O czym mam rozmawiać z mieszkańcami? – pytała po spotkaniu z Wodami Polskimi sołtys Ścinawki Górnej. My to wiemy
Odfajkowane? W środę, 5 marca, Wody Polskie od spotkania w Kłodzku rozpoczęły konsultacje „Programu redukcji ryzyka powodziowego w zlewni Nysy Kłodzkiej”. Po czterech godzinach dyskusji nad jego tezami [i Bóg jeden wie jakimi sprawami], Dorota Bajcar ze Ścinawki Górnej stwierdziła: – Jako sołtys nie wiem, o czym mam rozmawiać z mieszkańcami... My już wiemy. Jesteśmy optymistami!
Kto doradził Wodom Polskim i Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, by właśnie tak prezentować kluczowy dla przyszłości ziemi kłodzkiej program? Prawdopodobnie ktoś im nieżyczliwy... Zaproszenie mieszkańców Kłodzka do małej sali starostwa i to do tego na nadzwyczajną sesję rady powiatu, nie mogło skończyć się inaczej, niż rozczarowaniem. I organizatorzy – a nie był to nasz, lokalny pomysł – dostali za swoje.
– To jest program najlepszy z możliwych – zachwalał Mateusz Balcerowicz, wiceprezes Wód Polskich, a tłum kłębił się w tym czasie przed drzwiami, bo nie mógł się w niej pomieścić. Burmistrz Kłodzka, Michał Piszko, w swoim mieście znalazł miejsce w sekretariacie starostwa. – Ustąpiłem miejsce jednej pani... – tłumaczył nam z uśmiechem. Pozostali burmistrzowie i wójtowie nie byli już tak życzliwi dla gości.
Gdy prof. Janusz Zaleski, główny autor opracowania, zaczął prezentację, z każdym kolejnym slajdem rosło ich zniecierpliwienie. Mieliśmy powtórkę z rozrywki, czyli ze spotkania we Wrocławiu z 26 lutego [pisaliśmy o nim TUTAJ]. Słowa, słowa, słowa... Każdy chciał usłyszeć więcej o pomysłach związanych z przyszłością ich gmin, a nie wykład o metodologii. Pierwsza dobra nowina jest taka: będą kolejne spotkania.
Gdy na konferencji prasowej Mateusz Balcerowicz zapewniał, że wtedy właśnie zostaną zaprezentowane szczegóły, spytaliśmy, jakie mianowicie. Już wcześniej wykluczył bowiem, by były to zasady tzw. dobrowolnego wykupu, jak rządzący chcą nazywać wysiedlenia pod suche zbiorniki. Zaproponowaliśmy zatem, by podane zostały choć numery działek w tzw. strefach oddziaływania zbiorników. I co usłyszeliśmy?
– Jeśli taki wniosek zostanie złożony... – ostrożnie zaczął wiceprezes Balcerowicz. – Ja składam taki wniosek – odparł wtedy autor tego tekstu. – Wniosek został przyjęty – usłyszał wtedy. Sprawdzimy zatem, czy tak się stanie 11 marca w Stroniu Śląskim. Może będzie to pierwszy krok w kierunku konkretnych osób, a nie traktowanie ich jak jakąś anonimową masę, co potęguje niepokój. A konsultacje mają budować zaufanie!
Jest na czym. Może to Państwa zdziwi, ale tą skałą jest... prof. Janusz Zaleski. Jak powiedział radny Marek Mazurkiewicz: – Wszystko jest policzalne. Profesor to policzył. Jeśli ktoś ma zastrzeżenia do wyniku, warto by tego dowiódł „kontrwyliczeniami”. Profesor nie tylko słucha, ale i potrafił przeprosić. – Sam znalazłem w syntezie programu kilka błędów. Skąd tam się wziął suchy zbiornik Młoty?! Przepraszam... – mówił.
Dopóki w procesie konsultacji będzie prof. Zaleski, będą one uczciwe. Początkowo zirytowały nas słowa wiceprezesa, który stwierdził: – Musimy się zastanowić, co my wszyscy możemy zrobić po tym, co się stało. Aha... Próbuje zrównać powodzian z tymi, którzy nie zapobiegli skutkom powodzi? Ale Balcerowicz ma rację! Cokolwiek myślimy o Wodach Polskich czy ministrze Marcinie Kierwińskim, RAZEM mamy szansę.
Czas chyba właśnie tak zacząć myśleć. Manna z nieba nam nie spadnie, trzeba zatem łapać to, co z niego leci. Jeśli rząd zdecyduje o budowie suchych zbiorników w naszej okolicy, zadbajmy o to, by wysiedlani mieli zapewnione dobre warunki. Podczas środowych konsultacji padało ważne hasło: „Transfer ryzyka”. Nie cieszmy się zatem, że raz jeszcze uda nam się przekazać problem dalej, że cenę poniosą nasi sąsiedzi.
Bo cena za nasze bezpieczeństwo w przyszłości będzie wysoka. To demolka życia wielu ludzi. Czy wszyscy oni potraktują wyprowadzkę jako szansę na nowy, lepszy start? Wątpliwe. Czy wszyscy, którzy będą żyć po drodze do budowy suchych zbiorników, nie stracą? Także wątpliwe. Negocjujmy zatem warunki trwałego pokoju! Albo szukajmy alternatywnych rozwiązań. Prof. Zaleski wspomniał o jednym. Przeczytajcie!
Bodajże w Głuchołazach mieszkańcy proponują podziemny kanał ulgi. On nie kryje pewnego sceptycyzmu wobec tego pomysłu, ale go nie odrzucił. Przekazał, by „policzyli” wszystko specjaliści. Bo może i elektrownię wodną da się przy okazji zbudować? Przygotujmy się więc do konsultacji [Jak? Więcej TUTAJ]. 11 marca w Stroniu Śląskim, 12 w Lądku-Zdroju, a później zapewne w Bystrzycy Kłodzkiej i Radkowie.
Jeśli potem sołtys Dorota Bajcar nadal nie będzie wiedziała, o czym ma rozmawiać z mieszkańcami, oznaczać to będzie, że organizatorzy konsultacji nie wyciągnęli wniosków z błędów. Ciągle nie będzie to dowodzić ich niekompetencji, a z pewnością złej woli. Tak bowiem na ziemi kłodzkiej nie może pozostać! Nawet jeśli podniesiemy się po wrześniowej powodzi, następnej nie przeżyjemy. Bo jak żyć bez nadziei? [kot]
PS Wody Polskie, bardziej nawet niż rząd, zdają się być zdeterminowane, by zrealizować „Programu redukcji ryzyka powodziowego w zlewni Nysy Kłodzkiej” [jak już naprawdę będzie gotowy]. Tomasz Kułakowski z KPRM mówił o poszukiwaniu szerokiego konsensusu. Mateusz Balcerowicz przyznał, że „będziemy dyskutowali do skutku”, ale... „konsensusu na pewno nie będzie”. Groźba? Raczej realizm.
Przeczytaj komentarze (3)
Komentarze (3)