Słyszeliście już zespół Na Skrzydłach? To ogień, nic zatem dziwnego, że zagrali na imprezie „muzeum zapałek” [FILM]
Bystrzyca Kłodzka to dziwne miasto: nie boi się rock 'n' rolla. Tłumaczą to pewnie żywe tu nadal tradycje zapałczarkie, a zupełnie wyjątkowe Muzeum Filumenistyczne, które objęło rządy nad kolejnym z cyklu „Kulturalnym czwartkiem”, wykrzesać ogień potrafi chyba ze wszystkiego. Tak też było i tym razem, czyli 4 lipca.
Dyrektor Paweł Pawlik wydawał się uspokajać: będzie normalnie. Akurat... Czegóż jednak można było ekscytującego oczekiwać po wernisażu wystawy „Etykiety zapałczane z Czechosłowacji”? Wiecie jednak, czego nasi południowi sąsiedzi nie wypisywali na pudełkach zapałek?! Na przykład takie hasło: „Opilstvo nesmie brzdiť päťročnicu”. Nie dowiemy się chyba, czy oni tak na poważnie, ale wystawę warto zobaczyć.
Jarmark Jubileuszowy też nie zapowiadał niczego nadzwyczajnego. A jednak! Można było przebierać tam w najróżniejszych różnościach, od mydła po powidło. Znaleźliśmy choćby monetę o nominale 10 fenigów z dawnego NRD. Na co to komu potrzebne? Na nic. Podobnie jak wystawiane tam cudne przedmioty kolektywu „Piękniej”. Po prostu, by było piękniej i każdy może rozumieć to po swojemu. Taki jarmark.
A potem było już z założenia zwariowanie. Kto bowiem widział, żeby stateczną imprezę prowadził Wojciech Heliński, który do tego jeden zespół rockowy zapowiadał, a z drugim, czeskim, nawet śpiewał?! Grupa Na Skrzydłach słusznie uważana jest za nadzieję kłodzkiej sceny. Muzycy to nie są początkujący, ale razem pracują nad czymś wyjątkowym. Powoli, ale konsekwentnie. I cieszą się muzyką. W Bystrzycy dali ognia...
Tego dnia, gdy występowali na bystrzyckim rynku, wypuścili też swojego drugiego singla zatytułowanego „Pytanie”. Posłuchajcie, ale zapewniamy Was – już brzmią lepiej, niż to słychać na tym nagraniu. Chyba naprawdę ich polubiliśmy... A po nich niekwestionowana gwiazda na naszym pograniczu, czyli czeski Heebie Jeebies. I Heliński drący się ze sceny: „Ani lewica, ani prawica, dzisiaj najgłośniej krzyczy ulica".
I tutaj doznaliśmy uczucia zwodu. Nie, nie dlatego, że Czesi grali źle [grali doskonale o czym najlepiej świadczy fakt, że tańczyły w ich rytmy panie od lat kilku po... no, troszkę więcej]. Po prostu przypomnieliśmy sobie: dlaczego na scenie nie pojawił się dyrektor Pawlik?! Nie, znowu nie po to, żeby powiedzieć coś oficjalnego. To kapitalny artysta i wokalista. Kilka lat temu obiecał nam, że wystąpi. Słowa dotąd nie dotrzymał...
I tak, jak zwykle, o imprezie zorganizowanej w Bystrzycy Kłodzkiej w „Kulturalny czwartek” można bez końca. Nie da się zmieścić wszystkiego, co tam się dzieje, choćby w najdłuższej relacji. Każdy tam szuka chyba czegoś innego, jak na jarmarku. Czasem znajduje, a czasem nie. Zapewniamy jednak: jeśli gdzieś warto szukać, to właśnie tam. Śledźcie szczegółowe zapowiedzi kolejnych imprez TUTAJ. [kot]
PS Niektóre rzeczy załatwiać trzeba w dyskrecji, o innych warto trąbić. Nigdy nie wiadomo, co odniesie skutek. Zatem apelujemy publicznie do panów Helińskiego i Pawlika: zróbcie zespół. Powtórzcie sobie za niejakim Elwoodem Bluesem z filmu „Blues Brothers” [wszak jeden z następnych „Kulturalnych czwartków” ma być właśnie filmowy]: – Mamy misję od Boga. Nie przyjmujemy żadnych tłumaczeń!
Za zdjęcia, które towarzyszą tekstowi i pokazują, że autor tych słów ani trochę nie przesadził, dziękujemy Aleksandrowi Jovičiciowi. Więcej o kapitalnych umiejętnościach tego fotografa znajdziecie na jego stronie „Kadrem pisane” – www.kadrempisane.pl.
Dodaj komentarz
Komentarze (0)