Rozpoczął się wykup domów pod magazyn energii Młoty. Ile dostaną mieszkańcy wsi, która ma zostać zalana?
W poniedziałek, 5 lutego, PGE Polska Grupa Energetyczna otworzyła Lokalny Punkt Informacyjny dla Magazynu Zielonej Energii „Młoty”. Zgodnie z zapowiedzią już z samego rana byliśmy w Bystrzycy Kłodzkiej przy ulicy Sienkiewicza 6, bo tam właśnie jest ten punkt. Czy warto było się fatygować? Czy już wiemy, że mieszkańcy wsi Młoty nie doznają krzywdy?
Pierwsze zaskoczenie: o 7:30 przywitał nas Michał Laskowski, kierownik projektu z ramienia PGE. Znamy go już z licznych spotkań z mieszkańcami gminy Bystrzyca Kłodzko i cenimy za profesjonalizm. Na co dzień w punkcie urzędować będzie pani Ewa [od poniedziałku do piątku, w godz. 7:30-15:30], o której wiemy jedynie, że jest bardzo miła. Na zdjęcia oboje się nie zgodzili. To są zasady PGE.
Pierwszym gościem punktu była – i tu trudno mówić o wielkim zaskoczeniu – prezes stowarzyszenia Niezatapialna Wioska Młoty, Agnieszka Skimina. Stowarzyszenie konsekwentnie sprzeciwia się budowie elektrowni szczytowej-pompowej we wsi Młoty. Twierdzi wręcz, że powrót do inwestycji projektowanej przeszło pół wieku temu, nawet po głębokich modyfikacjach, nie jest możliwy, a z pewnością jest nieopłacalny.
Wymiana zdań między panią Agnieszką i panem Michałem trwała przeszło godzinę. Przysłuchiwaliśmy się jej uważnie i w pewnym momencie padły takie oto słowa. – Jeżeli pani mi nie ufa... – powiedział Michał Laskowski. – A dlaczego mam panu ufać? – odpowiedziała pytaniem Agnieszka Skimina. Już dawno zwracaliśmy na to uwagę: strony zaangażowane w spór wokół ESP Młoty nie ufają sobie! Winna jest polityka.
O co chodzi z ESP Młoty, którą teraz umiejętnie przechrzczono na Magazyn Zielonej Energii „Młoty”? Odłóżmy na chwilę politykę na bok. Nie ma raczej sporu o to, że powinniśmy postawić w kraju na rozwój odnawialnych źródeł energii, tzw. OZE. Te potrzebują jednak „magazynów”, by prąd, który np. powstaje z energii słonecznej, nie marnował się, gdy jest go w nadmiarze. Jaką jednak formę magazynowania energii wybrać?
To nie jest spór polityczny. Są zwolennicy wielkich magazynów energii, kilka z nich już istnieje w kraju, a następny ma powstać w Młotach, i wielu zdecentralizowanych magazynów, które mają działać jak wielkie baterie. Michał Laskowski, zwolennik budowy ESP Młoty pyta jednak: – A co z tymi zużytymi bateriami zrobimy za 15 lat? Rzeczywiście, to wyzwanie dla ekologów. „Młoty” mogą działać 80 lat bez takich konsekwencji.
Drugi, to nasz lokalny spór, także idący w poprzek tradycyjnych podziałów politycznych, czyli jak rozwijać gminę, czy szerzej – ziemię kłodzką. Postawić na turystykę [tylko z czego finansować rozwój jej bazy?], bo dolina Bystrzycy Łomnickiej, na której biegu ma postać tzw. dolny zbiornik ESP, jest wyjątkowo piękna? A może „pójść na skróty”, a właściwie skoczyć, bo do budżetu gminy po zbudowaniu ESP popłyną grube miliony?
Co to ma wspólnego z otwarciem w Bystrzycy Kłodzkiej Lokalnego Punktu Informacyjnego dla Magazynu Zielonej Energii „Młoty”? Niestety, niewiele. Inwestycja przesiąknięta jest polityką i to politycy – na szczeblu centralnym – będą decydować o jej kontynuacji lub zaniechaniu. A co po wyborach od nich słyszymy? CPK, elektrownia atomowa... A „Młoty”? Cicho sza. I dolnośląscy parlamentarzyści nabrali wody w usta.
Ci z obecnej koalicji powołali ponoć zespół, który ma się przyjrzeć inwestycjom planowanym w naszym regionie za czasów rządów PiS, ale to chyba jedyny ślad działań tego szacownego grona. A nie o byle budowę tu chodzi. Były minister, a ciągle poseł, Michał Dworczyk, który forsował tę inwestycję, ostatnio jej wartość szacował na 9 miliardów złotych. A zaraz PGE będzie miała nowego prezesa. Także z nadania politycznego.
Kiedy zatem się dowiemy na 100 procent, czy budowa będzie rozpoczęta? PGE na razie robi swoje. Od Michała Laskowskiego dowiedzieliśmy się, że w najbliższych dniach u mieszkańców wsi Młoty zjawią się rzeczoznawcy, którzy dokonają wyceny ich majątków. Spółka zaproponowała im dobrowolny wykup. Jeśli cena wykupu zadowoli mieszkańców, PGE je kupi. A jeśli nie? Będą musieli czekać na decyzję polityków.
Po co zatem wybrać się do bystrzyckiego punktu PGE? Zachęcamy i zwolenników, i przeciwników tej budowy, by tam pójść. Przede wszystkim warto dowiedzieć się, na czym polega praca elektrowni szczytowo-pompowych. Dostaniemy tam też interesujące wydawnictwo „Młoty dawniej i dzisiaj”, a dzieci będą mogły pobawić się puzzlami. A do tego dowiedzieć się, że PGE dołoży pieniędzy, by nie naruszyć „domów” nietoperzy.
Dowiedzieliśmy się też na przykład, że tama, która pozwoli tam spiętrzyć wody, sama będzie elektrownią. Spółka obiecuje, że przebuduje lokalne drogi, w tym trzy mosty, by mogły obsłużyć ruch ciężarówek, a po zakończeniu inwestycji – około 2030 roku – przywróci je do „używalności”. Nawet Agnieszka Skimina przyznała, że z inżynierami lepiej się rozmawia, niż z politykami. Michał Laskowski przyjął to z entuzjazmem.
Zaufanie nadal jest jednak towarem deficytowym. W marcu ma dojść do kolejnego spotkania, tym razem w szerszym gronie i z inicjatywy stowarzyszenia Niezatapialna Wioska Młoty. Obie strony – inwestor i społecznicy – już się umawiają co do tematów i terminu. Nie da się zlekceważyć inicjatywy stowarzyszenia, skoro nie widzimy większego zainteresowania sprawą lokalnych radnych. A co na to rząd?
Ile konkretnie pieniędzy dostaną za opuszczenie swych domów mieszkańcy Młotów? Pisaliśmy już: nie będzie obiecanych przez ministra Dworczyka milionów. Więcej TUTAJ. [kot]
Przeczytaj komentarze (44)
Komentarze (44)