Kłodzkie obchody 80. rocznicy Rzezi Wołyńskiej i kontrowersyjne wystąpienie jednego z gości. Czy to nie jest „nasza wojna”?
Powaga, ale jednocześnie bezsilność wobec ogromu zbrodni i braku możliwości godnego pochowania choćby szczątków jej ofiar... To główne przesłanie kłodzkich obchodów Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej, które 16 lipca odbyły się przy Pomniku Pamięci w Parku Kresowian. Czy krzywda rodzin bestialsko pomordowanych, której nie sposób kwestionować, może usprawiedliwiać słowa ocierające się o zdradę polskiej racji stanu?
Formułujemy bardzo mocny zarzut, ale zanim przejdziemy do słów, które – naszym zdaniem – uzasadniają taką ocenę, zrelacjonujemy, na ile się da bez emocji, to co wydarzyło się w niedzielę w Kłodzku. Uroczystości rozpoczęły się od mszy w kościele oo. jezuitów, stamtąd ich uczestnicy przemaszerowali w ślad za pocztami sztandarowymi do Parku Kresowian, gdzie pod pomnikiem poświęconym Polakom pomordowanym na Kresach Wschodnich przez Ukraińców w latach 1939-47, rozpoczęły się przemówienia. 13 przemówień!
Pierwszy głos zabrał Adam Łącki, prezes Towarzystwa Ziemi Kłodzkiej w imieniu Tadeusza Szewczyka, wieloletniego prezesa Związku Kresowian Ziemi Kłodzkiej, który z przyczyn zdrowotnych nie mógł uczestniczyć w obchodach. Adam Łącki, sam wywodzący się z Kresów, mówił z powagą: – Nie wolno nam o tym ludobójstwie zapomnieć. Choć z serca pomagamy Ukraińcom, musimy stanąć w prawdzie. Wtedy będziemy mogli mówić o przebaczeniu. Kontekst wojny w Ukrainie, którą napadła Rosja, wracał właściwie w każdym wystąpieniu.
Starosta kłodzki, Maciej Awiżeń, jako pierwszy przywołał zdanie: „Nie o zemstę, lecz o pamięć i prawdę wołają ofiary”. Maciej Awiżeń podkreślił, że przecież nie chodzi o odwet, ale o wzajemny szacunek, na którym trzeba budować przyszłość. Burmistrz Kłodzka, Michał Piszko mówił, że zdajemy egzamin z pomocy dla Ukrainy, gdy prowadzi ona wojnę obronną. Zaapelował jednak do rządzących, by wynegocjowali z Ukraińcami umowę międzynarodową dotyczącą ekshumacji, by godnie pochować ofiary Rzezi Wołyńskiej.
Zbigniew Tur, wójt Gminy Kłodzko i szef PSL w powiecie kłodzkim, zaostrzył ton. – Ze strony władz Ukrainy nie ma takiej woli – powiedział zdecydowanie. Dodał przy tym powtarzaną przez niemal wszystkich opinię, że bez prawdy i pamięci nie będzie pojednania. – Chcemy pochować ofiary. Kresowian zabito drugi raz przez przemilczenie – mówił. Można było odnieść wrażenie, że to zarzut także do obecnych władz. Tadeusz Samborski z Legnicy, niegdyś poseł PSL, powiedział, że „fałszywa historia jest podstawą fałszywej polityki”. – To nasza moralna porażka – dodał.
O „prawdziwej historii” mówił Michał Siekierka z wrocławskiego IPN. Podkreślił, że Wołyń to tylko symbol zbrodni ukraińskich. Pierwsze mordy były już w 1939 roku w województwo tarnopolskim. Zaraz za Polakami przez nacjonalistów mordowani byli Żydzi i inni obywatele II RP. – Pamiętajmy o ofiarach i o konkretnych sprawcach zbrodni – apelował. Powiedział też, że trudno policzyć pomordowanych, choć przykład podał dość absurdalny. Wspomniał o ofiarach romskich i dodał, że Romowie nie brali udziału w spisach powszechnych. Nie wiadomo zatem, ilu ich było...
Nie przebierał w słowach następny mówca, Witold Listowski, prezes Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich. – Trwa wojna na Ukrainie, ale to nie jest nasza wojna – mówił. „Nie nasza” zatem czyja, oprócz Ukraińców oczywiście?! Wśród wszystkich poważnych ugrupowań politycznych w naszym kraju panuje zgoda choć w jednej sprawie: to nasza wojna! Podobnie traktuje ją cały cywilizowany świat ze wszystkimi naszymi sojusznikami z NATO włącznie. A skarga, że rząd odmówił asysty wojskowej obchodom organizowanym przez Listowskiego?
