i uciekac, nie dlatego, ze jestem antypatyczna, tylko dlatego, ze ja kocham i nie dam zrobic jej krzywdy..
Ci niepełnosprawni siedzą w osobnych ławkach razem ze sobą i osobnym nauczycielem, jedyne osoby z którymi sie integrują to z samymi sobą, jak ktoś zaczyna z nimi rozmawiać to ich nauczycielka ich woła czy coś aby przerwać rozmowe. Reszta klasy nie traktuje ich jak kolegów, tylko jak małe dzieci które nic nie znaczą i jedyne co robią to przeszkadzają.
Czasami dzieci powinny stanąć na wysokości zadania bez ingerencji rodziców bo przysłowiowe danie w pysk czasem zmienia pozycję w stadzie .
A gdzie w tym czasie była nauczycielka? A pani wspomagająca?
To może trzeba zmienić kadrę a nie wyrzucać dziecko.
Nauczyciel może pisać programy wsparcia, organizować terapię! Innych narzędzi nie ma.
Zastrzymajcie się ze złośliwymi komentarzami, ponieważ nie macie bezpośrednio kontaktu z całą sytuacją a obrzucanie zlosliwą krytyką do niczego nie prowadzi prócz podniesienia gniewu i nienawiści.
Dziecko z upośledzeniem lub podobną chorobą powinno być socjalizowane i przygotowywane do funkcjonowania w społeczeństwie w pierwszej kolejności PRZEZ RODZICÓW a następnie odpowiednią placówkę. Dziś niestety rodzice zarzucają ten obowiązek na szkołę, a gdy nie jest po ich myśli również szkołę obwiniają. To w domu jest uczone co wolno a czego nie jednak wymaga to zainteresowania i zaangażowania rodziców. Dziś niestety rodzice zajęci nadmiarem obowiązków nie mają na to czasu a wszelkie porażki wychowawcze zarzucają na szkołę i innych. Druga sprawa, zastanawiające jesteś, że dziecko w innej klasie podobno nie stwarza takich problemów jak będąc w tej. Sądzę, że w grę wchodzi konflikt rodziców tego dziecka z pozostałymi, a matka nie kieruje się dobrem dziecka lecz chęcią udowodnienia, że będzie tak jak ona chce. Nie pracuje z chłopcem, nie uczy go podstawowych zasad współżycia lecz twierdzi że wszystko mu wolno, bo jest chory. Wystraszona klasa unika chłopca więc jak to może mieć coś wspólnego z tzw. integracją?po za tym rzeczy które potrafi zrobić to dziecko nie wynika z powodu choroby aż w takim wymiarze. Dziecko bez zasad, pozostawione na łasce internetu i telewizji wykazuje zachowania zaobserwowane. Dziecko jest obserwatorem i to Wszyscy wiemy!!! Rodzice kierując się dobrem dziecka powinni się skupić na uczeniu go podstawowych norm społecznych a nie bezkarnosci lub szukać placówki która zastąpi rodziców we wpajaniu podstaw. Ani klasa ani szkoła nie zastąpi rodzica!!! Jeśli natomiast chłopiec czuje się lepiej w innej klasie, nie przejawia aż takiej agresji i bezkarnosci to dlaczego robić z tego problem? Dla zasady? Łatwo jest wypowiadać się osobom które nie odczuły ciężaru bezpośrednio takiej sytuacji, natomiast slogany i podnoszenie tematu do poziomu nienawiści napewno nie jest dobrym przykładem chociażby dla takich dzieci.
A chłopiec z tego artykułu to nadaje się na leczenie w zakładzie zamkniętym - tak, żeby nikomu krzywdy nie zrobił.
Zastanowiliscie się co czuje ten chłopak ?
Na przerwach dzieci robią co chcą przeklinają jeden do drugiego gdzie są Panie ?.jeden chłopak aż tak spowodował że klasa się boi całą klasa ?.