Europa jest mała – czyli wyprawa z Dusznik Zdroju do Kudowy przez Francję i Niemcy
Jeszcze w latach 80 – tych polityka ZSSR dotycząca zależnych państw Europy Środkowej i Wschodniej skutecznie odgradzała nas od Europy. Mogliśmy co najwyżej spoglądać przez zasieki graniczne w stronę zachodu lub próbować znaleźć jego smak w dewizowych peweksach. Nic dziwnego, że cały naród polski zjednoczył się w walce z komunizmem. A kiedy okazało się, że siła tej jedności pozwoliła uzyskać wolność niemalże bez ofiar ludzkich, rozpierała nas duma. Pokazaliśmy Europie, że grubą kreską odcinamy się od absurdów XX wieku i dążymy do integracji.
Ale nawet wtedy, w najśmielszych snach nie potrafiliśmy sobie wyobrazić, że nastanie dzień, kiedy znikną granice a zasieki i słupki będą eksponatami muzealnymi. Stało się tak dzięki przystąpieniu do Unii Europejskiej i wejściu w życie układu Schengen.
Europa zaczęła zbliżać się do nas, robiła się mniejsza, stawała się naszą ojczyzną, stawała się bliska.
Przykład tej bliskości, konkretny i namacalny, mogłem przeżyć przed dwoma tygodniami, w połowie lipca 2015 roku. Jako zastępca burmistrza Dusznik Zdroju zostałem zaproszony do naszego partnerskiego miasta, francuskiego Audun Le-Tiche. Kilka miesięcy wcześniej gościliśmy Francuzów w Dusznikach, gdzie dali się poznać jako weseli i otwarci ludzie. Jednak serce biło mi mocno, gdy przejeżdżaliśmy granicę luksembursko – francuską, by za moment witać się z gospodarzami Audun.
- Za kilka dni mamy wielkie święto, rocznicę Rewolucji Francuskiej, będzie uroczyście. Ale mamy jedną prośbę – przemowa powinna być treściwa, aczkolwiek krótka, maksymalnie 3 minuty – informował burmistrz Le-Tiche.
Nie po to jechałem 900 kilometrów żeby mówić 3 minuty. Minimum pół godziny! – żartowałem.
- Ale zanim poświętujemy pojedziecie na wycieczkę do naszych niemieckich partnerów, miasta Birkenfeld. Burmistrzem jest tam Polak, który już cieszy się na waszą wizytę.
- Polak burmistrzem niemieckiego miasteczka - nie chciało mi się jakoś w to wierzyć, wiec pomyślałem że Francuzi tez stroją sobie z nas żarty.
Na rynku Birkenfeld burmistrz wita nas po polsku!
– Mirosław Kowalski, burmistrz – przedstawia się.
- Jacek Kowalczyk, wiceburmistrz Dusznik – odpowiadam i parskamy śmiechem. A później zaczyna się zwiedzanie urokliwego miasteczka. Mirek z dumą pokazuje nam nowe inwestycje, przedstawia plany na przyszłość.
Dwa dni później spotykamy się w Audun Le-Tiche. Dojechali już Włosi i kolejne partnerskie miasto francuskie. Czterej burmistrzowie w milczeniu składają wiązanki kwiatów, dobrane według kolorów narodowych, pod pomnikiem upamiętniającym poległych w walce o wolność. Później orkiestra odgrywa Marsyliankę oraz hymny – polski, niemiecki i włoski.
– „Liberte, wolność!”, skandują mieszkańcy. Idziemy przez miasto wraz z barwnym korowodem i wszyscy cieszymy się z tej bliskości i wolności. W kulminacyjnym momencie niebo rozświetlają wybuchy sztucznych ogni.
Podczas kolacji nowa niespodzianka. Mirek Kowalski, burmistrz Birkenfeld, pytany przeze mnie o rodzinę w Polsce, mówi: Nieopodal Dusznik-Zdroju znajduje się Kudowa-Zdrój. Jej długoletni burmistrz, pan Czesław Kręcichwost nawiązał współpracę z Tucholą, której burmistrzem jest Tadeusz, mój brat.
Cóż za zdziwienie! Widziałem zatem burmistrza Tadeusza Kowalskiego jakiś czas temu, kiedy Tuchola była z wizytą w swoim mieście partnerskim, pobliskiej Kudowie-Zdroju.
Tak, Europa jest rzeczywiście mała – podsumowujemy. I kończymy tę naszą „podróż”, którą rozpoczęliśmy w Dusznikach-Zdroju, poprzez francuskie Audun Le-Tiche, niemiecki Birkenfeld , polską Tucholę i Kudowę-Zdrój. A z ulicy dochodzą słowa Marsylianki, śpiewane głośno przez świętujących mieszkańców…
Tekst: Jacek Kowalczyk
Przeczytaj komentarze (4)
Komentarze (4)