Chcielibyście Państwo, żeby w obecności kompanii reprezentacyjnej Wojska Polskiego kwestionowano polską rację stanu? – Dopóki ONI się nie przyznają, że wymordowali pół miliona Polaków, to jaka to będzie zgoda? – pytał w Kłodzku Listowski, który – jak widać – nie ma problemu z liczeniem ofiar jak historycy z IPN. A burmistrz Piszko na swoim profilu na fb umieścił potem zdanie: „W przemówieniach padło wiele ważnych, czasem mocnych, lecz zawsze prawdziwych słów”. Czyżby zgadzał się z opinią, że obrona Ukrainy przed agresorem nie jest „naszą wojną”?
Przemawiający po Listowskim Wojciech Murdzek, sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji i Nauki, nie zareagował na jego słowa. Powiedział m.in., że bez osądu „tej trudnej historii” trudno budować przyszłość. Dodał, że mamy w pamięci wszystkie tragedie, które „zgotowali nam sąsiedzi”. Posłanka Monika Wielichowska podobnie: – Nie chcemy być cicho, kiedy okrutne bestialstwo stało się piekłem na ziemi dla tysięcy Polek i Polaków! I przestrzegła przed „skutkami ideologii opartej na nienawiści i pogardzie dla człowieka”.
W imieniu ministra Michała Dworczyka głos zabrała Krystyna Śliwińska, radna powiatu kłodzkiego. Jeśli dobrze zrozumieliśmy, minister podkreślał, że nieśliśmy na Wschód kulturę łacińską, czyli – można było wywnioskować z kontekstu – wyższą. Warto zatem zwrócić uwagę, że wielu ukraińskich zbrodniarzy było wprost związanych z ową „kulturę łacińską”. Chyba że będziemy kwestionować związek Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego z papiestwem. Ryt mają gorszy, taki „niekulturalny”, bo bizantyjski?
Paweł Gancarz, szef dolnośląskiego PSL, mówił z kolei, że 80 lat po Rzezi Wołyńskiej nastąpił przełom jeśli chodzi o pamięć o tych wydarzeniach. Zaraz jednak dolał oliwy do ognia... – Na Cmentarzu Orląt Lwowskich chowani są teraz bohaterowie ukraińscy! – ogłosił. Dodał przy tym, że powinniśmy „faktycznie” bronić tego, o czym mówimy, a nie tylko w deklaracjach. Mamy nadzieję, że chodziło mu o dyplomację, a nie o wyprawę na Kijów. Może radykalizm PSL tłumaczy fakt, że zdecydowana większość ofiar Rzezi Wołyńskiej to mieszkańcy wsi?
Na tym tle kojąco brzmiały słowa Iwony Janoszek-Badeckiej, asystentki senatora Aleksandra Szweda. Senator zwrócił po prostu uwagę na znaczenie pamięci w historii i przekazywania wiedzy o przeszłości szczególnie młodemu pokoleniu. Ostatnia głos zabrała Krystyna Orłowicz ze Stowarzyszenia „Kresy we Francji”. Tu były przede wszystkim emocje, jak najbardziej uzasadnione, w związku z uczestnictwem w tak podniosłej uroczystości, która zakończyła się złożeniem kwiatów pod Pomnikiem Pamięci.
Absolutnie nie jesteśmy zwolennikami zapomnienia o tak straszliwej zbrodni, jak mord Ukraińców na Polakach i innych obywatelach II RP. Bijmy się jednak czasem też i we własne piersi. Zainteresowanych historią, którą warto znać, a nie instrumentalnie ją wykorzystywać, z czystym sumieniem polecamy portal IPN o Rzezi Wołyńskiej. Znajdziecie go TUTAJ. Może w kolejną rocznicę pod pomnik przyjdzie więcej mieszkańców Kłodzka? [kot]
PS Na zdjęciu w naszej galerii Witold Listowski trzyma w ręku Krzyż Pamięci Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich dla pana Tadeusza Szewczyka. Z Listowskim zgadzamy się może w jednym. W Kłodzku powiedział, że nigdy nie zgodzimy się na gloryfikację liderów OUN czy UPA, Romana Szuchewycza i Stefana Bandery, co rzeczywiście dzieje się na Ukrainie. Tylko co nam zostaje, jak nie cierpliwe rozmowy z Ukraińcami na ten temat?
Komentarze (28)