Biesiada przy poezji w Dusznikach-Zdroju była tak udana, że ma się tam wybrać sam Robert Lewandowski! [FOTO]
Tak, tak... Chodzi o TEGO Roberta Lewandowskiego! Dyrektorka Katarzyna Froese, zdradziła, że właśnie spotkania z nim od Miejskiej Biblioteki Publicznej w Dusznikach-Zdroju zażyczyła sobie młodzież... A że – co już wiemy – dla pań bibliotekarek nie ma rzeczy niemożliwych, co zatem stoi na przeszkodzie, by spełnić oczekiwania czytelników? Nawet jednak bez obecności wybitnego piłkarza zachwyciła nas trzecia już dusznicka „Biesiada poetycka”.
W sobotę, 29 czerwca, żar z nieba lał się niemiłosierny, a jednak tak wielu duszniczan popołudnie postanowiło spędzić w ogrodach bibliotecznych. Przyciągnął ich festyn? Tak, ale jakże specjalny! W jednej z głównych ról wystąpiła tam poetka i pisarka Magdalena Góralska. – To dusznickie dobro narodowe – zaanonsowała ją Lidia Bednarz, jedna ze wspaniałych pań bibliotekarek. I owo „dobro” z dusznickiej sceny nie recytowało jakiś biesiadnych kupletów, a własne wiersze.
Także ten najnowszy, napisany w ostatnich dniach w jednym ze swoich ukochanych miejsc w Dusznikach-Zdroju, a zatytułowany po prostu „Duszniki”. „Przyszłam tu tylko na chwilę / (...) To miasto żyje we mnie” – zanotowaliśmy fragmencik. Pani Magdalena od 10 mieszka w Irlandii, ale – jak nam powiedziała – zamierza wrócić w swoje rodzinne strony. Może nawet rychło. Na razie bywa tu raz do roku. Czasem tylko częściej. „Poeci są wyklęci dla pragmatyków / Ci samotni bohaterowie codzienności” – to z innego jej wiersza.
I wielopokoleniowa publiczność, która znalazła choć odrobinę cienia, biła jej brawo... Katarzyna Froese powtarza, że „Wspaniałe biblioteki budują społeczności”. W Dusznikach-Zdroju już tak się dzieje! Chcecie przykład? Choćby nagrody dla najlepszych czytelników. Złożyło się na nie tylu lokalnych przedsiębiorców i instytucji, a nie żałowali przy tym grosza, że widać to dobrze: „Biblioteka jest miejscem żywym”, co nie tak dawno mówił burmistrz Przemysław Kuklis. A tytuły otrzymali Danuta Bukartyk [na zdjęciu] i Maciej Bernacki [puchar odebrała babcia].
Było coś i dla ducha, i dla ciała, jak to na biesiadzie. Zostaliśmy oszołomieni wykwintnymi kanapeczkami i słodkościami, ale dotarliśmy na jednodniową wystawę „Dokumenty życia społecznego miasta Duszniki-Zdrój”. A tam natrafiliśmy na cudeńka prawdziwe! W „Nowej Gazecie Gmin” artykuł zatytułowany: „HORROR z Bystrzycy Kłodzkiej. „Makabryczne” znalezisko”. Ależ się ucieszył dzisiejszy wiceburmistrza Maciej Schulz, który niegdyś tworzył tę gazetę! A pani dyrektor zdradziła nam, że w swojej pracy magisterskiej korzystała z jej zbiorów.
Czego dotyczyła historia z „horrorem” i „makabrą” w tytule? Oczywiście nie zdradzimy! Łatwo to jednak sprawdzić. Nie, nie za pośrednictwem smartfona, ale odwiedzając bibliotekę. A macie może Państwo archiwalne numery lokalnych gazet? Będą tam mile widziane. A my, pogrążeni w żalu za „papierowymi czasami”, odkryliśmy miejsce, które najlepiej świadczy, jak blisko dusznicka biblioteka jest realnego życia. To... schody! To właśnie tam spotykali się goście i każdy choćby choć na chwilę tam przycupnął. A biblioteka ma dla czytelników szeroko otwarte drzwi.
Podczas biesiady nie zabrakło też edukacji. Wiele zmienia się w Lasach Państwowych, ale na szczęście jedno trwa: leśnicy chętnie dzielą się swoją wiedzą, wystarczy tylko chcieć ich słuchać. Pani Basia z Nadleśnictwa Zdroje tłumaczyła, dlaczego kornik drukarz zjada nasze lasy. Wiecie, że korniki tylko z jednego drzewa, które zaatakowały, zwłaszcza w monokulturze świerka, mnożą się tak, że 30 kolejnych ginie? Dlatego potrzebna jest wycinka... Pani Basia zwracała jednak uwagę, że nie możemy wytępić kornika, bo... jest nam potrzebny! Tak działa ekosystem.
A potem był mecz... Mecz w sukienkach! Wiecie, że w Dusznikach-Zdroju i panie bibliotekarki, i panie nauczycielki mają poczucie humoru, dystans do siebie, a do tego całkiem nieźle „haratają w gałę”?! Tylko w strojach panowała pełna anarchia, ale widział kto, żeby kobieta na imprezie chciała wystąpić w takiej samej kiecce, co koleżanka? Gdy panie ku uciesze gapiów, wśród nich burmistrza, uganiały się za piłką, na scenie do koncertu szykował się zespół Ponad Chmurami. Zatem ten udany dzień znowu zakończyć miała poezja, tym razem śpiewana.
Nie da się nie wspomnieć o ważnych warunkach, by impreza, w której uczestniczą dzieci, była udana. Udział animatorów z Wioski Indiańskiej Howgh ze Starego Waliszowa jest jednym z nich. I co z tego, że tym razem to nie byli Indianie, ale piraci? Dobrze też mieć przyjaciół z OSP. Jaką prostą rozrywkę zaproponowali druhowie w ten upalny dzień? Polewanie wodą z sikawki! Panie bibliotekarki na koniec były niezmiernie zmęczone, ale chyba szczęśliwe. – Wszystko, co buduje społeczność, warte jest trudu – mówił im i nam burmistrz Kuklis. [kot]
Wydarzenie było dofinansowane ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach realizacji Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa 2.0. na lata 2021-2025.
Dodaj komentarz
Komentarze (0)