To nie Mariusz Szczygieł był największą gwiazdą kłodzkiej części Festiwalu Góry Literatury! Nastolatki wolały... Wiecie kogo?

piątek, 14.7.2023 10:03 5289 4

Czy może być bardziej zaskakujący widok od nastolatek, które godzinami stoją po autograf? I to nie jakiejś gwiazdy K-pop, ale pisarki? Do tego w rękach trzymają opasłe tomy i to wszystko dzieje się w wakacje? Dorośli też nie zawiedli autorów, a ci swoich czytelników. Debiut w Kłodzku Festiwalu Góry Literatury był spektakularny. Marczak, Bonda, Gebert, Szczygieł... To nazwiska bohaterów, którzy 13 lipca zdobyli Kłodzki Ośrodek Kultury.

„Moje serce zatrzymało się na chwilę, a potem zabiło mocniej. Nagle moje próby rozbudzenia przerodziły się w głęboką rozpacz…” – takie zdania 26-letniej Weroniki Marczak trafiają do kłodzkich dziewcząt. To uniwersalne doświadczenie tego pokolenia. Autorka, „Pisarka roku 2022” w plebiscycie Empiku, po studiach we Wrocławiu zamieszkała za granicą, a niedawno tak tłumaczyła fenomen swoich książek: „Może być tak, że młodzieży nie podoba się rzeczywistość, w jakiej żyją, marzą o życiu gdzie indziej”.

To mało optymistyczna konstatacja. Cieszmy się zatem, że setki nastolatek cierpliwie stały w kolejce – od parteru po IV piętro budynku przy placu Władysława Jagiełły 1 – by ze swoją idolką zamienić choć kilka zdań i dostać od niej osobistą dedykację. I wtedy przyszło nam do głowy.... A może by tak zamówić u pani Marczak książkę osadzoną w polskich, może nawet kłodzkich realiach? – Czytelnicy mówią autorce, o czym ma pisać! – zdumiony powiedział nam Konstanty Gebert, gdy zajrzał na spotkanie z Katarzyną Bondą.

Takie czasy, że prawie wszystko jest na sprzedaż. Katarzyna Bonda, jak ją się zwykle przedstawia – „autorka bestsellerowych powieści kryminalnych” – na pniu sprzedaje swoje książki z kolorowymi jak papugi okładkami. Na spotkanie z nią w kłodzkim KOK przyszły głównie kobiety, choć na sali był też, całkiem prywatnie, burmistrz Michał Piszko. Ale przebił ją właśnie Gebert ze swoją ciężką [dosłownie] książką o historii Izraela. Nie dość, że miał większą publiczność [300, może 400 osób!], to jeszcze w Kłodzku sprzedał książek więcej niż Bonda!

My właśnie dla Konstantego Geberta przyszliśmy na Festiwal Góry Literatury do Kłodzkiego Ośrodka Kultury. Publicysta ów w ostatnim roku gościł już w Lądku-Zdroju na I Lądeckim Festiwalu Historii czy w Ludwikowicach Kłodzkich na Festiwalu Reportażu [pisaliśmy o tym TUTAJ], ale jego nowa, wręcz pomnikowa książka intryguje już samym tytułem: „Pokój z widokiem na wojnę. Historia Izraela”. Nie jest to łatwa lektura, ale autor na spotkaniach wprowadza w tematy trudne niezwykle umiejętnie. Do tego rozmawiała z nim niezrównana Urszula Glensk.

Już pierwsze pytanie dotknęło wielkiej tajemnicy, która nas czasem łączy, ale też często dzieli, jeśli nie spróbujemy jej poznać i zrozumieć. – Czytając twoją książkę miałam wrażenie, że czytam Stary Testament... – zaczęła Urszula Glensk. – Tam też zbrodnia goni zbrodnię... Gebert odparł, że to porównanie skrajnie niestosowne. Dla Żydów nie ma „starego” Testamentu, bo nie ma po prostu „nowego”. Jest Biblia Hebrajska, a to nie to samo, choćby miało być identyczne w słowach. I to jest właśnie ta tajemnica: trzeba dostrzegać wrażliwość innych.

– To nie jest dzieło rąk ludzkich i jego Autor niczego nie upiększa – tak mówił Konstanty Gebert o Biblii Hebrajskiej, która opisuje dzieje ludów Izraela. Uzasadniał to tak: gdyby napisali ją ludzie, byłaby jak podręcznik polityki historycznej. Wszystko byłoby w niej piękne, wzniosłe, budujące, ale... nieprawdziwe. A człowiek, naród jest dobry, ale bywa też zły. To, zdaniem Geberta, fundamentalna dwoistość naszej natury. Stąd w Biblii nie brak opisów zbrodni, które ludzie popełnili, popełniają i – niestety... – popełniać będą.

