Mieszkańcy skarżą się, że po pożarze zostali bez pomocy. Burmistrz odpowiada
Wracamy do tematu pożaru mieszkania, do jakiego doszło 19 kwietnia przy ul. Zdrojowej w Dusznikach-Zdroju. Choć od zdarzenia minął już ponad tydzień, mieszkańcy bloku do tej pory zmagają się z jego skutkami i nie ukrywają swojego niezadowolenia z powodu braku pomocy ze strony władz miasta.
Przypomnijmy. Do pożaru doszło 19 kwietnia po godz. 5.30, a w wyniku zdarzenia całkowitemu spaleniu uległ lokal mieszkalny nr 2 wraz z jego wyposażeniem. Jak ustalili strażacy, prawdopodobną przyczyną było pozostawienie włączonej lampki nocnej znajdującej się przy łóżku.
W bloku mieszka w sumie 21 rodzin, które jeszcze tydzień po pożarze zmagały się jego skutkami.
- Po pożarze nikt do nas nie przyszedł, nie zapytał czy czegoś nie potrzebujemy i czy mamy gdzie spać. W większości mieszkają tu starsi ludzie. Przez tydzień nie było gazu, nie mieliśmy jak przygotować sobie ciepłego posiłku. Nie było też ciepłej wody żeby się umyć - mówi jeden z mieszkańców. - Wynajęliśmy firmę do mycia klatki schodowej, bo sami nie dalibyśmy rady. Po tygodniu podłączyli nam też gaz, więc już jakoś sobie poradziliśmy. Mamy jednak żal do władz, że nikt się nami się zainteresował przez ten czas. Jak były wybory to chodzili domach, a teraz nic.
O odniesienie się do tematu poprosiliśmy burmistrza miasta, Piotra Lewandowskiego.
- Jesteśmy w kontakcie z rodziną osoby, u której doszło do pożaru. Ośrodek Pomocy Społecznej wypłacił także zasiłek celowy w wysokości 1000 złotych. Inne sygnały od mieszkańców niestety do nad nie dotarły i dopiero z mediów dowiadujemy się o tej sytuacji - komentuje burmistrz.
Komentarze (16)