On sam książki pisze po to, żebyśmy mogli się zakorzeniać w historii. – Mógłbym nie pisać, tylko uważniej czytać Biblię... – zadeklarował jednak. W Kłodzku mówił, że nie jest możliwe, byśmy po ludobójstwie – nie tylko po Holocauście – żyli tak samo. Ludobójstwo podważa bowiem zaufanie do świata. Stawia na przykład pytanie, czy warto mieć dzieci? Nieprawdopodobne zbrodnie w historii ludzkości jednak się powtarzają. Ostatnio w Syrii, gdy po 600 tys. ofiar wojny przestano już je liczyć, czy w Jemenie – 400 tys. zabitych, a nawet nie trafia to do gazet.

Deklarował, że nie chce relatywizować konfliktu żydowsko-arabskiego ze 120 tys. ofiar, ale jednak – naszym zdaniem – zrobił to. Czy można zbudować państwo, nie zapłaciwszy za to ani jednej kropli krwi? Tego w dziejach świata nie było... Czy w ten sposób nie mogę się jednak tłumaczyć wszelkiej maści zbrodniarze? Gebert tłumaczył, że świat lubi dobrych Żydów, czasem nawet ich kocha, ale tacy kończą w komorach gazowych. – Żydzi są żywi, bo potrafili się obronić. Izrael zaprzecza takiemu „rozumieniu” przez świat żydowskiego losu – dodał z mocą.

Bo gdy w XIX wieku w Europie zaczęła triumfować myśl, że liczą się „ziemia i krew”, czyli narody, tacy kosmopolici jak Żydzi musieli zostać wymordowani. Była to tylko kwestia czasu. Gebert mówił o pionierze syjonizmu, Theodorze Herzlu (1860-1904), który wiedział, że musi wyprowadzić Żydów z Europy, bo zostaną tu zabici, tylko musiał przekonać do tego... samych Żydów. Palestyna mu się nie podobała, Brytyjczycy początkowo proponowali Ugandę... Jak to się stało, że ostatecznie Izrael odrodził się na swoich historycznych ziemiach?

Nie będziemy tu opowiadać przeszło 800-stronicowej książki. Warto po nią sięgnąć. Choćby po to, by dowiedzieć się, jak Polska jeszcze w latach 30. XX wieku dostarczała broń Haganie, żydowskiej organizacji paramilitarnej walczącej w Palestynie z Arabami. I to wbrew swoim sojusznikom z Wielkiej Brytanii. Dlaczego? Minister Józef Beck, sławny u nas, bo realizował „guzikową” dyplomację, tak chciał się pozbyć Żydów z Polski, że wspierał syjonizm, czyli – w uproszczeniu – budowę państwa żydowskiego w Palestynie. Byleby tam wyjechali...

Po Holocauście Żydzi nie mieli gdzie wracać, nie chcieli zostać w Europie, Europa ich nie chciała, USA nie wpuszczały... Wywalczyli sobie państwo. Czy Tel Awiw był żydowski? – Jak Kłodzko polskie – mówił Gebert... Zresztą, Polska i Izrael to nie tyko jego zdaniem ten sam balagan. A o co mówił o ostatnich konfliktach politycznych w Izraelu? – Nikt Żydom chwilowo nie rzuca się do gardła, zatem sami możemy sobie do nich skoczyć – powiedział w Kłodzku. W galerii pARTer, już po spotkaniu z czytelnikami, Gebert poznał się z niezwykłą Lili Fuchsberg z Nowej Rudy [o jej losach pisaliśmy TUTAJ].

I jak po takim spotkaniu słuchać potem Mariusza Szczygła?!To była prawdziwa gwiazda wieczoru w Kłodzkim Ośrodku Kultury. Jemu nie był potrzebny rozmówca. Wziął mikrofon i zrobił show, po którym wypełniona po brzegi publicznością sala widowiskowa nie mogła skończyć z oklaskami. Jak zwykle nie pytani o zdanie, powiedzieliśmy wówczas burmistrzowi Piszcze: – Kłodzczanie będą teraz wymagać więcej! A to „więcej” może dać nam KOK z dyrektorem Tomaszem Laskiem i jego niezwykłą ekipą. [kok]

PS Święty Boże... Nie myśleliśmy, że dożyjemy jeszcze chwili, w której w Kłodzku tłumy będą wiwatować na cześć pisarzy! To naprawdę wspaniałe miasto.

Przeczytaj komentarze (4)

Komentarze (4)

Jan sobota, 15.07.2023 23:54
Piszko Szczygieł zrobił z ciebie i mieszkańców Kłodzka...
wtorek, 18.07.2023 09:12
takie spotkania dla ludzi inteligentnych, otwartych, ciekawych świata... Zatem nie...
yamyam poniedziałek, 17.07.2023 18:14
...powiedzieliśmy wówczas burmistrzowi Piszce.
Jan sobota, 15.07.2023 12:27
Kłodzko promuje lewackie ideologię.